Połącz się z nami

News USA

Najważniejsze jest Dzieciątko

Opublikowano

dnia

Oczekiwanie na narodzenie Jezusa jest tu inne niż we wszystkich innych miejscach świata. Musi być inne – bo żyjące tu kobiety są inne. Ich głowy nigdy nie zaprzątają za bardzo porządki, zakupy, pieczenie ciast ani nawet dzieci. One żyją tylko dla Jezusa i tylko na Niego czekają.

Gnieźnieński karmel nosi wezwanie Świętej Rodziny, Jezusa, Maryi i Józefa. Siostrzany klasztor w niedalekim Tryszczynie poświęcony jest Narodzeniu Pańskiemu. Oba w dużej mierze zawdzięczają swoje istnienie jednej kobiecie, która gorąco ich pragnęła, modliła się, a później organizowała fundację – siostrze Marii Józefie od Wcielenia. A ona już od urodzenia przesiąknięta była tajemnicą przyjścia Boga na świat.

Zawieruszona w sianku

Wszystko zaczęło się dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia 1911 r., kiedy to niespodziewanie, bo długo przed czasem, urodziła się w małym Lubostroniu. Dzieci było dwoje, bliźnięta, ale ona zawsze czuła, że ma jeszcze jednego Brata. Irena Szweda, późniejsza siostra Maria Józefa, pisała później: “Spieszyliśmy się do siebie nawzajem od samego początku, od dnia, kiedy urodziłam się dwa miesiące za wcześnie i już parę godzin po urodzeniu zostałam ochrzczona. Chciał, bym przyszła na świat dzień przed wigilią Bożego Narodzenia, żebym już na progu życia wpadła w ramiona Dzieciątka. Tak naprawdę miałam nie jednego, ale dwóch braci bliźniaczych: jednym bym mój Leoś, a drugim – a może właśnie pierwszym i najważniejszym – Boże Dzieciątko. Zawieruszyłam się w Jego sianku i Jego pieluszkach i w nich chciałam pozostać już na zawsze, a On nie odstąpił ode mnie. To nic, że przedwczesne urodzenie rzucało cień słabości na całe późniejsze życie – warto było to znieść, żeby od początku być zanurzoną w tak wielką Tajemnicę, w Boga samego. Rodzice opowiadali, że kiedy urodziliśmy się z Leosiem, położono nas w jednej drewnianej kołysce na biegunach. Ponoć płakałam nieustannie, uspokoiłam się dopiero wtedy, kiedy zabrali ode mnie brata i całą kołyskę mogłam mieć tylko dla siebie. Od pierwszych chwil mojego życia byłam i chciałam być samotna, sam na sam z moim Panem. Czasem myślałam nawet, że Bóg, stwarzając mnie, chciał sprawić innym niespodziankę i tak bardzo się spieszył, że ledwie mnie z gliny ulepił, zaraz na świat mnie wysłał”.

Nie tylko urodziny

Boże Narodzenie było niezwykle ważne w całym życiu Ireny – nie tylko dlatego, że właśnie wtedy miała urodziny. Kochała Adwent i kochała święta. Wspominała, jak w wigilię św. Mikołaja wystawiali wraz z braćmi czyste, wypastowane na błysk buciki, żeby następnego dnia znaleźć w nich słodycze i obierki z ziemniaków. Obierki były znakiem, że coś jeszcze powinni w swoim życiu poprawić. Jako sześciolatka napisała pierwszy list do Gwiazdora i potem miała nadzieję, że ten nie obrazi się na nią zbyt mocno, bo z przejęcia nazwała do “Gwizdorem”. Listy dzieci związywały nitką i wieszały między podwójnymi oknami, wierząc, że Gwiazdor stanie przed domem i wtedy je przeczyta.

Razem z braćmi znała na pamięć wszystkie pieśni adwentowe, śpiewali je czasem wspólnie wieczorami. “Z bożonarodzeniowych najbardziej lubiłam tę, w której Arnold niskim głosem odśpiewywał odpowiedzi św. Józefa: <>” – wspominała Irena. “Dopiero kiedy zamieszkaliśmy w Bydgoszczy, trzeba było nasz śpiewnik wyrzucić, tak bardzo był zniszczony. Ale trudno się dziwić jego zniszczeniu, skoro śpiewaliśmy naprawdę dużo, często i z wielkim zapałem – nawet Leoś, który brak głosu i słuchu nadrabiał wielkim entuzjazmem”.

