Połącz się z nami

Bez kategorii

Jesteś dobrą mamą? Droga do macierzyństwa

Opublikowano

dnia

W rozmowach z rodzicami, którzy niezbyt dobrze radzą sobie z wychowaniem własnych dzieci, często słyszy się uwagę: „Szkoda, że nie ma szkoły, która przygotowałaby do bycia dobrymi rodzicami”. Przychodzi wówczas na myśl zdanie, które bardzo trafnie ujmuje istotę problemu: „Przygotowanie do rodzicielstwa zaczyna się co najmniej dwadzieścia lat przed urodzeniem swojego dziecka”.

Taką szkołą jest bowiem bez wątpienia dom rodzinny. Pozostaje tylko pytanie, czy zawsze jest to dobra szkoła? Dziecko uczy się głównie przez naśladownictwo. Obserwując przez dłuższy okres w swoim otoczeniu osoby dorosłe, przyjmuje to, co robią, jako wzorzec i matrycę postępowania.

Jest to jeden z najgłębszych zapisów i „skryptów życiowych”. Dziecko rejestruje komunikaty emocjonalne osób dorosłych i w odpowiednim wieku, kilkanaście lat później, przekłada je na własne myślenie i reagowanie w różnych sytuacjach.

Droga do macierzyństwa

Przygotowanie kobiety do macierzyństwa przebiega na wielu płaszczyznach i jest procesem wieloetapowym. Trudno przywołać wszystkie czynniki, które odgrywają w nim rolę. Faktem jest jednak, że bardzo wiele zależy od historii życia danej kobiety.

Jeżeli ma ona doświadczenie dobrego, pozytywnego rodzicielstwa we własnej rodzinie, łatwiej jej rozwinąć zalążek instynktu macierzyńskiego oraz nauczyć się akceptacji i radości z macierzyństwa. Pojawienie się dziecka powoduje rewolucyjne zmiany, do których nie da się ani dość dobrze przygotować, ani ich przewidzieć, dlatego nieraz młodej mamie trudno przyjąć pozytywną postawę wobec tego faktu.

Kobieta „nasączona” dobrymi uczuciami, akceptacją swojej osoby przez rodziców łatwiej przyjmie to, że stanie się matką. Jeśli jednak relacja rodzicielska „poraniła” kobietę, była zła, toksyczna, to fakt przyszłego lub już realnego macierzyństwa może wywołać u niej wiele emocjonalnych trudności i brak akceptacji.

Przeżywanie macierzyństwa to bardzo złożony proces, w którym nie sposób pominąć znaczenia pozycji kobiety wobec męża i jakości ich wspólnej relacji – w relacji macierzyńskiej postawa ojca dziecka odgrywa ogromną rolę. Nie bez znaczenia jest też rola kobiety w rodzinie oraz jej pozycja w życiu zawodowym.

Nie należy także zapominać o wpływie ideologii, które nie są przyjazne macierzyństwu, a z którymi kobieta się utożsamia.

Kobieta nie rodzi się matką, ale się nią staje.

Poprzez szereg przemian fizycznych, psychicznych i hormonalnych w ciągu wielu lat przygotowuje się do możliwego macierzyństwa. Zależność między dojrzewaniem psychicznym a środowiskiem kobiety, sposobem odżywiania, a także rozwojem somatycznym, została stwierdzona już bardzo dawno.

Na przebieg rozwoju psychoseksualnego dziewczynki mają wpływ również bodźce psychiczne (na przykład zmasowanie bodźców seksualnych może przyspieszyć jej dojrzewanie). Wbudowany wewnątrz ciała kobiety układ rozrodczy informuje zaś, że wymaga on specjalnej ochrony.

Macierzyństwo ma szansę być drogą samorealizacji kobiety, jeżeli wiąże się z dojrzałym poziomem życia seksualnego.

Seksualność człowieka może się realizować na czterech poziomach: fizjologicznym, archaicznym, prymitywnym i dojrzałym.

Funkcjonowanie na poziomie dojrzałym zakłada świadomość własnej płodności. Przyjmuje ona, że każda zdrowa kobieta w wieku prokreacyjnym może zostać matką, zaś każdy zdrowy mężczyzna – ojcem. Świadomość szczegółowa dotyczy relacji „tu i teraz” – kobieta i mężczyzna są wspólnie płodni w określonym czasie i momencie.

Innym wyróżnieniem dojrzałej seksualności jest nastawienie na trwałość związku, zaakceptowanie wspólnoty losu i płodności. Taką relację spaja przede wszystkim więź psychiczna. Przygotowanie do stawania się matką wymaga więc podejmowania trudu dojrzałego, zintegrowanego życia seksualnego, w które wpisuje się rodzicielstwo.

Samo osiągnięcie dojrzałości seksualnej nie wystarczy jednak, by być dobrym rodzicem.

Relacja małżeńska, niewątpliwie najlepsza płaszczyzna rodzicielska, jest związkiem osobowym, a nie wyłącznie interseksualnym. Ślub rodziców nie stwarza przecież miłości i nie gwarantuje szczęścia tam, gdzie miłości nie ma; jednak tam, gdzie ona jest, czyni ją dojrzałą i odpowiedzialną jako ostateczną decyzję i zobowiązanie.

Deprecjonowana we współczesnym świecie czystość przedmałżeńska ma wielkie znaczenie w przeżywaniu ślubu nie jako uroczystości czy formalności, ale jako rozpoczęcia pełnego współżycia seksualnego. Z tym wiąże się też: zespolenie małżonków, zwiększenie ich zaufania do siebie, poczucie szacunku, ułatwienie zachowania wierności i trwałości związku.

Poczucie bezpieczeństwa i przynależności stanowi najlepszą płaszczyznę do rozwinięcia instynktu macierzyńskiego oraz podjęcia drogi do usprawnienia potrzebnych macierzyństwu umiejętności.

