Połącz się z nami

News USA

Depresja to głód miłości

Opublikowano

dnia

Depresja – nieoczekiwana i trudna wędrówka wewnątrz siebie, smutek, ból, podcięte skrzydła, człowiek za burtą. Ale kiedy ustępuje, wszystko ulega zmianie…

O depresji wiemy już prawie wszystko, a mimo to nie przestaje ona nękać ludzkości, więcej nawet, jak na ironię wydaje się nasilać. Można o niej mówić precyzyjnym językiem psychiatrii i psychologii, ale można też wieloznacznym i symbolicznym językiem Biblii. Chociaż bowiem jako dobrze opisaną jednostkę chorobową depresję można rozpoznać i odpowiednio leczyć, to jednak pod wieloma względami przywodzi na myśl biblijne plagi, które nękały ludzi i zmuszały ich do zmiany postępowania i nawrócenia.

Istotnie, depresja spada na człowieka jak plaga – nieoczekiwanie i bez zapowiedzi i zawsze zastaje go nieprzygotowanym. Jest jak anioł spustoszenia, który przechadza się między ludźmi i rozkłada swój namiot ciemności i mroku nad niektórymi, kierując się przy tym własnymi niezrozumiałymi kryteriami. Dla człowieka, nad którym go rozpostarł, w jednej chwili wszystko traci sens. Dopiero gdy ciemność zacznie ustępować, z mroków powoli wyłania się kształt rzeczy, taki sam, ale już nie ten sam, co dawniej. Wszystko uległo zmianie.

Często spotykam ludzi w depresji. Niektórym jest mi dane towarzyszyć i dzięki ich świadectwu otrzeć się o ten tajemniczy i porażający stan ludzkiego ducha i ciała. Nie można tego oddać słowami. Ale poprzez słowa -często trudne i bolesne – odbywa się dialog z nimi i poprzez słowa dokonuje się uzdrowienie. Poniższe refleksje są rodzajem osobistego notatnika, w którym na marginesie jakby jednej z dość typowych historii depresji zapisywałem krótkie uwagi. Zawierają one kilka ważnych dla mnie pojęć, rodzaj słów-kluczy do tajemnicy depresji. Ufam, że pomogą choć trochę zarówno tym, którzy są w depresji, jak i tym, którzy żyją obok, często jak gdyby nic się nie działo.

Szok

Przestraszyłaś mnie. Nie należę do osób lękliwych, ale na twój widok poczułem się nieswojo. Czy to aby na pewno ty? W wymiętej sukience, z niedbale zaczesanymi włosami, znużonym wyrazem twarzy i spłoszonym wzrokiem wcale nie przypominałaś mi rezolutnej i żywiołowej studentki, którą poznałem kilka lat wcześniej. Dobrze, że spotkaliśmy się w ciemnym holu naszego domu zakonnego i moje zmieszanie nie było nazbyt widoczne. Poprosiłaś wtedy o kierownictwo duchowe, tłumacząc, że się pogubiłaś. Zgodziłem się, ale od początku czułem, że dopóki nie wyjdziesz z tego, o żadnym kierownictwie nie ma mowy. Nie pamiętam, czy już wtedy użyłem słowa „depresja”, jednak aura „uciążliwej nocy”, jaką jest owa dzisiejsza plaga, wyraźnie roztaczała się wokół ciebie. Długo nie mogłem uwierzyć, że właśnie ty znalazłaś się w depresji. Jak to możliwe? Co się stało? Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że jestem jednym z długiej listy „przyjaciół Hioba”, którzy współczując (nieświadomie?) szukają jednocześnie winnych.

Trud rozmowy

Ciężkie i mozolne były nasze pierwsze rozmowy, prawie jak nauka obcego języka. Każde nieostrożne słowo, wspomnienie radosnej przeszłości lub miłych doświadczeń w grupie przyjaciół wywoływało cierpienie i smutek na twojej twarzy. A mimo to chciałaś rozmawiać. Mimo bólu i jakiegoś niewyrażalnego ciężaru, który wydawałaś się dźwigać, smutnym i wygasłym głosem opowiedziałaś mi nieznaną wersję własnej historii, tak odmienną od tej, którą pamiętałem z czasów pierwszej znajomości. Człowiek zawsze jest tajemnicą, ale w depresji staje się „tajemnicą do kwadratu”, bo wtedy jest jakby kliszą fotograficzną własnego obrazu – co było jasne, teraz jest ciemne, a ciemne – teraz wszystko „wyjaśnia”. Powoli uczyłem się języka, jakim się posługiwałaś, i w wolnych chwilach powtarzałem nowe słówka – te dobre, budzące nadzieję, by ci je często powtarzać, oraz te złe, drażniące i raniące, by ich unikać, tak jak się unika wypowiadania imion osób zmarłych, gdy obecni są ich najbliżsi. Słów złych było zdecydowanie więcej, bo człowiek w depresji to „człowiek pozbawiony”, pozbawiony osób, rzeczy, miejsc, możliwości. Pozbawiony czegoś rzeczywistego lub wyimaginowanego, częściej może nawet tego drugiego.