Kiedy mieli cztery lata, Leoś – brat bliźniak Ireny – dostał na Boże Narodzenie prawdziwą harmonijkę ustną i za żadne skarby nie chciał się nią rozstać. Grał na niej całymi dniami, a kiedy szedł spać, kładł ją tuż przy łóżku, na specjalnie ustawionym krześle. Kilka lat później przygotowania do Bożego Narodzenia stały się wielkim rodzinnym przedsięwzięciem. Dzieci ćwiczyły śpiewanie kolęd, by jak najpiękniej wykonać je przy wigilijnym stole.

Przygotowywały również przedstawienie, które nazywały operami. “Treść przedstawień układaliśmy z Edwinem albo zwyczajnie kupowaliśmy i przerabialiśmy tylko odpowiednio do naszych potrzeb. Zwykle byłam reżyserem, rozdzielałam role i zajmowałam się kostiumami. Do Leosia należała techniczna strona przedsięwzięcia: on dostarczał żarówki, budował prowizoryczny telefon, ustawiał meble. Arnold z Leosiem zwykle wymawiali się od prób, twierdząc, że wspaniale zagrają i bez nich – później podczas przedstawienia improwizowali, co także świetnie im wychodziło. Edwin grywał role matki domu, proboszcza albo Żyda, ja grywałam panienki albo mniszki, Ulka – małego chłopaczka, Arnold i Leoś wszystkie inne role, które były konieczne. Przed przedstawieniem przygotowywaliśmy dla rodziców barwne programy i ustawialiśmy fotele tak, że rodzice wygodnie mogli obserwować scenę, którą był nasz dziewczęcy pokój. Mieliśmy nawet gong, a po przedstawieniu – <<żywy obraz>>, któremu towarzyszyły zimne ognie. Bożonarodzeniowe przedstawienia sprawiały nam mnóstwo radości, a przede wszystkim były maleńkim dowodem miłości i wdzięczności, który składaliśmy naszym rodzicom. Potem dzieliliśmy się opłatkiem, składając sobie płynące z serca życzenia, śpiewaliśmy kolędy przy choince, przy akompaniamencie mamusi lub tatusia. A wieczorem znów siadałyśmy z Ulką w jakimś kącie, czytając bez końca i chrupiąc pierniki i orzeszki”.

List do Jezusa

To takie zwykłe, świąteczne wspomnienia, jakie mają każde dzieci, ale Irena Szweda miała coś więcej: Brata bliźniaka, który był Bogiem. Przeczuwała, że jej droga będzie inna niż drogi przeciętne. Wspominała: “Wprawdzie całe moje dzieciństwo pełne było rodzeństwa, ale mimo to – a może właśnie dlatego? – pragnęłam samotności i szukałam jej. Kiedy zostawałam sama na polach, cieszyłam się chwilą i myślałam o Bogu, który jako jedyny był tam razem ze mną. Może to była już pierwsza modlitwa, której nie umiałam jeszcze modlitwą nazwać? Myślałam o tym, że Bóg jest tym, który widzi każdy kwiatek i każde drzewo, i że widzi też mnie. Często nawet podnosiłam twarz kierunku nieba, żeby mnie zobaczył bardzo dokładnie! I zobaczył: zobaczył i wybrał, chociaż wtedy tego jeszcze nie wiedziałam. Wtedy rozumiałam tylko tyle, że to, co wydaje się samotnością, wcale samotnością nie jest, bo nie wypełnia tego pustka, ale Jego niewidzialna Obecność”.

Kiedy miała dwanaście lat, napisała do Dzieciątka Bożego list. “Dziś przychodzi na świat Mały Jezus i ja dziś przyszłam na świat razem z mym braciszkiem bliźniaczym. Ale Ty, mój Jezu, jesteś mi również i o wiele więcej jeszcze <> – i nigdy się nie rozstaniemy – i zawsze będziemy razem – na zawsze! Stałeś się moim Bratem w samotności za miastem w Betlejem. Ja muszę żyć w samotności z Tobą przez całe życie.

