Połącz się z nami

News USA

Depresja to głód miłości

Opublikowano

dnia

Depresja – nieoczekiwana i trudna wędrówka wewnątrz siebie, smutek, ból, podcięte skrzydła, człowiek za burtą. Ale kiedy ustępuje, wszystko ulega zmianie…

O depresji wiemy już prawie wszystko, a mimo to nie przestaje ona nękać ludzkości, więcej nawet, jak na ironię wydaje się nasilać. Można o niej mówić precyzyjnym językiem psychiatrii i psychologii, ale można też wieloznacznym i symbolicznym językiem Biblii. Chociaż bowiem jako dobrze opisaną jednostkę chorobową depresję można rozpoznać i odpowiednio leczyć, to jednak pod wieloma względami przywodzi na myśl biblijne plagi, które nękały ludzi i zmuszały ich do zmiany postępowania i nawrócenia.

Istotnie, depresja spada na człowieka jak plaga – nieoczekiwanie i bez zapowiedzi i zawsze zastaje go nieprzygotowanym. Jest jak anioł spustoszenia, który przechadza się między ludźmi i rozkłada swój namiot ciemności i mroku nad niektórymi, kierując się przy tym własnymi niezrozumiałymi kryteriami. Dla człowieka, nad którym go rozpostarł, w jednej chwili wszystko traci sens. Dopiero gdy ciemność zacznie ustępować, z mroków powoli wyłania się kształt rzeczy, taki sam, ale już nie ten sam, co dawniej. Wszystko uległo zmianie.

Często spotykam ludzi w depresji. Niektórym jest mi dane towarzyszyć i dzięki ich świadectwu otrzeć się o ten tajemniczy i porażający stan ludzkiego ducha i ciała. Nie można tego oddać słowami. Ale poprzez słowa -często trudne i bolesne – odbywa się dialog z nimi i poprzez słowa dokonuje się uzdrowienie. Poniższe refleksje są rodzajem osobistego notatnika, w którym na marginesie jakby jednej z dość typowych historii depresji zapisywałem krótkie uwagi. Zawierają one kilka ważnych dla mnie pojęć, rodzaj słów-kluczy do tajemnicy depresji. Ufam, że pomogą choć trochę zarówno tym, którzy są w depresji, jak i tym, którzy żyją obok, często jak gdyby nic się nie działo.

Szok

Przestraszyłaś mnie. Nie należę do osób lękliwych, ale na twój widok poczułem się nieswojo. Czy to aby na pewno ty? W wymiętej sukience, z niedbale zaczesanymi włosami, znużonym wyrazem twarzy i spłoszonym wzrokiem wcale nie przypominałaś mi rezolutnej i żywiołowej studentki, którą poznałem kilka lat wcześniej. Dobrze, że spotkaliśmy się w ciemnym holu naszego domu zakonnego i moje zmieszanie nie było nazbyt widoczne. Poprosiłaś wtedy o kierownictwo duchowe, tłumacząc, że się pogubiłaś. Zgodziłem się, ale od początku czułem, że dopóki nie wyjdziesz z tego, o żadnym kierownictwie nie ma mowy. Nie pamiętam, czy już wtedy użyłem słowa „depresja”, jednak aura „uciążliwej nocy”, jaką jest owa dzisiejsza plaga, wyraźnie roztaczała się wokół ciebie. Długo nie mogłem uwierzyć, że właśnie ty znalazłaś się w depresji. Jak to możliwe? Co się stało? Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że jestem jednym z długiej listy „przyjaciół Hioba”, którzy współczując (nieświadomie?) szukają jednocześnie winnych.

Trud rozmowy

Ciężkie i mozolne były nasze pierwsze rozmowy, prawie jak nauka obcego języka. Każde nieostrożne słowo, wspomnienie radosnej przeszłości lub miłych doświadczeń w grupie przyjaciół wywoływało cierpienie i smutek na twojej twarzy. A mimo to chciałaś rozmawiać. Mimo bólu i jakiegoś niewyrażalnego ciężaru, który wydawałaś się dźwigać, smutnym i wygasłym głosem opowiedziałaś mi nieznaną wersję własnej historii, tak odmienną od tej, którą pamiętałem z czasów pierwszej znajomości. Człowiek zawsze jest tajemnicą, ale w depresji staje się „tajemnicą do kwadratu”, bo wtedy jest jakby kliszą fotograficzną własnego obrazu – co było jasne, teraz jest ciemne, a ciemne – teraz wszystko „wyjaśnia”. Powoli uczyłem się języka, jakim się posługiwałaś, i w wolnych chwilach powtarzałem nowe słówka – te dobre, budzące nadzieję, by ci je często powtarzać, oraz te złe, drażniące i raniące, by ich unikać, tak jak się unika wypowiadania imion osób zmarłych, gdy obecni są ich najbliżsi. Słów złych było zdecydowanie więcej, bo człowiek w depresji to „człowiek pozbawiony”, pozbawiony osób, rzeczy, miejsc, możliwości. Pozbawiony czegoś rzeczywistego lub wyimaginowanego, częściej może nawet tego drugiego.