Postawa dobrej matki

Zastanawiając się nad postawą dobrej matki, musimy dotrzeć do podstawy macierzyństwa, czyli akceptacji. Kobieta musi najpierw zaakceptować siebie, mieć do siebie pozytywne nastawienie, być człowiekiem jednoznacznym, otwartym w kontaktach z innymi – być dla siebie dobrą i wyrozumiałą. Umiejętność patrzenia na siebie z dystansem to poznanie swoich możliwości oraz słabych stron.

Niezwykle pomocną cechą jest elastyczność i poczucie humoru. Dać dziecku szansę, aby było spełnionym człowiekiem – tzn. by poradziło sobie ze słabościami, niedoskonałościami i rozwijało swój potencjał we właściwym, niepowtarzalnym kierunku – to nauczyć go i pokazać mu, jak najbliższe dorosłe osoby, ważne w jego życiu, sobie z tym radzą.

Podstawową umiejętnością, której kobieta powinna się nauczyć w przygotowaniu do macierzyństwa, jest umiejętność dawania i brania. I dawania, i brania. Wydaje się to oczywiste, ale jednak nie jest. Dawanie, ofiarowywanie siebie, swojego czasu, uczuć, środków materialnych i swojej akceptacji jest na ogół przyjmowane jako umiejętność zrozumiała i przyjmowana z oczywistą akceptacją.

Natomiast uświadomienie sobie, że rodzic tyle samo bierze, ile daje, że dziecko otwiera przed rodzicami nieznane dotąd perspektywy i aspekty życia, jest już nieco trudniejsze.

Tymczasem to w relacji z dzieckiem dorośli uczą się być człowiekiem dojrzałym. Realizuje się w ich psychice taki obszar, którego w żaden inny sposób nie można otworzyć. Przyjęcie tego daru oraz umiejętność docenienia go i uszanowania jest niewątpliwie sztuką.

Życie w zgodzie ze sobą oraz swoim rodzicielskim powołaniem to również umiejętność określenia własnej hierarchii wartości: tego, co ważne, i tego, co najważniejsze. Wynika stąd też świadomość tzw. granic psychicznych.

Składają się na nie zarówno asertywność (potrzebna matce, na przykład w okresie ciąży, kiedy umiejętność zadbania o siebie, swoje potrzeby, „zdrowy” egoizm mogą być warunkiem urodzenia zdrowego dziecka), jak i uświadamianie sobie, co dobre, co złe, co warto, a czego nie warto robić, co lubię, a za czym nie przepadam.

Granice w życiu psychicznym rozpoznaje się na czterech poziomach. Pierwszy z nich stanowią granice fizyczne, które pozwalają na bliskość z drugą osobą, na respektowanie intymności i sfery osobistej. Granice emocjonalne pozwalają natomiast uświadomić sobie własny stosunek emocjonalny do ludzi, spraw i sytuacji. Pomagają być człowiekiem uważnym oraz odpowiedzialnym za swoje zachowanie.

Dzięki granicom intelektualnym z kolei potrafimy oddzielać to, co chcemy, od tego, czego nie chcemy. Umożliwiają nam one zdrową ocenę sytuacji zgodnie z naszą wiedzą, postawą oraz rozeznaniem. Ostatni typ granic to granice duchowe. Fakt, że je posiadamy, umożliwia nam stawanie wobec siebie samego w prawdzie. Jesteśmy na świecie „przechodniami”, nasz cel znajduje się gdzie indziej. W związku z tym, że żaden człowiek nie jest doskonały, nie może też dać drugiemu pełnego szczęścia i spełnienia.

Jeżeli o tym pamiętamy, mamy szansę nie tylko na prawidłową relację z Bogiem, ale też z drugim człowiekiem. Potrafimy się zdobyć na pokorę i dystans w relacji z dzieckiem.

W momencie poczęcia dziecko jest już człowiekiem, synem lub córką swoich rodziców.

Na początku stanowi z matką jedność – ona jest dla niego całym światem. Minie wiele czasu (dziewięć miesięcy życia wewnątrzłonowego i około roku po urodzeniu), aż w świadomości dziecka rozpocznie się proces tworzenia tożsamości – oddzielania ja od nie ja: ja i mama, ja i świat.

Ten okres około dwudziestu miesięcy najściślejszej więzi dziecka i matki to jego mikro- i makroświat, to etap najintensywniejszego rozwoju oraz najbardziej dynamicznych zmian nie tylko dla dziecka, ale i dla kobiety.

Matka, przez tę tak bardzo ścisłą relację z dzieckiem, powoduje „zadrukowanie”, „zapisanie” wzorca reakcji emocjonalnych dziecka. W okresie prenatalnym przez wymianę biochemiczną przekazuje dziecku przyjemne emocje, które pobudzają go, stymulują – wtedy gdy sama jest w dobrym nastroju i szczęśliwa, a także emocje nieprzyjemne – gdy jest smutna, zdenerwowana czy zrozpaczona.

Sposób radzenia sobie z trudnymi sytuacjami i uczuciami zostaje dziecku przekazany od najwcześniejszego momentu jego życia. Najpierw odbywa się to na drodze pozawerbalnej. Nauczenie się przez kobietę dojrzałego radzenia sobie z emocjami będzie służyło nie tylko jej relacji macierzyńskiej, ale także każdej relacji interpersonalnej.

Najlepszą inwestycją kobiety w przyszłe macierzyństwo jest budowanie poczucia własnej wartości.

Kobieta jako osoba świadoma swojego partnerstwa z mężczyzną, własnej pozycji i ważności, swojego wkładu w rodzinę, pracę zawodową i środowisko potrafi i może dać dziecku poczucie, że potrzeby i prawa każdej osoby w rodzinie są tak samo ważne; innymi słowy, uczy je, że światem rządzą określone prawa i dla dobra własnego oraz innych należy je poznać i do nich się stosować.

Rodzice wychowują dziecko w oparciu o wybrany i uznany przez siebie system wartości.