Ja wiem, że Ty mnie chcesz dla Siebie zupełnie w takiej samotności. I to jest moja wielka radość. Ja nie wiem, gdzie to będzie ta wielka samotność jak pustynia, ale chcę w niej być i stamtąd jak święty Jan Chrzciciel wołać – i więcej jeszcze – aż na krańce ziemi o dusze, by były zbawione. Nie wiem, jak to będzie – teraz rozumiem to wewnątrz, ale kiedyś musi być to i na zewnątrz – ta pustynia. Może taka, jak Pan Jezus był na pustyni, albo może taka samotność, jak Betlejem za miastem lub jak Nazaret, gdzie mieszkałeś przez 30 lat ze swoją Matką i Józefem świętym. Bo Nazaret też było dla Ciebie, mój Jezu, jak samotność i pustynia, bo żyłeś tam ukryty i nieznany. Dziękuję Ci za Twoje Narodziny dla mnie i że chcesz mnie mieć Sobie. Więc uczyń tak wszystko. Twoja mała siostrzyczka bliźniaczka Irena Elżbieta Barbara”.

Jak w rodzinie

Wiele lat później, kiedy coraz poważniej myślała o wstąpieniu do karmelu, jej spowiednik ks. Aleksander Żychliński polecił jej, by złożyła swoje powołanie w ręce Bożego Dzieciątka. Kiedy po długim oczekiwaniu, przerwanym najpierw chorobą, a później wojną, przyjmowała zakonny habit, otrzymała zakonne imię s. Maria Józefa od św. Stanisława Kostki. Sama odczuwała, że to zbyt słaba tytulacja i w liście prosiła prowincjała, by wyraził zgodę na jej zmianę. Nowy tytuł zaproponowała sama i w ten sposób została karmelitanką: siostrą Marią Józefą od Wcielenia.

Bardzo zależało jej na fundacji klasztoru w Gnieźnie, w kolebce chrześcijaństwa na ziemiach polskich. Była wtedy prostą i młodą siostrą, ale modliła się gorąco i rozmawiała o tym z innymi siostrami. Już wtedy, kiedy klasztor został poczęty w ich pragnieniach, nazywany był Karmelem Bożego Narodzenia. Sytuacja polityczna sprawiła jednak, że powstał on nie w Gnieźnie, a w podbydgoskim Tryszczynie. Pierwszą Mszę św. celebrował w nim bp Lucjan Bernacki, 5 sierpnia 1966 r., w święto Matki Bożej od Żłóbka… Karmel w Gnieźnie powstał w roku 1990 i otrzymał tytuł św. Rodziny, Jezusa, Maryi i Józefa. Zamieszkała w nim matka Józefa: w 2008 r. została jako pierwsza pochowana na przyklasztornym cmentarzu.

Tajemnica Wcielenia, tak bliska życiu matki Józefy, jest bliska całemu zakonowi karmelitańskiemu od początków jego istnienia. Nic więc dziwnego, że święta Bożego Narodzenia są tu obchodzone z tak wielką radością. Wszystko w tych dniach podporządkowane jest prawdzie, że oto urodził się Jezus: prawie tak samo, gdy w rodzinie przychodzi na świat dziecko.

Oczekiwanie na dziecko trwa dziewięć miesięcy – siostry na dziewięć dni przed Bożym Narodzeniem rozpoczynają swoją radosną, adwentową nowennę. Każdego dnia po rannej Mszy św. mała figurka Dzieciątka Jezus, osłonięta tiulem, wędruje do celi innej z sióstr. Uroczystą procesję prowadzą inne siostry, niosąc zapalone lampiony i śpiewając adwentowe pieśni. To prawdziwe święto i jednocześnie dzień skupienia dla tej, która wraz z Maryją tego dnia szczególnie oczekuje narodzenia Syna Bożego, osłoniętego jeszcze zasłoną tajemnicy.

Jest radość

Domowe przygotowania sióstr tylko trochę przypominają domową krzątaninę. Upiększona jest kaplica, w różnych częściach klasztoru stoją żłóbki i są choinki, jest też specjalny tron dla Dzieciątka Jezus, ustawiany w refektarzu. Jeśli coś różni te przygotowania od domowych, to cisza: siostry nie rozmawiają ze sobą, jeśli to nie jest naprawdę konieczne.