Zdradzona miłość

Słowo „miłość” budziło najwięcej emocji. Gdy cichym głosem snułaś opowieść o nim – „miłości twego życia” – i o tym, jak ważny był dla ciebie, wciąż jeszcze mogłem wyczuć ogromną siłę i ciężar uczucia, którym go obdarzyłaś. Uczucia mają swój ciężar gatunkowy, podobny do tego z dziecięcych wyliczanek „kocha, lubi, szanuje…”. Zapewne w tym przypadku był to ciężar zbyt wielki jak na barki młodego człowieka. Tak bardzo potrzebowałaś miłości, że gdy pojawił się na horyzoncie on – „wyśniony ideał mężczyzny” – całą siłą swego pragnienia rzuciłaś się w jego ramiona i chciałaś, by cię z nich już nigdy nie wypuścił. Zapewne on właśnie miał zastąpić ci chłodnego i nieobecnego przez długie lata ojca, ciągle zapracowaną mamę, rodzeństwo zajęte swoimi sprawami i kilka innych nieudanych miłości. A on ledwie potrafił kochać za siebie samego. Nawet nie zauważyłaś, kiedy go to przerosło. Przestraszył się, zawahał, ale w końcu odszedł… A ciebie ciężar pociągnął na dno rozpaczy, w otchłań depresji. Czy to była jego wina? Nie! Choć na pewno jego „winą” było to, że rozbudził w Tobie owo głębokie pragnienie miłości przez długie lata tłumione i kontrolowane. Depresja to choroba braku miłości – uleczyć ją można tylko miłością i z miłością.

Milcząca obecność

Gdy przychodziłaś na kolejne spotkania i snułaś swoje urywane i smutne opowieści, często milczałem. Trochę z obawy, by cię niepotrzebnie nie dotknąć jakimś słowem, częściej z bezsilności, bo cóż można było tu powiedzieć; za którymś razem tanie słowa pociechy więzną w gardle. Widziałem, jak cię raniły „dobre rady” twoich bliskich: „Weź się w garść!”, „Postaraj się!”, „Przecież zawsze tak dobrze sobie radziłaś!”. A ty tymczasem pragnęłaś ciszy, w której można zniknąć, po prostu nie być. Dlatego na długie godziny zaszywałaś się we własnym łóżku, szukając upragnionego niebytu. Ale oni tego nie rozumieli i odmieniali przez wszystkie możliwe czasy i przypadki pojęcia: lenistwo, wina, a nawet grzech. To tylko wzmagało nieznośny ciężar istnienia. Osoba w depresji jest jak człowiek z rozległymi oparzeniami – gdzie byś nie dotknął, tam będzie bardziej bolało. Dlatego – zwłaszcza na początku – trzeba ograniczyć do minimum konieczny kontakt, ale nie wolno z niego rezygnować. Trzeba być obok, pielęgnować, cierpliwie czekać, nasłuchiwać, po prostu kochać.
Trochę to trwało, zanim udało się nam przekonać rodzinę, że to choroba, a nie zła wola czy lenistwo. „To nie twoja wina!” – powtarzałem im aż do znudzenia, prosząc, by poczekali, by nie robili zdziwionych min, ale okazywali życzliwość i byli cierpliwi. Tylko mama rozumiała to bez tłumaczenia.

To nie twoja wina!

Gdy się popełniło błąd lub nawet zgrzeszyło, czymś naturalnym i oczywistym wydają się wyrzuty sumienia i odpowiednia kara. Ale jak znosić poczucie winy, które nie ma żadnej wyraźnej przyczyny, w którym nie wiadomo za jakie grzechy ponosi się nieproporcjonalnie wielką karę? A ten mechanizm nierzadko jest jądrem depresji. Całymi tygodniami zamęczałaś się litaniami samooskarżeń i ostrych wyrzutów kierowanych pod własnym adresem. „Zawsze byłam do niczego! Słusznie ludzie mnie nie lubią! Byłam zbyt wyniosła i ambitna! Jestem nic niewarta! Nic nie potrafię! To moja wina! Moja bardzo wielka wina!…”. Oczywiście, nigdy nie jest tak, że jesteśmy zupełnie bez winy, ale też nie jesteśmy winni wszystkiemu, co złe na tym świcie! „To nie twoja wina, że jesteś w depresji!” – powtarzałem ci to tak wiele razy, że w końcu stało się to twoją mantrą, która uwalniała stopniowo od poczucia winy. „To nie twoja wina, że nie czułaś się dostatecznie kochana przez rodziców! To nie twoja wina, że on odrzucił twoją miłość! To nie twoja wina, że…”. Skąd brałem pewność, że to dobra formuła? Pomyśl sama: czy poczucie winy, które nie prowadzi do nawrócenia, ale do samozniszczenia, może pochodzić od Boga? Czy Boży Duch przynosi w duszy takie owoce?