Przekazując go dzieciom, sprawiają, że po latach u dzieci dochodzi do zintegrowania wartości w wewnętrzny system poglądów i postaw, co z kolei umożliwia przekaz pokoleniowy i podtrzymanie ważnych dla społeczeństwa wartości.

Kobieta mająca wysoki poziom poczucia własnej wartości, ma też na ogół silne poczucie sprawstwa – przekonania, że od niej samej zależy bardzo wiele, dlatego łatwiej osiąga poczucie szczęścia i spełnienia. Taka postawa to dla dziecka najlepsza szkoła pozytywnego nastawienia wobec życia.

Potrzeby małego dziecka wymagają od rodziców, w pierwszym okresie głównie od matki, umiejętności troszczenia się, życzliwości, ofiarności, a także czasami wyrzeczenia się swoich dotychczasowych priorytetów życiowych.

W późniejszym okresie potrzeby matki i dziecka można dopasować, ale na początku macierzyństwa łatwiej poradzi sobie z nową, niełatwą sytuacją ta kobieta, która miała okazję „przetrenować” sztukę odraczania i umiejętność podejmowania wyrzeczeń. Potrzeba tej szczególnej sztuki towarzyszyć będzie wielokrotnie w historii macierzyństwa i przybierze szczególny wymiar w okresie wychodzenia z „gniazda” dorosłych już dzieci.

Wyrzeczenie się tak silnej u rodziców potrzeby kontroli, „wszystkowiedzenia” o dziecku, pozwolenie na zmianę jakości więzi z młodym dorosłym umożliwi dziecku dobry start w życiu. Uczenie się od dzieciństwa odraczania przyjemności i nagrody, odsuwania realizacji swoich potrzeb jest dobrą wprawką do dorosłego życia i jest potrzebne w przygotowaniu do małżeństwa i rodzicielstwa zarówno dziewczynki, jak i chłopca (…).

Dojrzewanie do rodzicielstwa

Wychowanie kobiety do macierzyństwa jest równie ważne, jak wychowanie mężczyzny do ojcostwa. Postawa, w świetle której dziecko to kolejne dobro konsumpcyjne, jakie odpowiednio zamożny człowiek może nabyć, kiedy chce, i zbyć, gdy się znudzi, oraz wychowywanie dziecka tak, jakby realizowało się swój kaprys – tzn. egoistycznie, jak „zachciankę”, nie zważając na dobro dziecka – to postawy, które obserwuje się coraz częściej.

Są one wyrazem zagubienia i zupełnego niezrozumienia sensu rodzicielstwa.

Matka, która realizuje się na wielu płaszczyznach i w różnych rolach społecznych, pokazuje dziecku trudną sztukę życia, wyborów i łączenia z pozoru niemożliwych do pogodzenia obowiązków. Uczy zborności i organizacji. W wirze „życiowych konieczności” nie można jednak zgubić przekonania, że człowiek jest najważniejszym podmiotem naszych działań – nie można zagubić dziecka.

W wychowaniu czas jest niepowtarzalny. Nie da się wychować dziecka w żaden inny sposób, tylko będąc dostępnym i przewidywalnym. Nie wydaje się wskazane, aby w dzisiejszym wychowaniu stosować sztuczne podziały na czynności i obowiązki kobiece czy męskie.

Macierzyństwo jest biologicznie i psychofizycznie związane z kobietą, ale właśnie dlatego musi ona zrobić wszystko, aby umożliwić swojemu mężczyźnie dojrzewanie do dwurodzicielstwa. Egoistyczne zawłaszczanie przez kobietę relacji z dzieckiem odbija się na ogół na procesie wychowawczym i potencjalnie przysparza w przyszłości problemów.

Dojrzałe podejście kobiety do roli macierzyńskiej zakłada „zrobienie miejsca” dla relacji dziecka z ojcem.

W rodzinach, dla których rzeczywistość transcendentna ma znaczenie pierwszorzędne, relacje układane są w oparciu o stosunek do Boga. Tego rodzaju uporządkowanie ustala hierarchię wartości i rozwiązuje wiele wątpliwości oraz problemów związanych z właściwymi wyborami.

Wychowanie dziecka jest zadaniem, do którego nie sposób dość dobrze się przygotować teoretycznie. Wszystkie sytuacje dzieją się „na bieżąco” i zarówno matka, jak i ojciec są zmuszeni do działania tu i teraz.

Nie zawsze podjęcie przez kobietę powołania do bycia żoną i matką jest łatwe. Jedną z przeszkód w kobiecie stanowi niewykształcenie tzw. uczciwości wyższej na skutek wadliwego wychowania, traumatycznych przeżyć czy ubogiego duchowo środowiska, które nie zaspokajało potrzeb psychicznych i nie nauczyło otwartej postawy.

Jeżeli kobieta spotka na swojej dorosłej już drodze osoby, które będą otwarte, cierpliwe, które pokażą, jak inaczej można żyć, jeżeli spotka się z akceptacją i afirmacją swojej osoby, to będzie dla niej szansa na nauczenie się postawy miłości.

Młode dziewczyny współcześnie muszą pokonać wiele przeszkód na drodze przygotowania się do macierzyństwa.

Są nimi na pewno ideologie, które bardzo agresywnie promują poglądy, że dziecko utrudnia samorealizację, że macierzyństwo jest wyrazem uwikłania i przegrania szans na spokojne i ciekawe życie.

Hałas, jaki czynią lobbyści tych ideologii, sprawia, że wiele młodych osób zastanawia się, czy rodzina, małżeństwo, rodzicielstwo są warte zachodu i poświęcenia; czy sztuka przystosowania się do siebie nawzajem, życzliwość, bycie dobrym to nie przestarzałe, nieaktualne zalecenia nieprzystające do dzisiejszego świata walki i konfrontacji.

