Połącz się z nami

Kościół

Abortujmy dziecko, ale ratujmy rybę. Dwa wydarzenia, przez które martwię się o Polskę

Opublikowano

dnia

Tragedia z Oleśnicy to potworność. Aż trudno uwierzyć, że uśmiercenie dziecka w trzecim trymestrze ciąży, jest w Polsce możliwe. Ale w zestawieniu z sytuacją z Uniwersytetu Rolniczego i karą, jaka grozi wykładowczyni za “znęcanie się” nad rybą, sprawa ta nabiera jeszcze bardziej ponurego charakteru.

Niedawno Polską wstrząsnęła nieprawdopodobna tragedia, jaka rozegrała się w szpitalu w Oleśnicy. Dziecku w 9. miesiącu ciąży lekarka wstrzyknęła w bijące serce chlorek potasu, doprowadzając do jego śmierci. Felek (takie imię nadano tragicznemu bohaterowi tej historii) miał cierpieć na wrodzoną łamliwość kości – chorobę, z którą można prowadzić szczęśliwe życie.

Zwolennicy lekarki, która dokonała aborcji, uważają, że jej działanie było legalne i wynikało z troski o zdrowie matki. Obrońcy życia również powołują się na polskie prawo, które – w przypadku choroby dziecka – zabrania przerywania ciąży po 12. tygodniu życia. Sprawą zajmuje się prokuratura.

Mniej więcej w tym samym czasie (opisywane wydarzenia dzielą dwa tygodnie) prokuratura w Krakowie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko wykładowczyni Uniwersytetu Rolniczego, za uśmiercenie nieogłuszonego karpia (lewicowe media piszą o działaniu niehumanitarnym). Prokuratura w tej sprawie – jakże może być inaczej – również powołuje się na polskie prawo, a konkretniej przepisy mówiące o “narażeniu zwierzęcia na niepotrzebny ból”.

Zestawienie tych dwóch sytuacji może na pierwszy rzut oka wydawać się niewłaściwe, a nawet szokujące. Ale – bądźmy szczerzy – trudno nie zauważyć tego przerażającego związku. I nie chodzi tu tylko o zsynchronizowanie czasowe.

Muszę przyznać, że gdy dowiedziałem się o tych dwóch historiach, przyszło mi na myśl pytanie: “W jakim kraju żyjemy?”.

Jak to możliwe, że w tych samych czasach i w tym samym kręgu kulturowym, co więcej – w państwie, w którym obowiązuje to samo prawo, zabicie 9-miesięcznego dziecka (tuż przed urodzeniem!) dla jednych mieści się w kategoriach medycznego “zabiegu”, podczas gdy zabicie karpia (podkreślmy, że stało się to na uniwersytecie, a zatem w celach naukowych) to skandal, za który nieszczęsnej wykładowczyni grożą trzy lata więzienia?

Jestem bardzo zaniepokojony stanem naszego społeczeństwa. Mój niepokój potęguje fakt, że ta dziwna i coraz bardziej zajadła dezintegracja będzie się tylko pogłębiać.

Mógłbym w tym miejscu napisać, że człowiek to nie zwierzę, że dziecku w brzuchu mamy powinny przysługiwać te same prawa co po narodzinach, że żadnemu naukowcowi na świecie nie udało się jeszcze wskazać w rozwoju płodu – poza zapłodnieniem – takiego momentu, takiego skoku jakościowego, który decydowałby o tym, co jeszcze nie jest, a co już jest nowym ludzkim organizmem.

Obawiam się jednak, że moje starania spełzłyby na niczym, bo przecież piszą o tym o wiele bardziej światłe umysły, a nieprzekonanych, zamkniętych w bańkach medialnych konglomeratów, przekonać i tak się nie da. Mogę jednak – za radą redakcyjnego kolegi – spróbować odpowiedzieć na pytanie, skąd wzięła się w nas tak wielka znieczulica na oczywiste i fundamentalne kwestie.

Trzeba przyznać, że zwierzęta w kulturze zachodniej cieszą się coraz większymi przywilejami. I nie ma w tym nic złego.

Dzięki naukowcom wiemy na przykład, że zwierzęta mają psychikę, coraz lepiej rozumiemy ich przywiązanie do nas (o psiej i kociej “miłości” wie każdy i bez badań). Coraz częściej słyszymy też o odkryciach dotyczących dzikich stworzeń, które jakimś cudem wykazują pewną formę przywiązania do człowieka. Jako chrześcijanin dostrzegam w tym – nie potrafię tego inaczej nazwać – odprysk rajskiej harmonii. Skomplikowana, ale i piękna w swojej formie złożoność świata pewnie jeszcze nieraz nas zaskoczy, skłaniając do rewizji niejednego światopoglądu.