Kryjówka – „Bądź dla siebie dobra!”

Czasem, by przetrwać najgorsze godziny, trzeba uciec i schronić się przed całym światem. Najlepiej w miejscu z góry upatrzonym. Ustaliliśmy wspólnie tę strategię, zakładając jednocześnie, że nie jest to sposób na życie, ale na przetrwanie. Jak rozbitek na bezludnej wyspie zebrałaś w twojej kryjówce rzeczy, które według ciebie najpotrzebniejsze były do przeżycia -śmieszną maskotkę-przytulankę, zasuszony bukiet róż, śliczny album parków narodowych Ameryki, zdjęcia ukochanych miejsc i osób, zabawne a mądre wiersze ks. Twardowskiego i parę innych czytadeł, kilka płyt CD z ulubioną (ckliwą) muzyką. Patrząc z boku – bezładny zbiór sentymentalno-infantylnych elementów, ale dla ciebie to były synonimy ziemi, wody, powietrza i podobnych elementów życia, „dziurki od kluczy do raju miłości”. Mając to wszystko na wyciągnięcie ręki, by posłużyć się tym w chwili największej udręki, czułaś się bezpieczniej. To nie grzech mieć takie miejsce. To był też początek nowej filozofii, którą ochrzciliśmy hasłem „Bądź dla siebie dobra!”. Tak stworzyłaś sobie kryjówkę, z której wychodziłaś do pracy i czasem w lepszych momentach nieśmiało jak ślimak ze skorupy wychylałaś się w stronę zagubionego gdzieś świata.

Przeżyję najbliższe 15 minut!

Depresja – jak wszystko na tym świecie – też kiedyś mija! Marna to pociecha, zwłaszcza dla kogoś, kto stracił zmysł czasu, a nie osiągnął szczęścia wiecznego. Mimo to kryje się w tym głęboka prawda: nawet najgłębsza, najstraszniejsza depresja kiedyś minie! Dlatego przede wszystkim trzeba wytrwać. Warto wytrwać!
Wbrew pozorom depresja ma też swoje niże i wyże. Dla ciebie najtrudniejsze były wczesne poranki, ale wieczory już były znośne, prawie z innej rzeczywistości. To zmusiło cię do rozmyślań nad tajemnicą czasu i do stworzenia pewnej prostej zasady. Pamiętam, że w najtrudniejszych chwilach zaczęłaś powtarzać sobie: „Po pierwsze – przeżyj najbliższe 15 minut!” i szłaś zrobić cokolwiek, chociażby herbatę lub umyć zęby. I zakazywałaś sobie myśleć o tym, co będzie za kwadrans. Św. Ignacy z Loyoli radził człowiekowi w strapieniu czekać cierpliwie na pocieszenie – to rzecz niemożliwa dla człowieka w depresji. Ale twoje „Przeżyj najbliższe 15 minut!” wydaje się trafną modyfikacją tej cennej reguły. Ignacy byłby z ciebie dumny!

Lamentuj, ale nie rozpaczaj!

„Chyba sobie Ojciec żarty stroi!” – odcięłaś się ostro, gdy pierwszy raz powiedziałem ci o psalmach i o tym, że można się nimi modlić, angażując cały arsenał negatywnych emocji, którymi biło twoje serce. Ty byłaś wściekła i miałaś wątpliwości, czy On w ogóle istnieje, a ja namawiałem cię, by do Niego mimo wszystko mówić. Nie mogłaś uwierzyć, że taka może być modlitwa – agresywna, niecierpliwa, bolesna, pełna wyrzutów wobec Boga i całego świata, a mimo to kierowana do Boga. Czy Bóg wysłuchuje takich modlitw? Jeśli nie takich, to jakich?… Spora część ludzkości tylko w taki sposób się modli, więc czemu i ty byś nie mogła? Jaki obraz Boga nosisz w tej smutnej głowie? Obraz sklerotycznego i zazdrosnego Starca z siwą brodą, który zapomniał o tobie i całym świecie i umila sobie wieczność słuchaniem anielskiego „Święty, Święty, Święty”? Bóg jest bliżej ciebie teraz niż kiedykolwiek wcześniej, bo dziś ty jesteś zagubioną owieczką, której zatroskany poszukuje. Gdy ciało choruje, dusza modli się o zdrowie dla ciała, gdy choruje dusza, kto się modli za nią? Ciało?… A może Duch Święty, który modli się w nas, gdy sami nie potrafimy się modlić! Ten sam Duch, który zachęcał mnie do modlitwy w twojej intencji. Ten sam Duch, który pobudza Kościół do nieustannej modlitwy. I to psalmami.