Realizacja siebie może następować na różnych drogach i w różny sposób. Młodzi ludzie artykułują potrzebę przynależności i bezpieczeństwa, wsparcia i miłości. Jest to zgodne z ustaleniami badań z zakresu profilaktyki zachowań ryzykownych, takich jak m.in. sięganie po alkohol, narkotyki, palenie papierosów, agresja, przedwczesna inicjacja seksualna.

W nowoczesnej profilaktyce jednym z najważniejszych czynników chroniących młodego człowieka przed zachowaniami ryzykownymi jest silna więź emocjonalna z rodzicami, oparta na zaufaniu, akceptacji i na jasnych zasadach.

Budowanie takiej pomocnej, uzdrawiającej więzi następuje tylko i wyłącznie na bazie prawidłowej postawy rodzicielskiej, a jest ona sztuką i umiejętnością, do której przygotowujemy się przez wiele lat.

Trzeba jednak podkreślić, że nie ma rodziców doskonałych.

Nie sposób nimi być. Wystarczy jednak być dobrym rodzicem, gdyż celem nie jest doskonałość i perfekcja, ale wychowanie dzieci do tych wartości, które są najważniejsze.

Zarówno matka, jak i ojciec mają prawo do błędów i pomyłek – co jest rzeczą ludzką – ale najistotniejsze jest zdystansowanie i krytyczne podejście do swoich działań tak, aby zmienić je, kiedy się stwierdzi, że popełnia się błędy, albo kiedy efekty działań rodziców mijają się z ich zamiarami.

Na wielokrotne i bardzo mocne podkreślenie zasługuje fakt, że to rodzice są dla siebie najważniejszymi partnerami, a ich relacja i więź są fundamentem oraz „zwornikiem”. Ona też jest pierwotna w stosunku do rodzicielstwa, daje podstawę bezpieczeństwa relacji z dzieckiem. Małżonkowie powinni o nią dbać, pielęgnować ją i rozwijać.

Dziecko jest darem, dodanym do ich więzi, aby ubogacić ją i sprawdzić.

Relacja z dzieckiem nie służy temu, aby zastąpić relację z partnerem życiowym. Dziecko w rodzinie jest „przechodniem” danym rodzicom na jakiś czas, na pewien etap w ich życiu – może to być dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat.

Po odejściu dziecka z gniazda rodzinnego, usamodzielnieniu się i osiągnięciu dojrzałości relacje między rodzicami mają trwać nadal. Matka i ojciec muszą wyrazić zgodę na te przemiany. Dziecko rozwijając się, dojrzewając, zmienia się.

Inne są jego możliwości i potrzeby. Relacja z dzieckiem musi wobec tego ulegać w historii rodziny wielokrotnym metamorfozom. Kto tego nie rozumie, naraża się na wielkie frustracje.

Kobiety, które w macierzyństwie podążają drogą do samorealizacji i zgodnie z tym dokonują wyborów życiowych, robią coś bardzo ważnego. Najbardziej opłacalna inwestycja rodzicielska to system dobrych oddziaływań na początku życia dziecka.

Wychowanie do macierzyństwa nie może być mylone z udziałem wyłącznie w takich programach jak „szkoła rodzenia”.

Jest to cały system działań, w którym musi brać udział rodzina, szkoła i Kościół, ale także media, gdyż „klimat” wokół macierzyństwa może sprzyjać lub utrudniać tworzenie prawidłowych poglądów i postaw wobec rodzicielstwa.

Wychowanie do macierzyństwa to nie kurs czy szkolenie, ale całe życie kobiety, niezależnie od tego, czy biologiczne macierzyństwo będzie jej udziałem.

 

Autor: Ewa Pohorecka – psycholog, dyrektor oświatowej poradni specjalistycznej Ośrodka Wczesnej Pomocy Psychologicznej. Matka czworga dzieci.

 

Źródło: deon
Foto: istock/PeopleImages/ trioceanChris Cross/ SanneBerg/ Anastasiia Stiahailo/ vlada_maestro/ CREATISTA/ g-stockstudio/ Highwaystarz-Photography/ Alessandro Biascioli/ LSOphoto

Bez kategorii

Jak być spełnioną mamą? Sposób na szczęśliwe macierzyństwo

Opublikowano

dnia

Autor:

Każda z nas pragnie być matką szczęśliwą, spełnioną, a do tego idealną. Ale ile kobiet, tyle wzorców: według doświadczeń wyniesionych z domu i własnych wizji. Mam dla nas, mam, propozycję. Kiedy już więc potkniemy się po raz enty na osobistych pomysłach na macierzyństwo i zawiodą porady naszych mam, przyjaciółek i babć, proponuję, również jako matka, zwrócić się do Maryi.

Najdoskonalsza z matek

Zawsze chciałam być żoną. Sakramentalny związek z kochanym mężczyzną był obiektem moich marzeń od naprawdę młodych lat. Ale pragnienie zostania matką nie pojawiło się natychmiast w chwili, gdy tylko z mężem przekroczyliśmy próg sypialni.

Dodatkowo moje problemy zdrowotne wprawdzie nie zamykały nam drogi do rodzicielstwa, ale bardzo ją utrudniały. Bez żalu godziliśmy się z tym, ciesząc się sobą nawzajem. Aż w końcu przyszedł ten dzień, gdy – by rozwiać wątpliwości – trzeba było wykonać test ciążowy… Tak się zaczęło. Historia, jakich miliony.

Jak miliony przyszłych matek na całym świecie wkroczyłam w przeplatane stany euforii i lęku. Kogo teraz słuchać? Siebie? Zupełnie niedoświadczonej w roli matki? Własnej mamy? Doświadczonej, ale przecież z perspektywy czasu widoczne jak na dłoni pozostawały zarówno jej mądrość i poświęcenie, jak i błędy, których z całego serca nie chciałam powielać. Sióstr? Przyjaciółek? Słuchałam wszystkich po trochu: opinii czasem zgodnych, często sprzecznych.

Aż w końcu zwróciłam się do Matki, której przykład realizacji macierzyństwa może być dla każdej z nas najpewniejszym wsparciem. Do Maryi – najdoskonalszej z matek.