Problem jednak w tym, że to zachwycające odkrywanie fenomenu natury idzie w parze z ludzką tęsknotą za “szczęściem” (celowo użyłem cudzysłowu, bo nie mam na myśli prawdziwego szczęścia, ale jego substytut) i dokonuje się nie tylko kosztem szacunku dla człowieczeństwa, ale wręcz z pogardą dla niego! Owo poszukiwanie opiera się na przekonaniu, że jedynym fundamentem życiowej pomyślności jest przyjemne i spokojne życie, nawet kosztem innych.

Tymczasem poszukiwanie opartego na hedonizmie “szczęścia” nie tylko nie jest w stanie nas zaspokoić (będziemy chcieli wciąż więcej i więcej), ale również oddala nas od ideału, do którego jako ludzkość powinniśmy zmierzać. Bp Artur Ważny w książce “Bóg odrzuconych” wyjaśnia: “To, że przez krzywdę, którą komuś wyrządzimy, sami osiągniemy szczęście, jest kłamstwem i pułapką”. W innym miejscu dodaje, że “prawdziwe szczęście zawsze związane jest z wysiłkiem, trudem i ofiarą”.

Nie da się ukryć, że życie w zgodzie z tymi zasadami to wielkie wyzwanie, ale ufam, że każdy z nas ma w sobie tyle siły (łaski, mówiąc językiem wiary), by przynajmniej próbować.

Niestety, większość domorosłych “ekspertów” z TikToka, których tak chętnie słucha młode pokolenie Polaków, jest raczej daleka od takiego postrzegania świata. Ich słuchacze również i trudno się temu dziwić, gdy rolę przyjaciela (a często rodzica), przejmuje smartfon. Łatwo dziś troszczyć się o dobrostan ładnie wyglądającego na instagramowej rolce pieska i kotka. Trudniej bronić dzieci, które tylko jedzą, płaczą i wydalają. Nie wspominając już o tym, że tych w brzuchach matek nawet nie widać.

Tragedia z Oleśnicy to potworność. Aż trudno uwierzyć, że uśmiercenie dziecka w trzecim trymestrze ciąży, jest w Polsce możliwe.

Ale w zestawieniu z sytuacją z Uniwersytetu Rolniczego i karą, jaka grozi wykładowczyni za “znęcanie się” nad rybą, sprawa ta nabiera jeszcze bardziej ponurego charakteru. Czy lekarkę, która dokonała aborcji, spotkają w ogóle jakieś konsekwencje?

Jest jeszcze jedna kwestia. Rozmawiając ze znajomym o dramacie z Oleśnicy i sytuacji na Uniwersytecie Rolniczym, usłyszałem zdanie, które dało mi do myślenia: “Wiesz Piotrek, zwierzęta jest łatwiej kochać niż ludzi”. Trudno się z tym nie zgodzić. W końcu im więcej doświadczamy cierpienia ze strony innych (bądźmy szczerzy, nie brakuje go w codzienności), tym łatwiej zamykać się na relacje.

Zwierzę – pomijając rzadkie i patologiczne sytuacje – nie zadaje cierpienia. A nawet jeśli już to robi, nie czyni tego z premedytacją. Co innego człowiek – gdy krzywdzi, odciska piętno na całe życie… Przyznam, że gdyby nie chrześcijańska perspektywa, trudno byłoby mi odpowiedzieć na ten argument.

Przypominam sobie jednak słowa Jana Pawła II, który w “Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” pisał o “komunii osób” do której jesteśmy wezwani. Jest to jedyna w swoim rodzaju relacja, oparta na wzorze doskonałej komunii, którą – jako Ojciec, Syn i Duch Święty – tworzy Bóg. Ta dynamiczna, oparta na nieustannej wymianie miłości relacja z Bogiem może dokonać się również w ludzkich sercach – nawet w tym niedoskonałym, rozdartym konfliktami świecie.

Ktoś, kto na nią odpowiada, nie tylko będzie kochał ludzi wokół, ale i całe stworzenie.

Niepotrzebny ból zadawany zwierzętom jest obrzydliwy w oczach Boga. Ale pogarda wobec człowieczeństwa jest czymś o wiele bardziej okrutnym i przerażającym. Nasze ciała – dzięki wcieleniu Jezusa Chrystusa i Jego zwycięstwie nad śmiercią – będą żyć wiecznie w harmonii zgodnej z Bożym zamysłem.