Zdradzona miłość

Słowo „miłość” budziło najwięcej emocji. Gdy cichym głosem snułaś opowieść o nim – „miłości twego życia” – i o tym, jak ważny był dla ciebie, wciąż jeszcze mogłem wyczuć ogromną siłę i ciężar uczucia, którym go obdarzyłaś. Uczucia mają swój ciężar gatunkowy, podobny do tego z dziecięcych wyliczanek „kocha, lubi, szanuje…”. Zapewne w tym przypadku był to ciężar zbyt wielki jak na barki młodego człowieka. Tak bardzo potrzebowałaś miłości, że gdy pojawił się na horyzoncie on – „wyśniony ideał mężczyzny” – całą siłą swego pragnienia rzuciłaś się w jego ramiona i chciałaś, by cię z nich już nigdy nie wypuścił. Zapewne on właśnie miał zastąpić ci chłodnego i nieobecnego przez długie lata ojca, ciągle zapracowaną mamę, rodzeństwo zajęte swoimi sprawami i kilka innych nieudanych miłości. A on ledwie potrafił kochać za siebie samego. Nawet nie zauważyłaś, kiedy go to przerosło. Przestraszył się, zawahał, ale w końcu odszedł… A ciebie ciężar pociągnął na dno rozpaczy, w otchłań depresji. Czy to była jego wina? Nie! Choć na pewno jego „winą” było to, że rozbudził w Tobie owo głębokie pragnienie miłości przez długie lata tłumione i kontrolowane. Depresja to choroba braku miłości – uleczyć ją można tylko miłością i z miłością.

Milcząca obecność

Gdy przychodziłaś na kolejne spotkania i snułaś swoje urywane i smutne opowieści, często milczałem. Trochę z obawy, by cię niepotrzebnie nie dotknąć jakimś słowem, częściej z bezsilności, bo cóż można było tu powiedzieć; za którymś razem tanie słowa pociechy więzną w gardle. Widziałem, jak cię raniły „dobre rady” twoich bliskich: „Weź się w garść!”, „Postaraj się!”, „Przecież zawsze tak dobrze sobie radziłaś!”. A ty tymczasem pragnęłaś ciszy, w której można zniknąć, po prostu nie być. Dlatego na długie godziny zaszywałaś się we własnym łóżku, szukając upragnionego niebytu. Ale oni tego nie rozumieli i odmieniali przez wszystkie możliwe czasy i przypadki pojęcia: lenistwo, wina, a nawet grzech. To tylko wzmagało nieznośny ciężar istnienia. Osoba w depresji jest jak człowiek z rozległymi oparzeniami – gdzie byś nie dotknął, tam będzie bardziej bolało. Dlatego – zwłaszcza na początku – trzeba ograniczyć do minimum konieczny kontakt, ale nie wolno z niego rezygnować. Trzeba być obok, pielęgnować, cierpliwie czekać, nasłuchiwać, po prostu kochać.
Trochę to trwało, zanim udało się nam przekonać rodzinę, że to choroba, a nie zła wola czy lenistwo. „To nie twoja wina!” – powtarzałem im aż do znudzenia, prosząc, by poczekali, by nie robili zdziwionych min, ale okazywali życzliwość i byli cierpliwi. Tylko mama rozumiała to bez tłumaczenia.

To nie twoja wina!