Oddaj się, czyli zaufaj

Macierzyństwo to ogromne wyzwanie, zmuszające do działania i życia na najwyższych obrotach. Tak większość matek i ojców do niego podchodzi: przede wszystkim jest dużo do zrobienia, począwszy od zajścia w ciążę, przygotowania się do porodu i powitania dziecka w rodzinie, po zabezpieczanie bytu materialnego, wychowywanie i przede wszystkim kochanie.

Na pierwszym miejscu jawi się nam nasza aktywność. Ale nie jest to cała prawda. Macierzyństwo jest także po to, żeby zmienić nas.

Wzbogacić, uzdrowić, nauczyć cierpliwości i wytrwałości, uformować, wzmocnić i przez to jeszcze bardziej zbliżyć do Boga i ludzi. Czego potrzeba, żeby tak się stało? Ja realizuję to poprzez oddanie siebie i dziecka Bogu poprzez Maryję.

Na pierwszy rzut oka, sprawa wydaje się prosta. Wystarczy znaleźć odpowiednią modlitwę (w moim przypadku był to Akt zawierzenia się Jezusowi przez ręce Maryi według św. Ludwika Marii Grignion de Montfort) i wszystko będzie „załatwione”. To jednak za mało.

Tak naprawdę dopiero wtedy rozpoczyna się nasza nieustanna praca nad przemianą serca: swoją postawą i sposobem widzenia, a to już naprawdę może niektóre z nas (popieram te słowa własnym przykładem) wiele kosztować.

Czy łatwo odrzucić swoje (tak naprawdę złudne, ale jak mocno się go trzymamy!) poczucie kontroli nad zdarzeniami i ludźmi? Czy łatwo zdystansować się (na początek) od własnej woli i zdać na wolę Boga, gdy jak sztandar pojawia się nam przed oczami Jego Syn – na krzyżu…? Ktokolwiek próbował, wie, ile samozaparcia czasem to wymaga.

Dlatego Maryja może być dla nas doskonałą przewodniczką w tej szkole. Ona przecież też musiała się tego oddania stopniowo uczyć, gdy z czasem Bóg z każdym kolejnym zdarzeniem w życiu Jej i Jezusa (które możemy śledzić, rozważając choćby tajemnice Różańca), wymagał od Niej coraz większej ufności w Jego miłość.

Ufności praktycznie ślepej wobec tego, co widziały oczy.

Szykuj się do walki

W szkole Maryi zaufanie Bogu nie bierze się jednak „znikąd”. Wynika ono z patrzenia na świat z Bożej perspektywy. Życie Maryi było nieustanną modlitwą i ten fakt sprawiał, że mogła Ona odrzucać zmysłowe doświadczenia i własne ograniczone rozumienie (czy raczej nierozumienie), a zamiast tego odbierać życie z transcendentnej perspektywy Boga.

Na oddanie się Maryi składa się więc po pierwsze modlitwa, w której oddajemy Bogu naszą wolę i prosimy o udzielenie nam Bożej optyki, optyki wiary. Nie jest to oczywiście jednorazowy wysiłek. To stała, uporczywa walka z naszym pragnieniem rządzenia losem, ludźmi, sobą, własnym dzieckiem.

Zachowujemy się, jakbyśmy to my byli bogami. Mówimy Bogu: jesteś dla mnie ważny, ale moja wola niech się dzieje, pomimo tylu „Ojcze nasz”, gdzie próbujemy przekonać Boga, a jeszcze bardziej samych siebie, że słowa „bądź wola Twoja” nie są w nas ciągle kłamstwem.

Broń Boże, nie zachęcam tutaj do porzucenia Modlitwy Pańskiej i w ten sposób rozwiązania „problemu”. Trzeba jednak także prosić, jak prosił Jezusa ów niewidomy: „Panie, abym przejrzał” (Mk 10, 46-52), ze świadomością, że ciągle musimy dorastać do prawdziwego kochania Boga i bycia Mu doskonale posłusznym. Jak Maryja.

Warto tutaj zauważyć, że posłuszeństwo i nasze podejście do niego mogą stanowić osobną trudność. Czy nie kojarzy się nam ono raczej z poddaniem apodyktycznej władzy bez słowa sprzeciwu i możliwości decydowania?

Tu tkwi błąd naszego myślenia. Bóg daje wolność, a bycie Mu posłusznym zawiera w sobie przede wszystkim, o czym tak często w tym kontekście zapominamy, ochronę przed złem, którego możemy doświadczyć także od samych siebie. Posłuszeństwo Bogu to Jego umacniające i pocieszające towarzystwo, a nie pryncypialna kontrola.

Przyjaźń pilnie poszukiwana

Drugi aspekt szkoły Maryi to kobiece przyjaźnie. Potrzebujemy ich na każdym etapie życia, ale w żadnym innym czasie kobieta nie zbliża się tak mocno do innych kobiet, jak wtedy gdy zostaje matką. Przyjaźń między kobietami, zwłaszcza między matkami, już na etapie „wspólnego” bycia w stanie błogosławionym, to coś, czego potrzebujemy jak tlenu. Taki był też zamysł Boży.

W przypadku Maryi Jego odpowiedzią na to pragnienie była postać świętej Elżbiety.

Odkąd w moim życiu zaczęła dominować wizja macierzyństwa, nagle na ulicy zaczęłam dostrzegać głównie kobiety ciężarne, z wózkami lub prowadzące dzieci za rączkę. Lgnęłam i lgnę do chrześcijańskich kobiet – matek jak nigdy wcześniej. Modliłam się przez wstawiennictwo Maryi o jak najwięcej takich przyjaźni.