Jako chrześcijanin staram się wierzyć w świat, w którym “Niemowlę igrać będzie na norze kobry, dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii. Zła czynić nie będą ani zgubnie działać po całej świętej mej górze, bo kraj się napełni znajomością Pana” (Iz 11, 8-9). Nie warto zbyt łatwo odrzucać tej perspektywy. To prawda, nie da się udowodnić istnienia Boga. Ale nikt też nie dowiódł, że Go nie ma.

Na koniec – bardzo żal mi mamy Felka. Jeśli cierpi, z całego serca jej współczuję. W żadnym wypadku jej nie oceniam. Nikt z nas nie ma prawa tego robić!

Zamiast tego warto sprawdzić, czy w newralgicznych momentach miała zapewnioną odpowiednią opiekę. Nie mam tu na myśli “opieki” namawiających do aborcji. Myślę o prawdziwej opiece osób, którym zależało na niej i na jej dziecku, które zaproponowały jej psychiczne, materialne i duchowe wsparcie. Czy był z nią ktoś, kto powiedział, że jej dziecko zostanie przyjęte i zaopiekowane nawet wtedy, gdy ona nie będzie w stanie tego zrobić? Jeśli tego nie usłyszała, jako społeczeństwo jesteśmy przegrani.

Autor: Piotr Kosiarski

 

Źródło: deon
Foto: YouTube, istock/inarik/

Kościół

Leon XIV spotkał się z ofiarami nadużyć i ich obrońcami. „Historyczny krok ku dialogowi”

Opublikowano

dnia

Autor:

W poniedziałek papież Leon XIV po raz pierwszy spotkał się z przedstawicielami organizacji Ending Clergy Abuse (ECA), zrzeszającej ofiary nadużyć seksualnych w Kościele katolickim oraz ich obrońców. Uczestnicy spotkania określili audiencję jako „historyczny krok” i zapowiedzieli chęć prowadzenia stałego dialogu z Watykanem na temat wprowadzenia globalnej polityki zerowej tolerancji wobec przypadków nadużyć.

Globalna kampania na rzecz odpowiedzialności w Kościele

Ending Clergy Abuse ECA to międzynarodowa organizacja działająca na rzecz upowszechnienia zasad odpowiedzialności duchownych za nadużycia. Aktywiści postulują, by na całym świecie obowiązywało to samo prawo kościelne, które funkcjonuje obecnie w Stanach Zjednoczonych.

Zgodnie z tą polityką, ksiądz zostaje trwale odsunięty od posługi kapłańskiej po udowodnieniu choćby jednego przypadku nadużycia seksualnego.

Amerykańska polityka „zero tolerancji” została opracowana w latach 90. XX wieku i formalnie przyjęta w czasie kryzysu zaufania do hierarchii Kościoła w USA, po ujawnieniu dekad tuszowania przestępstw duchownych. Do dziś jednak nie została wprowadzona w całym Kościele powszechnym.

„Chcemy współpracować z papieżem”

Jak poinformował współzałożyciel ECA Tim Law, podczas spotkania papież przyznał, że idea wprowadzenia uniwersalnego prawa zerowej tolerancji napotyka silny opór w części Kościoła. „Powiedzieliśmy papieżowi, że chcemy współpracować z nim i z Watykanem, by ten pomysł stał się rzeczywistością” – przekazał Law.

Audiencja odbyła się w Pałacu Apostolskim i trwała około godziny. Według uczestników Leon XIV uważnie wysłuchiwał relacji i zapewnił, że pozostanie z organizacją w kontakcie.

„Papież powiedział nam: ‘To kolejny historyczny krok – usiąść razem i porozmawiać’” – relacjonował Matthias Katsch, członek delegacji z Niemiec, który doświadczył nadużyć.

Papież otwarty na dialog

Choć Leon XIV spotykał się wcześniej z indywidualnymi ofiarami nadużyć, było to pierwsze oficjalne spotkanie z międzynarodową grupą aktywistów. W przeszłości zarówno papież Franciszek, jak i Benedykt XVI, unikali bezpośrednich kontaktów z organizacjami działającymi na rzecz ofiar, ograniczając się do spotkań prywatnych.

Leon XIV ma jednak długą historię zaangażowania w sprawy osób pokrzywdzonych – jako biskup w Peru był jednym z hierarchów, którzy zorganizowali publiczne wysłuchanie ofiar nadużyć w tamtejszej Konferencji Biskupów.