Gdy się popełniło błąd lub nawet zgrzeszyło, czymś naturalnym i oczywistym wydają się wyrzuty sumienia i odpowiednia kara. Ale jak znosić poczucie winy, które nie ma żadnej wyraźnej przyczyny, w którym nie wiadomo za jakie grzechy ponosi się nieproporcjonalnie wielką karę? A ten mechanizm nierzadko jest jądrem depresji. Całymi tygodniami zamęczałaś się litaniami samooskarżeń i ostrych wyrzutów kierowanych pod własnym adresem. „Zawsze byłam do niczego! Słusznie ludzie mnie nie lubią! Byłam zbyt wyniosła i ambitna! Jestem nic niewarta! Nic nie potrafię! To moja wina! Moja bardzo wielka wina!…”. Oczywiście, nigdy nie jest tak, że jesteśmy zupełnie bez winy, ale też nie jesteśmy winni wszystkiemu, co złe na tym świcie! „To nie twoja wina, że jesteś w depresji!” – powtarzałem ci to tak wiele razy, że w końcu stało się to twoją mantrą, która uwalniała stopniowo od poczucia winy. „To nie twoja wina, że nie czułaś się dostatecznie kochana przez rodziców! To nie twoja wina, że on odrzucił twoją miłość! To nie twoja wina, że…”. Skąd brałem pewność, że to dobra formuła? Pomyśl sama: czy poczucie winy, które nie prowadzi do nawrócenia, ale do samozniszczenia, może pochodzić od Boga? Czy Boży Duch przynosi w duszy takie owoce?

Kryjówka – „Bądź dla siebie dobra!”

Czasem, by przetrwać najgorsze godziny, trzeba uciec i schronić się przed całym światem. Najlepiej w miejscu z góry upatrzonym. Ustaliliśmy wspólnie tę strategię, zakładając jednocześnie, że nie jest to sposób na życie, ale na przetrwanie. Jak rozbitek na bezludnej wyspie zebrałaś w twojej kryjówce rzeczy, które według ciebie najpotrzebniejsze były do przeżycia -śmieszną maskotkę-przytulankę, zasuszony bukiet róż, śliczny album parków narodowych Ameryki, zdjęcia ukochanych miejsc i osób, zabawne a mądre wiersze ks. Twardowskiego i parę innych czytadeł, kilka płyt CD z ulubioną (ckliwą) muzyką. Patrząc z boku – bezładny zbiór sentymentalno-infantylnych elementów, ale dla ciebie to były synonimy ziemi, wody, powietrza i podobnych elementów życia, „dziurki od kluczy do raju miłości”. Mając to wszystko na wyciągnięcie ręki, by posłużyć się tym w chwili największej udręki, czułaś się bezpieczniej. To nie grzech mieć takie miejsce. To był też początek nowej filozofii, którą ochrzciliśmy hasłem „Bądź dla siebie dobra!”. Tak stworzyłaś sobie kryjówkę, z której wychodziłaś do pracy i czasem w lepszych momentach nieśmiało jak ślimak ze skorupy wychylałaś się w stronę zagubionego gdzieś świata.

Przeżyję najbliższe 15 minut!

Depresja – jak wszystko na tym świecie – też kiedyś mija! Marna to pociecha, zwłaszcza dla kogoś, kto stracił zmysł czasu, a nie osiągnął szczęścia wiecznego. Mimo to kryje się w tym głęboka prawda: nawet najgłębsza, najstraszniejsza depresja kiedyś minie! Dlatego przede wszystkim trzeba wytrwać. Warto wytrwać!
Wbrew pozorom depresja ma też swoje niże i wyże. Dla ciebie najtrudniejsze były wczesne poranki, ale wieczory już były znośne, prawie z innej rzeczywistości. To zmusiło cię do rozmyślań nad tajemnicą czasu i do stworzenia pewnej prostej zasady. Pamiętam, że w najtrudniejszych chwilach zaczęłaś powtarzać sobie: „Po pierwsze – przeżyj najbliższe 15 minut!” i szłaś zrobić cokolwiek, chociażby herbatę lub umyć zęby. I zakazywałaś sobie myśleć o tym, co będzie za kwadrans. Św. Ignacy z Loyoli radził człowiekowi w strapieniu czekać cierpliwie na pocieszenie – to rzecz niemożliwa dla człowieka w depresji. Ale twoje „Przeżyj najbliższe 15 minut!” wydaje się trafną modyfikacją tej cennej reguły. Ignacy byłby z ciebie dumny!

Lamentuj, ale nie rozpaczaj!