Rutyna

Pod koniec drugiego miesiąca poczułaś się lepiej. „Chyba lekarstwa zaczynają działać!” – mówiłaś, choć miesiąc wcześniej bez wielkiego przekonania poszłaś do psychiatry. „Przecież nie ześwirowałam!” – broniłaś się nawet. Poranna walka o przetrwanie trwała jednak niezmiennie dalej i zaczynała się regularnie przedwczesną pobudką o 4.00 lub 5.00 nad ranem. Budziłaś się i nie mogłaś dłużej spać. Zamiast tradycyjnej porannej kawy wypijałaś gorzką filiżankę smutnych łez, beznadziei i głuchego bólu.
Z czasem jednak coś się zmieniło. Zaczęłaś mówić o swoim stanie jakby innym językiem, z większą akceptacją i zgodą. Smutne słowa psalmu
– Łzy stały się dla mnie chlebem we dnie i w nocy, gdy [ludzie] mówią mi co dzień: „Gdzie jest twój Bóg?” (Ps 42, 4) – które wcześniej lubiłaś cytować, żaląc się na Boga i siebie, w twoich ustach nie brzmiały już teraz tak tragicznie jak dawniej, ale zaczęły przypominać modlitewny lament.

Chemia depresji a głód miłości

Lekarze mówię, że depresja to problem zaburzonego działania neuroprzekaźników w systemie nerwowym. Chodzi o rodzaj anomalii na styku komórek nerwowych, gdzie chemiczny przekaz sygnałów zaczyna szwankować. Właśnie dlatego warto wesprzeć proces zdrowienia pomocą farmakologiczną. O to samo w uproszczeniu chodzi w makroskali: człowiek zaczyna cierpieć na deficyt miłości w życiu. Zamiast kilku wystarczających dotychczas ciepłych słów i gestów zaczynasz potrzebować ich tysiące, jeśli nie miliony. A otoczenie nie ma na to czasu, bo zajęte jest sobą. Ty miałaś to szczęście, że blisko była mama. Nie wiem jak, ale potrafiła ci dać wystarczająco dużo ciepła i wsparcia, byś mogła przetrwać kilka pierwszych tygodni. To siłą jej woli wstawałaś każdego ranka i szłaś do pracy. To dzięki jej determinacji zwróciłaś się w końcu o pomoc do mnie, do psychiatry, do grupy wsparcia. Nawiasem mówiąc, do dziś nie wiem, jak to robiłaś, że nie wyrzucili cię z pracy. Nikt nawet nie zorientował się, że jesteś chora, że cierpisz na depresję. Czyżbyśmy doszli już do takiego znieczulenia?

Przyjaciele

W końcu zaufałaś moim radom i zadzwoniłaś do dawnych przyjaciół. Tylko jedna osoba nie miała czasu, ale inne – mile zaskoczone – bardzo serdecznie odpowiedziały na twoją propozycję spotkania. Depresja to samospełniająca się przepowiednia – mówisz „Nikt mnie nie kocha!” i robisz wszystko, żeby to sobie udowodnić, poczynając od najbliższych, a kończąc na ludziach spotkanych przypadkowo na ulicy. Mało kto patrzy na doświadczenie depresji jako na szansę, możliwość pogłębienia relacji z innymi. Spotkania z dawnymi przyjaciółmi szybko cię przekonały, że i oni mają swoje trudne chwile, a nawet ktoś miał krótki epizod depresyjny. Aż miło było patrzeć, jak wraz z rozkwitem kontaktów z nimi powoli wraca w ciebie życie. Wspólny spacer, zakupy, pierwsza od wielu miesięcy wizyta u fryzjera czy krótka wyprawa w góry dokonywały małych cudów. To takie proste, ale jakże prawdziwe: najlepszym lekarstwem na smutek i depresję jest miłość i przyjaźń.