Kiedy przychodzi zmrok, spotykają się na modlitwie, adorując na nieszporach tajemnicę Bożego Narodzenia. Dopiero później, śpiewając głośno kolędę, procesyjnie wędrują do refektarza na wieczerzę wigilijną. Ta, choć podobna do zwykłych, domowych, dla karmelitanek jest jeszcze bardziej uroczysta – głównie dlatego, że na co dzień siostry jadają bardzo skromnie: chleb, sery, jajka, mleko… Jest opłatek, są życzenia, nie ma tylko drogich prezentów pod choinką.

Późno wieczorem siostry znów się spotykają, żeby wędrując po klasztorze, powitać nowo narodzonego Jezusa: trochę jak pastuszkowie, którzy pierwsi przybiegli do żłóbka. O północy jest czas na tradycyjną Pasterkę, najbardziej radosne w roku spotkanie z Jezusem.

Owa radość karmelitanek nie pozostaje tylko radością wewnętrzną. Siostry mogą tej nocy swobodnie ze sobą rozmawiać, również następne cztery świąteczne dni, tak zwane wielkie rekreacje, dają im możliwość spotkania. Rankiem budzi je nie dźwięk kołatki, ale śpiew albo gra na skrzypcach, albo na gitarze. Po wieczornych modlitwach mogą nawet… zatańczyć! Jeszcze czasów św. Teresy z Avila i św. Jana od Krzyża sięga owa tradycja świątecznych tańców z Dzieciątkiem Jezus: to św. Jan jako pierwszy w miłosnym uniesieniu tańczył z figurką małego Jezusa. Współczesne siostry po ową tradycję sięgają, wyrażając w ten sposób radość z narodzin Dzieciątka. Po adwentowej ciszy można wreszcie przyjąć i złożyć życzenia rodzinom i bliskim. Kolędy rozbrzmiewają głośnym echem po klasztornych korytarzach. Jest radość: taka, jakiej często brakuje nam, którzy myślimy o tym, co pod choinką położyć i ile jeszcze pierogów ugotować. Dla nich pierogi są na ostatnim miejscu…

Źródło: http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,838,najwazniejsze-jest-dzieciatko.html

News USA

Kumulacja Powerball rośnie do 1,1 miliarda dolarów! Historyczna szansa już dziś!

Opublikowano

dnia

Autor:

Gracze loterii Powerball mają kolejną okazję na wygraną życia! Po sobotnim losowaniu, w którym nikt nie trafił wszystkich sześciu wylosowanych liczb, jackpot wzrósł do szacowanych 1,1 miliarda dolarów. To piąta co do wielkości wygrana w historii gry, a kolejne losowanie odbędzie się już w poniedziałek wieczorem. Szacunkowa wartość jednorazowej wypłaty wynosi 498,4 miliona dolarów przed opodatkowaniem.

„Ameryka czekała cały rok na miliardową kumulację – a czy może być lepszy moment niż Święto Pracy?” – powiedział Matt Strawn, przewodniczący Powerball Product Group i dyrektor generalny Iowa Lottery. „Jeden los za 2 dolary może zmienić życie – a przy okazji wspiera lokalne programy i inicjatywy”.

W sobotnim losowaniu (30 sierpnia) padły następujące liczby: 3, 18, 22, 27, 33 oraz czerwona Powerball 17, a mnożnik Power Play wyniósł 3.

Choć główna wygrana nie padła, dziewięć osób trafiło wszystkie pięć białych kul, zdobywając po milionie dolarów. Zwycięskie losy sprzedano w Kalifornii (4), Connecticut, na Florydzie, w Illinois, Massachusetts i Pensylwanii.

Trzy inne losy, dzięki opcji Power Play, zwiększyły nagrodę do 2 milionów dolarów – sprzedano je w Kolorado, Indianie i New Hampshire. Ponadto aż 115 losów wygrało po 50 tysięcy dolarów, a 27 losów po 150 tysięcy.

Poniedziałkowe losowanie będzie czterdziestym z rzędu od ostatniego trafienia głównej nagrody, które miało miejsce 31 maja w Kalifornii. Najdłuższa seria bez zwycięzcy w historii Powerball wynosi 42 losowania – zakończyła się ona w kwietniu 2024 roku, kiedy gracz z Oregonu wygrał 1,326 miliarda dolarów.