„Chyba sobie Ojciec żarty stroi!” – odcięłaś się ostro, gdy pierwszy raz powiedziałem ci o psalmach i o tym, że można się nimi modlić, angażując cały arsenał negatywnych emocji, którymi biło twoje serce. Ty byłaś wściekła i miałaś wątpliwości, czy On w ogóle istnieje, a ja namawiałem cię, by do Niego mimo wszystko mówić. Nie mogłaś uwierzyć, że taka może być modlitwa – agresywna, niecierpliwa, bolesna, pełna wyrzutów wobec Boga i całego świata, a mimo to kierowana do Boga. Czy Bóg wysłuchuje takich modlitw? Jeśli nie takich, to jakich?… Spora część ludzkości tylko w taki sposób się modli, więc czemu i ty byś nie mogła? Jaki obraz Boga nosisz w tej smutnej głowie? Obraz sklerotycznego i zazdrosnego Starca z siwą brodą, który zapomniał o tobie i całym świecie i umila sobie wieczność słuchaniem anielskiego „Święty, Święty, Święty”? Bóg jest bliżej ciebie teraz niż kiedykolwiek wcześniej, bo dziś ty jesteś zagubioną owieczką, której zatroskany poszukuje. Gdy ciało choruje, dusza modli się o zdrowie dla ciała, gdy choruje dusza, kto się modli za nią? Ciało?… A może Duch Święty, który modli się w nas, gdy sami nie potrafimy się modlić! Ten sam Duch, który zachęcał mnie do modlitwy w twojej intencji. Ten sam Duch, który pobudza Kościół do nieustannej modlitwy. I to psalmami.

Rutyna

Pod koniec drugiego miesiąca poczułaś się lepiej. „Chyba lekarstwa zaczynają działać!” – mówiłaś, choć miesiąc wcześniej bez wielkiego przekonania poszłaś do psychiatry. „Przecież nie ześwirowałam!” – broniłaś się nawet. Poranna walka o przetrwanie trwała jednak niezmiennie dalej i zaczynała się regularnie przedwczesną pobudką o 4.00 lub 5.00 nad ranem. Budziłaś się i nie mogłaś dłużej spać. Zamiast tradycyjnej porannej kawy wypijałaś gorzką filiżankę smutnych łez, beznadziei i głuchego bólu.
Z czasem jednak coś się zmieniło. Zaczęłaś mówić o swoim stanie jakby innym językiem, z większą akceptacją i zgodą. Smutne słowa psalmu
– Łzy stały się dla mnie chlebem we dnie i w nocy, gdy [ludzie] mówią mi co dzień: „Gdzie jest twój Bóg?” (Ps 42, 4) – które wcześniej lubiłaś cytować, żaląc się na Boga i siebie, w twoich ustach nie brzmiały już teraz tak tragicznie jak dawniej, ale zaczęły przypominać modlitewny lament.

Chemia depresji a głód miłości

Lekarze mówię, że depresja to problem zaburzonego działania neuroprzekaźników w systemie nerwowym. Chodzi o rodzaj anomalii na styku komórek nerwowych, gdzie chemiczny przekaz sygnałów zaczyna szwankować. Właśnie dlatego warto wesprzeć proces zdrowienia pomocą farmakologiczną. O to samo w uproszczeniu chodzi w makroskali: człowiek zaczyna cierpieć na deficyt miłości w życiu. Zamiast kilku wystarczających dotychczas ciepłych słów i gestów zaczynasz potrzebować ich tysiące, jeśli nie miliony. A otoczenie nie ma na to czasu, bo zajęte jest sobą. Ty miałaś to szczęście, że blisko była mama. Nie wiem jak, ale potrafiła ci dać wystarczająco dużo ciepła i wsparcia, byś mogła przetrwać kilka pierwszych tygodni. To siłą jej woli wstawałaś każdego ranka i szłaś do pracy. To dzięki jej determinacji zwróciłaś się w końcu o pomoc do mnie, do psychiatry, do grupy wsparcia. Nawiasem mówiąc, do dziś nie wiem, jak to robiłaś, że nie wyrzucili cię z pracy. Nikt nawet nie zorientował się, że jesteś chora, że cierpisz na depresję. Czyżbyśmy doszli już do takiego znieczulenia?

Przyjaciele

W końcu zaufałaś moim radom i zadzwoniłaś do dawnych przyjaciół. Tylko jedna osoba nie miała czasu, ale inne – mile zaskoczone – bardzo serdecznie odpowiedziały na twoją propozycję spotkania. Depresja to samospełniająca się przepowiednia – mówisz „Nikt mnie nie kocha!” i robisz wszystko, żeby to sobie udowodnić, poczynając od najbliższych, a kończąc na ludziach spotkanych przypadkowo na ulicy. Mało kto patrzy na doświadczenie depresji jako na szansę, możliwość pogłębienia relacji z innymi. Spotkania z dawnymi przyjaciółmi szybko cię przekonały, że i oni mają swoje trudne chwile, a nawet ktoś miał krótki epizod depresyjny. Aż miło było patrzeć, jak wraz z rozkwitem kontaktów z nimi powoli wraca w ciebie życie. Wspólny spacer, zakupy, pierwsza od wielu miesięcy wizyta u fryzjera czy krótka wyprawa w góry dokonywały małych cudów. To takie proste, ale jakże prawdziwe: najlepszym lekarstwem na smutek i depresję jest miłość i przyjaźń.