Bóg spełnił moją prośbę nad wyraz wymownie. Moja najbliższa przyjaciółka (najbliższa w dwojakim znaczeniu: emocjonalnie – duchowo, jak i zwyczajnie odległościowo, Monika mieszka na sąsiedniej ulicy), kobieta w tym samym wieku i w podobnej sytuacji życiowej, zaszła w ciążę kilka miesięcy po mnie. Był to dla nas obu i naszych mężów prawdziwy cud i wielka radość. Teraz wspieramy się, podobnie jak Maryja i Elżbieta, ciesząc się, że być może nasze dzieci także będą się przyjaźnić.

Warto jednak oprzeć tę potrzebę nie tylko na ziemskich przyjaźniach. Osobiście lubię teraz wzywać pomocy świętych matek: św. Moniki, św. Rity i św. Joanny Beretty Molli i w książkach im poświęconych szukać inspiracji dla własnego macierzyństwa.

Ukoronowaniem kobiecych, „niebiańskich” przyjaźni jest sama Maryja. Jest ona w stanie uzdrowić naszą koncepcję kobiecości z wszelkich błędnych przeświadczeń i bolesnych ran, które zniekształcają nasze relacje z innymi kobietami i nierzadko wpływają druzgocąco także na związki z mężczyznami.

Przyjaźń z Maryją to element oddania Bogu siebie i dziecka poprzez Jej ręce. Wzywa nas do zmiany, która rozpocznie się w momencie oddania i będzie trwała, jak przypuszczam, przez całe życie, gdy stwierdzimy, że już nie tylko umiemy żyć, ale i umierać, dla siebie, dla innych, dla Boga. Jak Ona.

Autor: Anna Kaik. Artykuł zainspirowany książką Judy Landrieu Klein „Bądź mamą jak Maryja”, Wydawnictwo eSPe, Kraków 2017

Źródło: deon
Foto: YouTube, istock/Tutye/ asiandelight/ olga_sweetTutye/DenKuvaiev/
Czytaj dalej

Bez kategorii

Matka i córka – szczególny związek

Opublikowano

dnia

Autor:

W miłości matki do córki niezbędny jest zdrowy dystans, aby córka mogła żyć. Symbioza matki i córki, zawsze naturalna z dzieckiem w pierwszym roku życia, nie powinna trwać dłużej, a może być pokusą dla matki.

Relacja matki i córki od samego początku ma w sobie coś szczególnego ze względu na tożsamość płci. Oczywiście na rozwój kobiecości i wewnętrznej integracji córki ma także wielki wpływ ojciec lub jego brak, ale tutaj, ze względu na kobiecą tematykę książki, skupimy się na relacji tych dwóch najważniejszych dla siebie kobiet.

Choć najpierw warto powiedzieć, że tym, co najważniejsze w macierzyństwie, tym głównym przekazem dla dziecka (obu płci) jest szczególne, pierwotne zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, poczucie, że dobrze jest żyć, świat i ludzie są bezpieczni.

Można to „wyssać z mlekiem” matki, otrzymać wraz z jej zdrową, żywą miłością.

A zatem to, co matka może zrobić najlepszego dla córki, to kochać ją bezwarunkowo, otwarcie i ufnie (tak samo zresztą jak i dziecko płci męskiej), ale oprócz tego dodatkowym zadaniem jest zaprosić ją do swego kobiecego świata, pomóc kształtować jej osobowość jako kobiety, przyjąć seksualność, dbać, troszczyć się i pielęgnować jej niepowtarzalność i indywidualność.

W miłości matki do córki niezbędny jest zdrowy dystans, aby córka mogła żyć. Symbioza matki i córki, zawsze naturalna z dzieckiem w pierwszym roku życia, nie powinna trwać dłużej, a może być pokusą dla matki. Chciałabym rozważyć i opisać z obu perspektyw – matki i córki – wszystkie te punkty.

Z perspektywy córki

Dla małej dziewczynki mama jest zawsze kimś wspaniałym, pięknym i posiadającym atrybuty, których ona jeszcze nie ma. Wzbudza podziw. Dziewczynki w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym chcą być takie jak ich mamy: ubierać się podobnie, zachowywać jak one.

To w tym wieku jedną z najprzyjemniejszych zabaw jest przebieranie się w ubrania matki, używanie jej kosmetyków itp. Także zabawy w dom, bycie mamą swoich lalek, to wszystko daje okazję do odtwarzania i naśladowania swojej podziwianej mamy. Może tu pojawić się także rywalizacja między koleżankami – sześcio-ośmioletnimi dziewczynkami – każda chwali się swoją mamą i widzi ją najpiękniejszą i najlepszą.

Dziewczynka w tym wieku uczy się siebie, swojej płci, swojej roli życiowej przez naśladownictwo.

Wie na pewno, że chce być taka jak mama. To bardzo ważny okres rozwojowy i jak widać, ważne jest, by dziewczynka mogła jak najwięcej przebywać ze swoją matką, towarzyszyć jej, pomagać, przyglądać się.

Oczywiście może uczęszczać do przedszkola czy być pod opieką babci albo niani, ale chodzi o to, by na co dzień miała też dużo kontaktu z własną mamą, by nie był to kontakt sporadyczny i odświętny.

Z perspektywy matki

A co po stronie dorosłej kobiety, mamy małej dziewczynki?

Bardzo wiele zależy od jej osobistej dojrzałości, poczucia spełnienia w związku małżeńskim, integracji płciowej, tego, czy córka była dzieckiem chcianym i oczekiwanym, czy też przyjętym niechętnie, z lękiem i złością, w poczuciu zniszczenia czy zagrożenia swoich planów życiowych.

Czy chciała mieć córkę czy syna. Czy była otwarta na obie możliwości. We wszystkich tych niekorzystnych dla córki okolicznościach będzie się ona czuła opuszczona, odtrącona lub niekochana.

Wiele dorosłych kobiet dopiero w psychoterapii lub innej formie pracy psychologicznej albo duchowej przeżywa cały ból, żal i rozpacz z powodu takich niechętnych czy wręcz wrogich uczuć matki do siebie. Jest to tym trudniejsze, że uczucia te u matki są najczęściej nieuświadomione lub mocno tłumione i deklaracje słowne mogą być zupełnie inne.