Jeśli w poniedziałek ktoś trafi jackpot, będzie mógł wybrać między wygraną w ratach, wynoszącą 1,1 miliarda dolarów (30 lat, z corocznym wzrostem o 5%), a jednorazową wypłatą w wysokości 498,4 miliona dolarów – obie kwoty są podawane przed opodatkowaniem.

Obecna kumulacja plasuje się w pierwszej piątce największych wygranych w historii Powerball. Dziesięć największych jackpotów Powerball wygląda następująco:

  1. 2,04 mld USD – 7 listopada 2022 r. – Kalifornia
  2. 1,765 mld USD – 11 października 2023 r. – Kalifornia
  3. 1,586 mld USD – 13 stycznia 2016 r. – Kalifornia, Floryda, Tennessee
  4. 1,326 mld USD – 6 kwietnia 2024 r. – Oregon
  5. 1,1 mld USD (szacunkowo) – 1 września 2025 r.
  6. 1,08 mld USD – 19 lipca 2023 r. – Kalifornia
  7. 842,4 mln USD – 1 stycznia 2024 r. – Michigan
  8. 768,4 mln USD – 27 marca 2019 r. – Wisconsin
  9. 758,7 mln USD – 23 sierpnia 2017 r. – Massachusetts
  10. 754,6 mln USD – 6 lutego 2023 r. – Waszyngton

Losy Powerball kosztują 2 dolary i są dostępne w 45 stanach USA, Dystrykcie Kolumbii, Portoryko i na Wyspach Dziewiczych Stanów Zjednoczonych. Od debiutu w 1992 roku gra wygenerowała już ponad 36 miliardów dolarów na cele charytatywne i edukacyjne.

Losowania odbywają się w każdy poniedziałek, środę i sobotę o 10:59PM czasu wschodniego i można je śledzić na żywo na stronie Powerball.com. Szanse na trafienie głównej nagrody wynoszą 1 do 292,2 miliona, a ogólne szanse na jakąkolwiek wygraną to 1 do 24,9.

milioner bogacz

Top 10 największych jackpotów w USA (Powerball + Mega Millions)

Według danych z Associated Press oraz zapisów Wikipedii, oto ranking największych kumulacji:

  1. $2,04 miliarda – Powerball, 7 listopada 2022 (jeden bilet w Kalifornii)
  2. $1,765 miliarda – Powerball, 11 października 2023 (jeden bilet w Kalifornii)
  3. $1,602 miliarda – Mega Millions, 8 sierpnia 2023 (jeden bilet na Florydzie)
  4. $1,586 miliarda – Powerball, 13 stycznia 2016 (trzy bilety: Kalifornia, Floryda, Tennessee)
  5. $1,537 miliarda – Mega Millions, 23 października 2018 (jeden bilet w Karolinie Południowej)
  6. $1,348 miliarda – Mega Millions, 13 stycznia 2023 (jeden bilet w stanie Maine)
  7. $1,337 miliarda – Mega Millions, 29 lipca 2022 (jeden bilet w Illinois)
  8. $1,326 miliarda – Powerball, 7 kwietnia 2024 (jeden bilet w Oregonie) — najdłuższa seria bez jackpotu trwała 42 losowania
  9. $1,269 miliarda – Mega Millions, 27 grudnia 2024 (jeden bilet w New Jersey)
  10. $1,08 miliarda – Powerball, 19 lipca 2023 (jeden bilet w Kalifornii)

Źródło: powerball, mega millions
Foto: YouTube, istock/Nattakorn Maneerat/Deagreez/
Czytaj dalej

News USA

Nie pamiętają św. Jana Pawła II, ale budują jego żywy pomnik

Opublikowano

dnia

Autor:

Mają po dwadzieścia kilka lat, nie mają osobistych wspomnień z Janem Pawłem II, a jednak nazywają go swoim patronem i przewodnikiem. W ramach jubileuszu 25-lecia Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia stypendyści opowiadają, jak wsparcie materialne i formacja duchowa zmieniają ich życie.

Droga, która zaczyna się w małych miejscowościach

Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia powstała w 2000 roku jako odpowiedź na apel św. Jana Pawła II, który mówił, że „krzyk i wołanie biednych domagają się konkretnej i wielkodusznej odpowiedzi”.

Od ćwierć wieku FDNT wspiera zdolną młodzież z niezamożnych rodzin, pozwalając jej rozwijać talenty i zdobywać wykształcenie. W tym czasie na stypendia dla około 10 tys. absolwentów przeznaczono ponad 250 milionów złotych.