Humor

Kolejną jaskółką powracającego zdrowia były nawroty twego charakterystycznego, to znaczy złośliwego, poczucia humoru. Dobrze pamiętam tę pierwszą, nieśmiałą i niewyraźną, ale jakże sympatyczną, bo wypowiedzianą na zakończenie szczególnie smutnego spotkania. Powiedziałaś – „No to sobie ojciec nazbierał dziś materiałów do ignacjańskiej medytacji o piekle!”. Albo gdy przyniosłaś rysunek znanego krakowskiego kpiarza i śmiałaś się na głos z jego dowcipnej treści – „Twoja depresja w porównaniu z moją depresją jest wprost śmieszna!”. Lub gdy odpierałaś moje argumenty: „To nie twoja wina…”, mówiąc: „Nieźle mnie ojciec wychowuje! To ja godzinami leżę w łóżku, zawalam obowiązki, odcinam się od świata, a ojciec mi mówi «Nie martw się dziecko! Poleż sobie! To tylko depresja!». Czy to jest ta słynna pedagogika jezuicka?”. „Nie wiem – odparłem skonsternowany, bo życzliwość nie jest moją najmocniejszą stroną. Ale od razu dodałem: – Podobno sąd ostateczny też tak ma wyglądać!”. I śmialiśmy się już razem.

Boże, o ileż uboższy byłby ten świat bez śmiechu i humoru! I o dziwo, im większego wcześniej smutku się doświadcza, tym późniejsza radość jest większa. To dobrze wróży tym naszym smutnym czasom! Doświadczyłaś tego, co to są „usta pełne śmiechu”, o których mówi psalmista, bo jak nikt inny znasz też smak gorzkich łez.

Kim jestem?

Depresja jest smutną wędrówką w głąb siebie, odkrywaniem najgłębszych pokładów ciemności, smutku i bólu, doświadczeniem najciemniejszej strony własnego ja. Paradoksalnie właśnie dlatego jest szansą na odkrycie głębokiej tajemnicy istnienia i własnego „ja”. Bo gdy już nie masz żadnego szacunku do samej siebie, gdy we własnych oczach straciłaś zupełnie wartość i powtarzasz „Jestem zerem, chcę umrzeć!”, właśnie wtedy możesz odkryć swoją jedyną i niepowtarzalną wartość, bo nawet wtedy, a właściwie najbardziej wtedy otwarta jesteś na przyjęcie tej wstrząsającej prawdy, że mimo wszystko jesteś godna miłości. Być na dnie i doświadczyć miłości – to zmienia postać rzeczy.

Jak to dokonało się w twojej historii? Może najbardziej doszło do głosu wtedy, gdy opowiedziałaś mi o nieudanych próbach samobójczych. Bardzo kosztowało czy wprost bolało cię to wyznanie, ale przyniosło niewysłowioną ulgę. Bałaś się potępienia i odrzucenia, a doświadczyłaś czegoś odwrotnego – przyjęcia, zrozumienia i serdecznej wyrozumiałości. Każdy na moim miejscu odczułby to samo, gdyby usłyszał o twym geście rozpaczy. Żałowałem, że w tamtych momentach nie było mnie blisko ciebie, że w żaden sposób nie mogłem cię powstrzymać. Wszyscy żałujemy, gdy jest już za późno. Dobrze, że Opatrzność Boża zawsze działa na czas i czuwa ciągle nad nami tak, jak czuwała nad tobą wtedy.