Humor

Kolejną jaskółką powracającego zdrowia były nawroty twego charakterystycznego, to znaczy złośliwego, poczucia humoru. Dobrze pamiętam tę pierwszą, nieśmiałą i niewyraźną, ale jakże sympatyczną, bo wypowiedzianą na zakończenie szczególnie smutnego spotkania. Powiedziałaś – „No to sobie ojciec nazbierał dziś materiałów do ignacjańskiej medytacji o piekle!”. Albo gdy przyniosłaś rysunek znanego krakowskiego kpiarza i śmiałaś się na głos z jego dowcipnej treści – „Twoja depresja w porównaniu z moją depresją jest wprost śmieszna!”. Lub gdy odpierałaś moje argumenty: „To nie twoja wina…”, mówiąc: „Nieźle mnie ojciec wychowuje! To ja godzinami leżę w łóżku, zawalam obowiązki, odcinam się od świata, a ojciec mi mówi «Nie martw się dziecko! Poleż sobie! To tylko depresja!». Czy to jest ta słynna pedagogika jezuicka?”. „Nie wiem – odparłem skonsternowany, bo życzliwość nie jest moją najmocniejszą stroną. Ale od razu dodałem: – Podobno sąd ostateczny też tak ma wyglądać!”. I śmialiśmy się już razem.

Boże, o ileż uboższy byłby ten świat bez śmiechu i humoru! I o dziwo, im większego wcześniej smutku się doświadcza, tym późniejsza radość jest większa. To dobrze wróży tym naszym smutnym czasom! Doświadczyłaś tego, co to są „usta pełne śmiechu”, o których mówi psalmista, bo jak nikt inny znasz też smak gorzkich łez.

Kim jestem?

Depresja jest smutną wędrówką w głąb siebie, odkrywaniem najgłębszych pokładów ciemności, smutku i bólu, doświadczeniem najciemniejszej strony własnego ja. Paradoksalnie właśnie dlatego jest szansą na odkrycie głębokiej tajemnicy istnienia i własnego „ja”. Bo gdy już nie masz żadnego szacunku do samej siebie, gdy we własnych oczach straciłaś zupełnie wartość i powtarzasz „Jestem zerem, chcę umrzeć!”, właśnie wtedy możesz odkryć swoją jedyną i niepowtarzalną wartość, bo nawet wtedy, a właściwie najbardziej wtedy otwarta jesteś na przyjęcie tej wstrząsającej prawdy, że mimo wszystko jesteś godna miłości. Być na dnie i doświadczyć miłości – to zmienia postać rzeczy.

Jak to dokonało się w twojej historii? Może najbardziej doszło do głosu wtedy, gdy opowiedziałaś mi o nieudanych próbach samobójczych. Bardzo kosztowało czy wprost bolało cię to wyznanie, ale przyniosło niewysłowioną ulgę. Bałaś się potępienia i odrzucenia, a doświadczyłaś czegoś odwrotnego – przyjęcia, zrozumienia i serdecznej wyrozumiałości. Każdy na moim miejscu odczułby to samo, gdyby usłyszał o twym geście rozpaczy. Żałowałem, że w tamtych momentach nie było mnie blisko ciebie, że w żaden sposób nie mogłem cię powstrzymać. Wszyscy żałujemy, gdy jest już za późno. Dobrze, że Opatrzność Boża zawsze działa na czas i czuwa ciągle nad nami tak, jak czuwała nad tobą wtedy.

Tajemnica

Nigdy nie mówiłem ci o tym, jak przeżywam spotkania z tobą. To wbrew zasadom pomagania innym. Może jednak warto, byś wiedziała, że podczas spotkań towarzyszyły mi nie tylko uczucia smutku czy przygnębienia wynikającego z bezsilności (chcąc nie chcąc ten, który pomaga, zawsze bierze na własne ramiona coś z depresji tego, komu pomaga). To jednak też istotna część życia i doświadczenia, szczególnie kapłańskiego. Wbrew temu, co myślisz, bardzo wiele skorzystałem w ciągu tych długich miesięcy kontaktu z tobą i bardzo wiele się nauczyłem. I to nie tylko w zbieraniu materiałów do medytacji o piekle. Przeciwnie, odkryłem wiele zapoznanych prawd o człowieku, o Bogu, o świecie i o miłości, która jest kluczem do zrozumienia wszystkich poprzednich. Wiem, że nie rozwiązałem tajemnicy cierpienia, ale nauczyłem się na nie patrzeć inaczej, twoimi oczyma, dziś już spokojniejszymi i skupionymi. Teraz, kiedy widuję cię już rzadko, cieszę się twoją odzyskaną żywotnością i radością życia, która jednak wydaje się inna od tej sprzed lat, jakby dojrzalsza. Boisz się jeszcze mówić głośno o depresji, ale nie lękasz się już trudniejszych dni i nawrotów smutku. Jakbyś po swojemu odkryła znane zasady życia duchowego, że strapienie – nawet to tragiczne, jakim jest depresja kliniczna – jest tylko odwrotną stroną pocieszenia, że kruche życie tutaj jest zapowiedzią czegoś trwałego tam, po drugiej stronie życia, i że Panem wszystkiego jest Bóg. I już nie każesz Mu się tłumaczyć ze wszystkiego, ale akceptujesz więcej i przyjmujesz z pogodą ducha to, co przynosi nowy dzień. Czy nie na tym polega życie?