Jednym z obecnych stypendystów jest Kacper Kowalczyk z diecezji siedleckiej, który do Fundacji trafił jeszcze w szkole podstawowej. „Złożyłem wniosek, udało się zakwalifikować i tak już od ponad pięciu lat jestem w tej rodzinie fundacyjnej – przez liceum, a teraz na studiach prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim” – mówi w rozmowie z Family News Service.

Św. Jan Paweł II – bliski i obecny

Choć Papież Polak jest patronem Fundacji, większość obecnych stypendystów jest zbyt młoda, by mieć z nim osobiste wspomnienia. „Urodziłem się miesiąc po śmierci Jana Pawła II. Ale dzięki Fundacji poznaję jego nauczanie. To mobilizacja, by podejmować w życiu dobre decyzje i dawać świadectwo” – podkreśla Kacper Kowalczyk.

Jak dodaje, odkrywanie papieskiego nauczania pozwala mu lepiej rozumieć współczesny świat i kierować własnymi wyborami. „Jan Paweł II był niezwykłym człowiekiem, który rozumiał młodych i potrafił wskazywać im drogę” – mówi.

Sztuka, formacja i „żywy pomnik”

Fundacja to nie tylko stypendia, ale także wspólnota i formacja duchowa. Anna Mielecka, studentka śpiewu solowego i aktorstwa na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, podkreśla, że dzięki programowi mogła spokojnie realizować swoje cele edukacyjne i artystyczne.

„Mieszkając w małym mieście pod Warszawą, nie miałam dostępu do szkoły muzycznej. Dzięki stypendium mogłam dojeżdżać do szkoły w Warszawie, spokojnie realizować swoje cele artystyczne i naukowe. To dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Mogłam też wyjeżdżać na kursy mistrzowskie, poznawać profesorów i rówieśników oraz tych, którzy są dalej na tej drodze” – opowiada.


Anna zaznacza, że program stypendialny to nie tylko wsparcie finansowe.

„Oprócz tego mamy regularne spotkania wspólnot w miastach akademickich. Formujemy się, poznajemy nauczanie św. Jana Pawła II i odnosimy je do życia. Czasami naprawdę zapominam o samym stypendium, bo ta warstwa formacyjna jest równie ważna. To określenie ‘żywy pomnik Jana Pawła II’ może brzmieć górnolotnie, ale to dla mnie cel. Codziennie staram się dorastać do tego określenia” – podkreśla.

Tak jak wielu aktualnych stypendystów, Anna Mielecka z racji wieku nie pamięta pontyfikatu Jana Pawła II. Jednak dzięki Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia ma okazję poznać jego nauczanie i wdrażać je w codzienne życie.

„Przez formację, poznawanie jego nauczania i różnych historii, także spotykanie się z ludźmi, którzy go znali, po prostu staje się nam bliski. I myślę, że to jest ogromna wartość” – podsumowuje.

Młodzi podkreślają również, że Fundacja uczy odpowiedzialności za przyszłość i za drugiego człowieka. „Niezależnie od tego, jaki zawód będę wykonywał, chciałbym, by to miało dobry wpływ na społeczność, w której żyję” – zaznacza Kacper Kowalczyk.

Family News Service

 

Fot: Family News Service, Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia
Czytaj dalej

News USA

Święte miejsce Apaczów kontra kopalnia miedzi – spór o wolność religijną w USA

Opublikowano

dnia

Autor:

apacze

Oak Flat w Arizonie, święte miejsce rdzennych Amerykanów, może wkrótce przestać istnieć. Jeśli federalny rząd USA ostatecznie przekaże teren firmie wydobywczej Resolution Copper, w tym miejscu powstanie ogromna odkrywka miedzi. Dla społeczności Apaczy będzie to oznaczało nie tylko utratę ziemi, ale i profanację miejsca kultu, czczonego od setek lat – zwraca uwagę Ojciec Paweł Kosiński SJ.

O zachowanie świętego miejsca walczy koalicja Apache Stronghold, która od lat prowadzi batalie prawne w obronie Oak Flat. Sprawa stała się symbolem nie tylko dla obrońców praw rdzennych Amerykanów, lecz także dla środowisk religijnych w całych Stanach Zjednoczonych – w tym Konferencji Episkopatu USA (USCCB) i Rycerzy Kolumba.