Jedna z moich pacjentek potrzebowała kilku lat terapii, żeby – jak to określiłyśmy – zacząć patrzeć na matkę własnymi oczyma, a nie przez pryzmat tego, co matka o sobie mówiła, a co było sprzeczne z tym, co robiła. Mówiła o poświęceniu dla córki, a była skoncentrowana na sobie, mówiła o trosce, a nie przyjmowała słów i potrzeb córki, nie rozumiała jej.

Mała dziewczynka, czując brak akceptacji czy nawet brak miłości ze strony swojej matki, a sama kochając i podziwiając, doświadcza bardzo trudnej emocjonalnie sytuacji i doznaje wielkiego cierpienia. Jak powietrza i słońca potrzebuje bowiem miłości i odzewu.

W sytuacji, gdy jej gorące uczucia zostają nieodwzajemnione, musi coś z nimi zrobić: odciąć się od nich, zamrozić je, zaprzeczyć im. Zaczyna także czuć się gorsza od matki, brzydka, niezasługująca na miłość, a jako nastolatka – niekobieca, lękająca się, że nikt jej nie pokocha.

Nie jest też dobrze dla córki, gdy matka, sama niepewna siebie i swojej kobiecości, przyjmuje zachwyt dziewczynki jako coś, czym sama się karmi i co staje się dla niej niezbędne do życia, a więc oczekuje go potem i wymaga. Dobrze jest, gdy dorosła kobieta ma pewien dystans do tej idealizacji, a przede wszystkim, gdy jej nie potrzebuje, choć jest to oczywiście miłe i cieszy serce.

Jest to ważne też dlatego, że przychodzi czas, gdy córka zaczyna się buntować. Nie jest niczym złym, gdy relacja z matką w okresie dojrzewania jest burzliwa. Matka uczyła ją od małego, jak się zachowywać, jakie wartości wyznawać, jakie cechy w sobie rozwijać, przekazała swoją wiedzę o świecie. Decyzja, czy i czego z tych przekazanych prawd się trzymać, należy do córki.

Ten okres buntu jest potrzebny, by córka mogła doświadczyć swojej odrębności i będąc tej samej płci, zróżnicować się od matki. Wtedy, w wieku kilkunastu, często powyżej szesnastu lat, matka nie jest już najpiękniejsza, najgustowniej ubrana, nie chce się pożyczać jej ubrań.

Także sekrety i tajemnice, zwierzenia dotyczące pierwszych zauroczeń chłopcami i zakochania się, pytania o sens życia powierza się chętniej rówieśnicom i przyjaciółkom. Matka zostaje zdetronizowana.

Konfrontacja jest konieczna, aby córka zdobyła własną przestrzeń życiową.

Zwrócenie się córki „przeciw” matce dokonuje się inaczej niż w przypadku chłopców, ponieważ dziewczyna potrzebuje chociaż częściowej identyfikacji z matką. Trzeba więc, aby córka spojrzała na matkę z dystansem i ujrzała w niej też cechy pozytywne.

Dorastająca dziewczyna, balansując między pragnieniem, by zadowolić matkę, i by się od niej uwolnić, wchodzi w dorosłość. To prawidłowe i zdrowe dla rozwoju nastolatki, bardzo trudne natomiast dla matki, jeśli jest niedojrzała lub wręcz infantylna, jeśli nie ma własnych przyjaciółek i marzyła o przyjaźni z córką, jeśli nie żyje w satysfakcjonującym związku małżeńskim.

W tym czasie w optymalnym wariancie matka nadal dyskretnie czuwa nad córką i obie uczą się swojej różnorodności i nowej, bardziej realistycznej bliskości. Znają lub poznają nawzajem swoje zalety oraz wady i ograniczenia, na spokojnie, nie w wirze emocji.

Córka w rzeczywistej wolności powinna móc wybrać swoją dorosłą drogę życiową: studia, zawód, sposób życia, męża. Nie ma tego robić dla matki, by coś jej zrekompensować lub wynagrodzić, według jej pomysłów i idei, ale dla siebie.

Zagrożenia

Spójrzmy więc raz jeszcze, co w tej szczególnej relacji – „kobieta rodzi kobietę” – może być zagrożeniem. Matka może uznać córkę za swoje przedłużenie, a jej życie za prostą kontynuację swojego.

Będzie się tak działo wtedy, gdy sama nie czuje się dobrze w swojej kobiecości, gdy nie jest w niej w pełni zakorzeniona, gdy była nadmiernie lub zbyt mało związana ze swoją matką, gdy nie żyje w dobrym związku z mężczyzną, gdy życie i świat przeżywa jako nieprzyjemne i niebezpieczne – będzie wtedy próbowała pozostać z córką w symbiozie charakterystycznej dla początków życia dziecka.

Może tego dokonać na różne sposoby – spróbuję opisać najczęściej spotykane.

Po pierwsze, matka może dokonać swoistej kastracji córki, dając jej negatywny przekaz o kobiecości i seksualności. Może być nadopiekuńcza, wyręczając ją we wszystkim, nie szanując zdrowych granic i odrębności.

Przekazuje w ten sposób córce, że jest słaba, byle jaka, a świat niebezpieczny i że bez mamy nie da się w nim żyć. Tak wychowana córka będzie mieć kłopoty z usamodzielnieniem się, separacją, odejściem w świat, budowaniem własnego życia.

Po drugie, matka może też dokonać swoistej zamiany miejsc w rodzinie, przekazując córce, że sama jest słaba, nieporadna, chora, samotna, skrzywdzona, córka natomiast silna, zaradna i niezbędna matce do przeżycia. Matka nie pozwala w ten sposób córce odejść i stać się kobietą wolną i niezależną.