Zamiast zakończenia

Czy z depresji można wyjść? Samo pytanie nieco sugeruje odpowiedź – zakłada osobiste zaangażowanie, a to trąci niezamierzoną ironią. W depresji bowiem, jak w żadnej innej chorobie, doświadcza się bolesnego bycia przedmiotem, a nie podmiotem własnego działania. Dlatego poprawniej jest mówić, że depresję można przeżyć lub przetrwać, bo ona w końcu minie, aniżeli że się z niej wychodzi. Kto myśli inaczej, co innego ma chyba na myśli. Wytłumaczmy to prostym obrazem: człowiek za burtą, by przeżyć, może próbować utrzymać się na powierzchni wody, ale nie może uciszyć żywiołu, który go wyrzucił na zewnątrz. Kiedy wróci z powrotem do łodzi, odłowiony przez współtowarzyszy podróży, już nigdy nie spojrzy na żywioł z takim samym naiwnym spokojem jak dawniej. Chyba że… – ale to już zupełnie inna historia – spotka kogoś, komu nawet żywioły są posłuszne. Takie spotkanie mogłoby przewartościować wszystko, bo wtedy -jak dowodzą znane skądinąd źródła – nawet chodzenie po wodzie, pośród szalejącego żywiołu, jest możliwe.

Źródło: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/depresja/art,1,depresja-to-glod-milosci.html

News USA

Izrael zatwierdza ramy porozumienia z Hamasem. Koniec gehenny w Strefie Gazy?

Opublikowano

dnia

Autor:

Rząd Izraela zatwierdził ramowe warunki porozumienia z organizacją Hamas, które ma doprowadzić do zakończenia wojny w Strefie Gazy w zamian za uwolnienie wszystkich izraelskich zakładników — zarówno żywych, jak i zmarłych. Informację potwierdziło 9 października biuro premiera Benjamina Netanjahu.

„Rząd właśnie zatwierdził ramy prawne dotyczące uwolnienia wszystkich zakładników – żywych i zmarłych” – przekazano na oficjalnym profilu Netanjahu w serwisie X.

Według rzecznika izraelskiego rządu zawieszenie broni w Strefie Gazy ma wejść w życie w ciągu 24 godzin. Hamas będzie miał następnie 72 godziny na uwolnienie zakładników, co oznacza, że do poniedziałku wszyscy mają zostać przekazani stronie izraelskiej.

W zamian Izrael uwolni ponad 2000 palestyńskich więźniów, w tym około 250 skazanych na dożywocie. Zgodnie z ustaleniami Siły Obronne Izraela (IDF) wycofają się na linię, która pozostawi im kontrolę nad około 53 procentami terytorium Strefy Gazy.

Przełom po dwóch latach wojny

Decyzja izraelskiego rządu zapadła dzień po tym, jak Prezydent Donald Trump ogłosił, że Izrael i Hamas zaakceptowały warunki zaproponowanego przez Stany Zjednoczone porozumienia, o czym informowaliśmy wczoraj.

Donald Trump zapowiedział, że w niedzielę uda się na Bliski Wschód, aby być obecnym przy uwolnieniu ostatnich 20 żyjących zakładników oraz nadzorować wdrażanie zawieszenia broni.

Kulisy negocjacji

Podczas konferencji prasowej w Białym Domu amerykańscy urzędnicy ujawnili szczegóły rozmów, które doprowadziły do porozumienia. Negocjacje, prowadzone z udziałem Kataru jako pośrednika, koncentrowały się wokół wymiany więźniów i zasad przyszłego zarządzania Strefą Gazy.

Radość i nadzieja po obu stronach

Jeszcze przed oficjalnym zatwierdzeniem przez rząd, w Gazie i Izraelu rozpoczęły się spontaniczne uroczystości.

W Gazie tysiące Palestyńczyków wyszły na ulice Chan Junis, śpiewając i tańcząc na wieść o planowanym zawieszeniu broni. W Izraelu rodziny zakładników wyraziły wdzięczność prezydentowi Trumpowi i premierowi Netanjahu za doprowadzenie do przełomu.