Od chronionego miejsca do komercyjnej inwestycji

Przez dziesięciolecia Oak Flat pozostawało pod ochroną jako część Lasu Narodowego Tonto. Wszystko zmieniło się w 2014 roku, gdy administracja Baracka Obamy rozpoczęła procedurę przekazania terenu prywatnemu inwestorowi – koncernowi Resolution Copper.

W planach firmy jest budowa gigantycznej kopalni odkrywkowej, która całkowicie zniszczy krajobraz i uniemożliwi odprawianie obrzędów religijnych Apaczów.

Mimo protestów i wsparcia licznych organizacji, w tym religijnych, w tym roku organizacja Apache Stronghold przegrała w Sądzie Najwyższym USA wniosek o wstrzymanie transakcji. Jednak w sierpniu, dosłownie na kilka godzin przed finalizacją sprzedaży, Sąd Apelacyjny 9. Okręgu tymczasowo zablokował transfer własności – to może być ostatnia szansa na uratowanie Oak Flat.

RFRA pod ostrzałem – czy ustawa o wolności religijnej nadal działa?

Sednem sporu jest interpretacja Religious Freedom Restoration Act (RFRA) – federalnej ustawy uchwalonej w 1993 roku, której celem było zagwarantowanie, że rząd nie będzie „znacząco obciążał” praktyk religijnych bez ważnego powodu i bez zastosowania najmniej restrykcyjnych środków.

Problem w tym, że sąd niższej instancji w sprawie Oak Flat orzekł, iż standardy RFRA nie mają zastosowania do rozporządzania własnością federalną.

Jak wyjaśnia Joe Davis, prawnik organizacji Becket, wspierającej Apache Stronghold: „RFRA miała być tarczą chroniącą wszystkie religie przed arbitralną ingerencją państwa. Nie blokuje działań rządu, ale zmusza go do uzasadnienia każdej decyzji ograniczającej wolność religijną”.

„Jeśli ten standard się utrzyma, RFRA stanie się martwą literą prawa w sprawach dotyczących ziemi federalnej. To uderzy nie tylko w Apaczów, ale we wszystkie wspólnoty religijne w kraju” – ostrzega prawnik.

Groźny precedens – od Oak Flat po msze na cmentarzach

Eksperci wskazują, że skutki tej interpretacji są już widoczne. Rycerze Kolumba z Petersburga (Wirginia) przez dziesięciolecia odprawiali coroczne msze na Narodowym Cmentarzu Poplar Grove. W 2023 roku Służba Parków Narodowych próbowała zakazać tych uroczystości, uznając je za „zakazaną demonstrację”.

Po interwencji prawników zakaz cofnięto, ale rząd argumentował, że nowe podejście do RFRA – wynikające ze sprawy Oak Flat – daje mu podstawy do takich ograniczeń.

Sędzia Neil Gorsuch, w zdaniu odrębnym przy odmowie rozpatrzenia sprawy Apache Stronghold, ostrzegł, że taka interpretacja może zagrażać wszystkim wspólnotom religijnym w USA, niezależnie od tradycji czy wyznania.

apacze

Co dalej z Oak Flat?

Sprawa jest w toku – Sąd Apelacyjny rozpatruje jednocześnie trzy powiązane postępowania, w tym roszczenia dotyczące ochrony środowiska. Kluczowe dokumenty procesowe mają być składane od 8 września. Nie jest jednak jasne, czy w tej ścieżce prawnej możliwe będzie odwrócenie orzeczeń osłabiających RFRA.

Organizacje religijne i prawnicy apelują, że to ostatni moment, by zapobiec precedensowi, który może drastycznie ograniczyć wolność wyznania w USA.

„To nie tylko sprawa Apaczów”

Amerykańscy biskupi ostrzegali w ubiegłym roku w liście do sądu: „Zmiana interpretacji RFRA w tej sprawie jest sprzeczna z literą prawa, zniekształca precedens i prowadzi do niesprawiedliwych konsekwencji. To nie tylko kwestia Apaczów – to test dla wolności religijnej wszystkich Amerykanów”.

Źródło: cna
Foto: apache stronghold
Czytaj dalej
Reklama

Popularne

Kalendarz

grudzień 2013
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  

Nasz profil na fb

Popularne w tym miesiącu