Tajemnica

Nigdy nie mówiłem ci o tym, jak przeżywam spotkania z tobą. To wbrew zasadom pomagania innym. Może jednak warto, byś wiedziała, że podczas spotkań towarzyszyły mi nie tylko uczucia smutku czy przygnębienia wynikającego z bezsilności (chcąc nie chcąc ten, który pomaga, zawsze bierze na własne ramiona coś z depresji tego, komu pomaga). To jednak też istotna część życia i doświadczenia, szczególnie kapłańskiego. Wbrew temu, co myślisz, bardzo wiele skorzystałem w ciągu tych długich miesięcy kontaktu z tobą i bardzo wiele się nauczyłem. I to nie tylko w zbieraniu materiałów do medytacji o piekle. Przeciwnie, odkryłem wiele zapoznanych prawd o człowieku, o Bogu, o świecie i o miłości, która jest kluczem do zrozumienia wszystkich poprzednich. Wiem, że nie rozwiązałem tajemnicy cierpienia, ale nauczyłem się na nie patrzeć inaczej, twoimi oczyma, dziś już spokojniejszymi i skupionymi. Teraz, kiedy widuję cię już rzadko, cieszę się twoją odzyskaną żywotnością i radością życia, która jednak wydaje się inna od tej sprzed lat, jakby dojrzalsza. Boisz się jeszcze mówić głośno o depresji, ale nie lękasz się już trudniejszych dni i nawrotów smutku. Jakbyś po swojemu odkryła znane zasady życia duchowego, że strapienie – nawet to tragiczne, jakim jest depresja kliniczna – jest tylko odwrotną stroną pocieszenia, że kruche życie tutaj jest zapowiedzią czegoś trwałego tam, po drugiej stronie życia, i że Panem wszystkiego jest Bóg. I już nie każesz Mu się tłumaczyć ze wszystkiego, ale akceptujesz więcej i przyjmujesz z pogodą ducha to, co przynosi nowy dzień. Czy nie na tym polega życie?

Zamiast zakończenia

Czy z depresji można wyjść? Samo pytanie nieco sugeruje odpowiedź – zakłada osobiste zaangażowanie, a to trąci niezamierzoną ironią. W depresji bowiem, jak w żadnej innej chorobie, doświadcza się bolesnego bycia przedmiotem, a nie podmiotem własnego działania. Dlatego poprawniej jest mówić, że depresję można przeżyć lub przetrwać, bo ona w końcu minie, aniżeli że się z niej wychodzi. Kto myśli inaczej, co innego ma chyba na myśli. Wytłumaczmy to prostym obrazem: człowiek za burtą, by przeżyć, może próbować utrzymać się na powierzchni wody, ale nie może uciszyć żywiołu, który go wyrzucił na zewnątrz. Kiedy wróci z powrotem do łodzi, odłowiony przez współtowarzyszy podróży, już nigdy nie spojrzy na żywioł z takim samym naiwnym spokojem jak dawniej. Chyba że… – ale to już zupełnie inna historia – spotka kogoś, komu nawet żywioły są posłuszne. Takie spotkanie mogłoby przewartościować wszystko, bo wtedy -jak dowodzą znane skądinąd źródła – nawet chodzenie po wodzie, pośród szalejącego żywiołu, jest możliwe.

Źródło: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/depresja/art,1,depresja-to-glod-milosci.html

News USA

Trump: W czerwcu żaden nielegalny imigrant nie został wypuszczony do USA

Opublikowano

dnia

Autor:

us-customs-and-border-protection1

W środę Prezydent Donald Trump ogłosił, że dane dotyczące nielegalnej imigracji z poprzedniego miesiąca są najniższe w historii Stanów Zjednoczonych. Według niego w czerwcu nie odnotowano żadnych zwolnień nielegalnych imigrantów do kraju, a liczba zatrzymań na granicy południowo-zachodniej wyniosła nieco ponad 6000 osób.

„Amerykańskie granice są bezpieczne i chronione”

We wpisie na platformie Truth Social, Donald Trump podkreślił, że Służba Celna i Straż Graniczna zarejestrowała w czerwcu 25 243 ogólne spotkania imigracyjne, czyli kontakty z osobami próbującymi przekroczyć granicę. Jak dodał, żaden nielegalny imigrant nie został wypuszczony do USA.

„Granice Ameryki są bezpieczne i chronione, i cały świat o tym wie” — napisał Trump.

Tom Homan, doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa granic, poinformował, że na granicy południowo-zachodniej zarejestrowano jedynie 6070 spotkań. Dla porównania, jak zaznaczył Homan, to mniej niż w ciągu jednego dnia pod rządami prezydenta Bidena.

„To mniej niż jeden dzień za Bidena. W rzeczywistości to mniej niż połowa jednego dnia w niektórych okresach” – napisał na platformie X.

Najniższy poziom od dekad

Departament Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) potwierdził te dane w oficjalnym komunikacie. Według raportu:

  • Czerwiec 2025 był miesiącem z najniższą liczbą zatrzymań od początku prowadzenia statystyk,
  • liczba spotkań była o 12% niższa niż poprzedni rekord z lutego,
  • spadek względem średniej z lat 2021–2024 wyniósł aż 89%.

Dodatkowo, 28 czerwca odnotowano zaledwie 137 zatrzymań na granicy z Meksykiem – najmniej w ciągu jednego dnia od 25 lat.