W środę wieczorem wielu bliskich osób wciąż przetrzymywanych przez Hamas uczestniczyło w rozmowie telefonicznej z Donaldem Trumpem, w której brał udział także amerykański Sekretarz Handlu Howard Lutnick.

9 października tłumy Izraelczyków zgromadziły się na Placu Zakładników w Tel Awiwie, aby świętować ogłoszenie porozumienia. „Bardzo się cieszę, że zakładnicy wracają. To dzień, na który czekaliśmy od dawna” – powiedział jeden z mieszkańców Jerozolimy.

Źródło: The Epoch Times
Foto: YouTube
Czytaj dalej

News USA

Indiana wykonała karę śmierci na skazanym za gwałt i zabójstwo 15-latki w 2001 roku

Opublikowano

dnia

Autor:

W piątek po północy w stanie Indiana przeprowadzono egzekucję 53-letniego Roya Lee Warda, skazanego za gwałt i brutalne morderstwo 15-letniej Stacy Payne w 2001 roku. To trzecia egzekucja w tym stanie od czasu wznowienia wykonywania kary śmierci w ubiegłym roku, po piętnastoletniej przerwie.

Roy Lee Ward został stracony przez śmiertelny zastrzyk w więzieniu stanowym w Michigan City. Jak poinformował Departament Więziennictwa stanu Indiana, egzekucję rozpoczęto tuż po północy, a o godzinie 00:33 stwierdzono zgon skazanego.

Zbrodnia, która wstrząsnęła społecznością

Roy Lee Ward został skazany za brutalny atak na 15-letnią Stacy Payne w jej domu w pobliżu miasteczka Dale, około 30 mil na wschód od Evansville. Według śledczych, mężczyzna zaatakował nastolatkę nożem i hantlami, gwałcąc ją, a następnie wielokrotnie dźgając. Payne zmarła kilka godzin później w wyniku doznanych obrażeń.

Policja zatrzymała Warda na miejscu zdarzenia — wciąż trzymał w ręku nóż. Zbrodnia wstrząsnęła lokalną społecznością liczącą niespełna 1500 mieszkańców.

Długa droga prawna

Ward został skazany na śmierć w 2002 roku, jednak wyrok uchylił później Sąd Najwyższy stanu Indiana, nakazując ponowny proces. W 2007 roku Roy Lee Ward przyznał się do winy. W 2017 roku Sąd Najwyższy USA odmówił rozpatrzenia jego apelacji, a dwa lata później Ward złożył pozew przeciwko stanowi, domagając się wstrzymania wszystkich egzekucji.

W zeszłym miesiącu Sąd Najwyższy Indiany odrzucił ostatni wniosek o wstrzymanie wykonania kary, a gubernator Mike Braun nie przychylił się do prośby o ułaskawienie.

Adwokatka Warda, Joanna Green, poinformowała, że jej klient „okazywał głęboką skruchę” i w ostatnich latach przeszedł diagnozę zaburzeń ze spektrum autyzmu, które – jak twierdziła – wpływały na jego zdolność komunikacji.

Roy Lee Ward odmówił osobistego udziału w przesłuchaniu przed komisją ds. ułaskawień, tłumacząc, że nie chce „zmuszać rodziny ofiary do ponownego przeżywania tragedii”.

Stacy Payne

Stacy Payne

Egzekucja i ostatnie chwile

Departament Więziennictwa poinformował, że ostatni posiłek Warda pochodził z restauracji Texas Corral i obejmował hamburgera.

Egzekucję wykonano z użyciem środka uspokajającego pentobarbitalu, którego dostępność była wcześniej główną przeszkodą w wykonywaniu kar śmierci w Indianie. Władze stanowe podkreśliły, że dysponują „wystarczającymi zapasami” substancji zgodnie z protokołem egzekucyjnym, mimo że adwokaci skazanego zgłaszali wątpliwości dotyczące warunków przechowywania leku.

Indiana pozostaje jednym z dwóch stanów, które nie zezwalają mediom na obecność podczas egzekucji. Wśród świadków znaleźli się jego obrońcy oraz doradcy duchowi skazanego, w tym diakon Brian Nosbusch, który powiedział przed egzekucją, że Ward „głęboko przemyślał swoje czyny”.

Głos rodziny ofiary

Rodzina Stacy Payne przyjęła wiadomość o egzekucji z poczuciem ulgi i żalu zarazem. Jej matka, Julie Wininger, mówiła podczas przesłuchania przed komisją ds. ułaskawień:

„Nasze spotkania rodzinne nie są już pełne, święta wciąż są puste, a urodziny przypominają o tym, co straciliśmy. Nasza rodzina doświadczyła emocjonalnego zniszczenia”.