Może także oczekiwać wdzięczności i opieki za wychowanie, nie pozwalając córce na budowanie związku i założenie nowej, młodej rodziny. Zdarzają się rodziny, w których taki niszczący związek matki i córki jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.

Optymistyczne jest to, że zawsze można ten „chory” przekaz zatrzymać. Jednak żeby było to możliwe, któraś z kobiet musi wreszcie stanąć twarzą w twarz wobec krzywdy, jaką wyrządzono jej w dzieciństwie, wobec zranień zadanych przez własną matkę i zniewoleń i przez terapię psychologiczną lub uzdrowienie duchowe raz jeszcze, teraz już świadomie, spotkać się i zmierzyć ze swoim cierpieniem.

Opłakać je, pożegnać, uwolnić się od niego, zrozumieć i wybaczyć. To oznacza też wzięcie odpowiedzialności za swoje życie. By to zrobić, trzeba zostawić, a czasem nawet odrzucić to, co w historii rodzinnej i przekazach generacyjnych, szczególnie tych dotyczących linii kobiecej, jest ograniczające czy nawet niszczące.

Przekazy te bywają bardzo różne, na przykład: „Kobieta musi być silna, mężczyźni są słabi”, „Trzeba liczyć tylko na siebie”, „Dzieci są niewdzięczne” itp.

Warto poznać historię nie tylko swojej matki, ale też babki i ciotek, aby lepiej zrozumieć swoje życiowe wyposażenie. Zrozumieć i przyjąć też to wszystko, co jest w nim dobre i cenne i co może być w życiu podporą. Móc w wolności stać się zarazem podobną do kobiet w swojej rodzinie i różną od nich.

Autor: Barbara Smolińska

 

Więcej w książce: Duchowość kobiety – Józef Augustyn SJ (red.)

Źródło: deon
Foto: istock/evgenyatamanenko/ Ridofranz/ fizkes/morrowlight/ gpointstudio/Highwaystarz-Photography/ evgenyatamanenko/Halfpoint/PeopleImages
Czytaj dalej

Bez kategorii

100 milionów krawatów w prezencie.. czyli Dzień Ojca w liczbach

Opublikowano

dnia

Autor:

Każdego roku Dzień Ojca obchodzony jest w Stanach Zjednoczonych w trzecią niedzielę czerwca, a miliony Amerykanów przygotowują się do uhonorowania ojców w całym kraju. Skąd pochodzi to święto jak wyglądają jego statystyki?

1. Kiedy po raz pierwszy obchodzono Dzień Ojca w Stanach Zjednoczonych?

Według History.com pierwszy odnotowany Dzień Ojca datuje się na 19 czerwca 1910 roku. Dzień podobno rozpoczęła Sonora Smart Dodd ze Spokane w stanie Waszyngton, córka weterana Wojny Secesyjnej.

Dodd była poruszona jak zobaczyła sukces, jaki odniósł Dzień Matki, który został ustanowiony trzy lata wcześniej i rozpoczęła obchody dnia, który honorował ojców. Stan Waszyngton obchodził jako pierwszy w kraju Dzień Ojca.

2. Który prezydent USA ustanowił Dzień Ojca oficjalnym świętem?

Według Biblioteki Kongresu, 62 lata po pierwszych w kraju obchodach Dnia Ojca, prezydent Richard Nixon podpisał proklamację, zgodnie z którą na stałe ustanowiono Dzień Ojca w Stanach Zjednoczonych, ustalając jego datę na trzecią niedzielę czerwca.

Prezydent Lyndon Johnson złożył deklarację zatwierdzającą to samo sześć lat przed Nixonem, ale jej nie podpisał.

3. Ilu ojców jest w USA?

Spis powszechny w USA wykazał, że w 2014 roku było 72,2 miliona ojców w wieku 15 lat i starszych, zgodnie z raportem agencji Men’s Fertility and Fatherhood.

4. Ilu samotnych ojców jest w USA?

Według amerykańskiego spisu ludności w 2021 roku około 2 milionów mężczyzn zostało uznanych za samotnych ojców mieszkających z dziećmi poniżej 18 roku życia.

5. Ilu ojców przebywających w domu jest w USA?

Spis powszechny w USA oszacował, że w 2021 roku było 204 000 ojców pozostających w domu.

6. Ile dzieci jest w USA?

Według danych Funduszu Obrony Dzieci w 2019 roku w Stanach Zjednoczonych było około 73 milionów dzieci.

7. Ile pieniędzy wydaje się na Dzień Ojca?

Zgodnie z prognozami opublikowanymi przez National Retail Federation (NRF), wydatki na Dzień Ojca w 2023 roku mają wynieść 22,9 miliarda dolarów. Szacunek ten jest wyższy o 14,5% od prognozy wydatków NRF na Dzień Ojca od 2022 r.

8. Ile krawatów sprzedaje się w Dzień Ojca?

Według Infoplease – internetowej encyklopedii, almanachu i atlasu, każdego roku sprzedaje się około 100 milionów krawatów w Dzień Ojca.

9. Ile kartek na Dzień Ojca jest ofiarowanych?

Według Hallmark, wiodącego producenta kart okolicznościowych, tego dnia przesyłanych jest około 72 milionów kartek. Producent kart twierdzi, że Dzień Ojca jest czwartym co do wielkości świętem wysyłania kart.

10. Ile wyda przeciętny Amerykanin się na prezenty na Dzień Ojca?

Zgodnie z prognozą National Retail Federation NRF na 2023 rok, Amerykanie, którzy planują świętować Dzień Ojca, wydadzą średnio 196,23 USD na prezenty. Szacunek ten jest wyższy o 24,44 USD od prognozy prezentów na Dzień Ojca, którą NRF przewidywał w zeszłym roku.

 

Źródło: foxbusiness
Foto: istock/ DGLimages/ Drazen Zigic/seb_ra
Czytaj dalej
Reklama
Reklama

Facebook Florida

Facebook Chicago

Reklama

Kalendarz

maj 2023
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
293031  

Popularne w tym miesiącu