Drugi miesiąc z rzędu: brak zwolnień

Według DHS, drugi miesiąc z rzędu Straż Graniczna nie wypuściła żadnej osoby zatrzymanej za nielegalne przekroczenie granicy. Ma to świadczyć o zaangażowaniu administracji Trumpa w zakończenie kontrowersyjnej praktyki “catch and release”, polegającej na tymczasowym zwalnianiu imigrantów oczekujących na rozprawę.

Liczba tzw. „uciekinierów” – osób, które przekroczyły granicę, ale nie zostały zatrzymane – spadła o 90% w porównaniu z czerwcem 2024 roku.

Kampania wyborcza i nowe dekrety

Ograniczenie nielegalnej imigracji to jeden z głównych filarów kampanii wyborczej Donalda Trumpa w 2024 roku. Od objęcia urzędu w styczniu 2025, prezydent podpisał szereg dekretów wykonawczych zaostrzających politykę imigracyjną. Wśród nich:

  • ograniczenie lub wstrzymanie programów azylowych,
  • odebranie tymczasowego statusu chronionego tysiącom uchodźców,
  • uszczelnienie południowej granicy.

Część z tych działań została już zaskarżona do sądów przez organizacje praw człowieka.

Kristi Noem: „Granica jest zamknięta dla przestępców”

Sekretarz ds. Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Kristi Noem, potwierdziła osiągnięcia administracji Trumpa, pisząc 2 lipca na platformie X:

„Pod rządami prezydenta Trumpa nasi agenci Straży Granicznej mają możliwość ponownego wykonywania swojej pracy, zabezpieczania granicy i ochrony narodu amerykańskiego”.

Źródło: The Epoch Times
Foto: YouTube, The White House, us customs and border protection1
Czytaj dalej

News USA

Bryan Kohberger przyznał się do morderstwa czworga studentów z Idaho z kamienną twarzą

Opublikowano

dnia

Autor:

W środę Bryan Kohberger przyznał się do brutalnego zabójstwa czworga studentów University of Idaho, do którego doszło w listopadzie 2022 roku. Sprawa wstrząsnęła lokalną społecznością i przyciągnęła ogólnokrajową uwagę, prowadząc do intensywnych poszukiwań, które zakończyły się jego aresztowaniem kilka tygodni później w Pensylwanii. Dlaczego to zrobił?

Bryan Kohberger, będący wówczas studentem studiów podyplomowych z zakresu kryminologii na pobliskim Washington State University, przyznał się do winy w ramach ugody z prokuraturą, która pozwala mu uniknąć kary śmierci. Zamiast tego spędzi resztę życia w więzieniu, bez możliwości apelacji. Oficjalny wyrok ma zostać ogłoszony 23 lipca.

Brutalna zbrodnia w spokojnym miasteczku

13 listopada 2022 roku w wynajmowanym domu, położonym nieopodal kampusu uniwersyteckiego w Moscow znaleziono ciała czworga studentów. Byli to: Kaylee Goncalves, Madison Mogen, Xana Kernodle i Ethan Chapin. Autopsje wykazały liczne rany kłute, a także ślady walki i obrony. Morderstwo wstrząsnęło społecznością – w mieście nie odnotowano zabójstwa od pięciu lat.

Podczas rozprawy prokurator powiatu Latah, Bill Thompson, przedstawił drastyczne szczegóły zbrodni. Kohberger najpierw zabił Mogen i Goncalves, następnie natknął się na Kernodle, która nie spała. Po walce ugodził ją śmiertelnie, a następnie zabił jej chłopaka, Chapina, który wciąż spał.

Sędzia Steven Hippler, prowadzący sprawę w sądzie w Boise, odczytywał zarzuty po kolei, wymieniając nazwiska ofiar. Członkowie rodzin obecni na sali reagowali emocjonalnie – niektórzy płakali, inni nerwowo ocierali łzy. Bryan Kohberger zachował kamienną twarz, potwierdzając swoją winę.

Dowody i śledztwo

Śledczy wykorzystali nowoczesne metody identyfikacji, w tym genealogię genetyczną, by połączyć Kohbergera z miejscem zbrodni. Kluczowym dowodem było DNA znalezione na pochwie noża pozostawionego w domu ofiar. Dodatkowo, analiza danych z telefonu komórkowego wykazała, że Kohberger wielokrotnie odwiedzał okolice domu ofiar przed zbrodnią, a także był w pobliżu w noc morderstw.

Policja powiązała także białego sedana, widocznego na nagraniach z monitoringu, z Kohbergerem. Zakupy online wykazały, że nabył wojskowy nóż i pasującą pochwę kilka miesięcy wcześniej.