Wininger wspominała córkę jako „wzorową uczennicę i pełną życia cheerleaderkę”, która miała wyjątkowy wpływ na innych.

Powrót do kary śmierci

Indiana wznowiła wykonywanie kar śmierci w 2024 roku po 15 latach przerwy, tłumacząc to ponownym uzyskaniem dostępu do leków wykorzystywanych w śmiertelnych zastrzykach. Od tamtej pory w stanie wykonano trzy egzekucje.

Źródło: cbs
Foto: Indiana Department of Corrections
Czytaj dalej

News USA

Więcej agentów ICE będzie w Chicago. Kristi Noem zapowiada zakup nowych budynków

Opublikowano

dnia

Autor:

Sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA (DHS), Kristi Noem, poinformowała w czwartek, że rząd federalny planuje rozszerzyć fizyczną obecność Służby Imigracyjnej i Celnej (ICE) w rejonie Chicago. Agencja ma zakupić nowe budynki w całym regionie, wychodząc poza dotychczasową główną placówkę w Broadview.

Podczas posiedzenia gabinetu w Białym Domu Kristi Noem powiedziała, że Prezydent Donald Trump zatwierdził zakup obiektów dla ICE, argumentując decyzję potrzebą wzmocnienia bezpieczeństwa i zwiększenia skuteczności działań agencji.

„Kupujemy więcej budynków w Chicago, by móc z nich działać. Nie zamierzamy się wycofywać – przeciwnie, podwajamy nasze wysiłki i będziemy obecni w większej liczbie miejsc w mieście, odpowiadając na potrzeby mieszkańców” – oświadczyła Noem.

Sekretarz DHS dodała, że decyzja jest reakcją na „rosnące zagrożenie przemocą” wobec funkcjonariuszy federalnych. Wspomniała też o swojej wizycie w Broadview w ubiegły piątek, podczas której rozmawiała z agentami ICE, Służby Celnej oraz Straży Granicznej.

Na opublikowanym nagraniu z tej wizyty widać, jak Noem wskazuje na pobliski budynek i mówi: „Spróbujemy dziś kupić ten budynek, żeby dać wam więcej przestrzeni. Powiedzcie wszystkim: nie tylko zostajemy – rozwijamy się i sprawimy, że to miasto znów będzie bezpieczne”. Noem nie podała szczegółów dotyczących lokalizacji planowanych zakupów.

Trump: „Zatrzymujemy przestępczość – oni na nią pozwalają”

Podczas tego samego posiedzenia Prezydent Donald Trump podziękował Gubernatorowi Teksasu Gregowi Abbottowi za zgodę na federalizację części żołnierzy Gwardii Narodowej i ich wysłanie do Illinois oraz innych stanów.

Prezydent ostro skrytykował Demokratów z Illinois, w tym gubernatora J.B. Pritzkera, za sprzeciw wobec rozszerzonej obecności federalnych sił porządkowych.

„My powstrzymujemy przestępczość, a oni na nią pozwalają. Chcą chaosu – to nie ma sensu” – mówił Trump.

Federalizacja Gwardii Narodowej i „model Memphis”

Kristi Noem zapowiedziała, że mimo sprzeciwu części władz stanowych, administracja wyśle więcej zasobów i personelu federalnego do Chicago i Portland. „Nie będziemy się cofać. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim Amerykanom, niezależnie od decyzji lokalnych polityków” – podkreśliła.

Jako przykład skutecznej współpracy między władzami lokalnymi a federalnymi wymieniła Memphis w stanie Tennessee, gdzie – jak podkreśliła – obecność żołnierzy Gwardii Narodowej przyczyniła się do spadku przestępczości.

„W Memphis widzimy, jak może wyglądać prawdziwe partnerstwo między służbami lokalnymi i federalnymi. Jeśli będziemy musieli zrobić to samo w Portland i Chicago – zrobimy to, nawet jeśli będzie to trudna droga” – zapowiedziała Noem.

Donald Trump zakończył swoje wystąpienie zapowiedzią, że rozszerzenie działań federalnych w Chicago nastąpi niezależnie od stanowiska władz stanowych.

„Możemy rozwiązać ten problem bardzo szybko – i tak właśnie zrobimy, niezależnie od tego, czy Gubernator Pritzker tego chce, czy nie” – powiedział.

Źródło: chicagotribune
Foto: Kristi Noem fb, YouTube
Czytaj dalej
Reklama

Popularne

Kalendarz

styczeń 2014
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Nasz profil na fb

Popularne w tym miesiącu