Motyw wciąż nieznany

Do dziś nie ustalono jednoznacznego motywu zbrodni. Bryan Kohberger nie miał znanych powiązań z ofiarami, które były przyjaciółmi i członkami uniwersyteckich organizacji greckich. Nie wiadomo również, dlaczego napastnik oszczędził dwóch innych współlokatorów, którzy w chwili zbrodni znajdowali się w domu.

Obrona Kohbergera twierdziła wcześniej, że w noc morderstw jeździł samotnie samochodem, ale nie miał nic wspólnego z przestępstwem.

Rodziny ofiar podzielone co do ugody

Reakcje rodzin ofiar na ugodę były zróżnicowane. Rodzina Goncalves wyraziła sprzeciw wobec porozumienia i domaga się od oskarżonego pełnego wyznania oraz ujawnienia wszystkich szczegółów zbrodni, w tym miejsca ukrycia narzędzia zbrodni. „Zasługujemy na to, by wiedzieć, kiedy zaczęło się to piekło” – napisali w mediach społecznościowych.

Zamordowani studenci

Z kolei rodzina Chapina, który był jednym z trojaczków studiujących wspólnie na uniwersytecie, poparła ugodę. Ojciec Madison Mogen, Ben Mogen, powiedział że porozumienie przyniosło mu ulgę:

„Możemy zamknąć ten rozdział i nie wracać do ciągłych terminów sądowych. Możemy spróbować żyć dalej, choć bez Maddie i jej przyjaciół będzie to trudne”.

Proces bez kary śmierci

Sędzia Hippler podkreślił, że sąd nie ma uprawnień, by nakazać prokuraturze domaganie się kary śmierci. Ugoda została zawarta z zachowaniem pełnej zgodności stron. Sprawa została przeniesiona do Boise ze względu na ogromny medialny rozgłos w północnym Idaho.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Bryan Kohberger usłyszy swój wyrok jeszcze w lipcu.

Źródło: AP
Foto: YouTube
Czytaj dalej

News USA

Tinder wprowadza weryfikację twarzy. Nowi użytkownicy będą musieli nagrać wideo selfie

Opublikowano

dnia

Autor:

tinder face check

Popularna aplikacja randkowa Tinder wprowadziła nowy system weryfikacji tożsamości – Face Check – który wymaga od nowych użytkowników przesłania krótkiego wideo selfie. Celem jest zwiększenie bezpieczeństwa i ograniczenie liczby fałszywych kont.

Nowa funkcja została uruchomiona w poniedziałek i na razie jest obowiązkowa tylko dla użytkowników w Kalifornii. Wideo selfie ma potwierdzić, że osoba rejestrująca się jest prawdziwa, a nie botem ani oszustem. System porównuje nagranie z przesłanym zdjęciem profilowym, aby zweryfikować zgodność.

Po udanej weryfikacji na profilu użytkownika pojawi się specjalna odznaka Face Check, sygnalizująca innym, że dana osoba przeszła kontrolę autentyczności.

Co dzieje się z wideo?

Według informacji udostępnionych przez Tinder, nagranie selfie jest usuwane po zakończeniu procesu weryfikacji, a w systemie przechowywane są jedynie dwa zrzuty ekranu – na potrzeby dalszego działania funkcji.

Face Check ma również pomóc wykrywać próby tworzenia wielu kont przez tę samą osobę. Nowa metoda nie jest jednak powiązana z weryfikacją tożsamości przy użyciu oficjalnych dokumentów — nie trzeba przesyłać dowodu osobistego ani prawa jazdy.

Obiecujące wyniki w Kanadzie i Kolumbii

Tinder przetestował już Face Check m.in. w Kanadzie i Kolumbii, gdzie – według przedstawicieli firmy – rozwiązanie przyniosło obiecujące rezultaty.

Wybór Kalifornii jako pierwszego stanu w USA, w którym nowy system stał się obowiązkowy, nie był przypadkowy. Zdecydowała o tym liczba użytkowników, różnorodność demograficzna i zaawansowane przepisy dotyczące prywatności.

Nie tylko Kalifornia?

Tinder zapowiada, że Face Check może być w przyszłości rozszerzany na kolejne rynki. Na razie użytkownicy spoza Kalifornii nie są objęci obowiązkiem weryfikacji wideo, ale mogą dobrowolnie skorzystać z tej opcji, by zwiększyć swoją wiarygodność w aplikacji.

Źródło: foxbusiness
Foto: Tinder
Czytaj dalej
Reklama

Popularne

Reklama
Reklama

Kalendarz

styczeń 2014
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Nasz profil na fb

Popularne w tym miesiącu