Międzynarodowa delegacja

W spotkaniu uczestniczyło sześciu członków zarządu ECA z Argentyny, Kanady, Niemiec, Ugandy i Stanów Zjednoczonych. W Rzymie obecny był również Pedro Salinas, peruwiański dziennikarz i ofiara nadużyć, znany ze swojej działalności na rzecz sprawiedliwości wobec ofiar duchownych.

Delegaci przedstawili papieżowi trzy główne inicjatywy ECA:

  • globalne wprowadzenie polityki zerowej tolerancji,
  • zorganizowanie konferencji na temat nadużyć w ruchu Opus Dei w Argentynie,
  • wsparcie dla ofiar przemocy seksualnej na Filipinach w tworzeniu krajowej sieci pomocy.

Reakcja Watykanu

Początkowo poniedziałkowe spotkanie nie zostało ujęte w oficjalnym kalendarzu papieskim, jednak późniejsze wersje programu uwzględniły je jako prywatną audiencję. Watykańskie źródła potwierdziły, że papież Leon XIV „chciał wysłuchać głosów ofiar i poznać ich oczekiwania wobec Kościoła”.

Źródło: cna
Foto: Vatican Media
Czytaj dalej

Kościół

Kardynał McElroy: „Musimy pamiętać o tym, co nas łączy jako naród”

Opublikowano

dnia

Autor:

Kardynał Robert McElroy z archidiecezji waszyngtońskiej zaapelował o większą jedność i odnowienie kultury dialogu w życiu publicznym Stanów Zjednoczonych. W jego ocenie coraz głębsza polaryzacja polityczna zagraża samym fundamentom wspólnoty narodowej – mówi Jezuita, Ojciec Paweł Kosiński.

Wystąpienie hierarchy miało miejsce w piątek, 17 października, na Uniwersytecie Notre Dame. Rozmowę z rektorem uczelni, ks. Robertem Dowdem, zatytułowano „Uzdrawianie naszego dialogu narodowego i życia politycznego”. Spotkanie odbyło się w ramach cyklu Forum Uniwersytetu Notre Dame 2025–2026, którego motywem przewodnim jest „Kultywowanie nadziei”.

„Plemię zamiast wspólnoty”

Kardynał Robert McElroy – teolog i politolog – zauważył, że w amerykańskiej debacie publicznej coraz częściej dominuje duch rywalizacji zamiast współpracy.

 

Zdaniem hierarchy, przekonania polityczne wielu osób stały się dziś synonimem ich tożsamości i światopoglądu. To zjawisko – jak zaznaczył – jest niebezpieczne, ponieważ „odciąga nas od wspólnego celu i poczucia znaczenia”, które powinno towarzyszyć budowaniu rozwiązań dla dobra wspólnego.

Wspólne aspiracje zamiast podziałów

Kard. McElroy przypomniał, że Amerykanów nie łączy pochodzenie etniczne czy więzy krwi, ale wspólna wizja i wartości zapisane w założeniach ojców założycieli.

„Łączą nas aspiracje wolności, godności ludzkiej, troski o wszystkich, praw wszystkich” – powiedział „Jesteśmy dumni z tego, do czego dąży nasz kraj i co chce realizować”.

Parafia jako miejsce dialogu

Kardynał zaznaczył, że budowanie mostów między ludźmi o różnych poglądach powinno zaczynać się od wspólnot lokalnych – zwłaszcza parafii. Odwołując się do wizji ojców założycieli, dodał, że wierzyli oni w znaczenie religii jako źródła moralnej siły dla społeczeństwa: „Uważali, że tylko religia może wydobyć z ludzkiego serca pragnienie dobra wspólnego, wykraczającego poza interes osobisty”.

Rola Kościoła w życiu publicznym

Kard. McElroy podkreślił, że Kościół nie angażuje się bezpośrednio w politykę, ale ma istotną rolę moralną w porządku publicznym.

Nowa rola w stolicy USA

Kardynał Robert McElroy został mianowany arcybiskupem Waszyngtonu w styczniu 2025 roku przez papieża Franciszka i objął urząd 11 marca, zastępując emerytowanego kardynała Wiltona Gregory’ego. Podczas swojej mszy inauguracyjnej podkreślał, że godność każdego człowieka – od nienarodzonych po migrantów i ubogich – powinna pozostać w centrum misji Kościoła.

„Tylko wtedy, gdy zobaczymy w drugim człowieku brata, a nie przeciwnika, będziemy mogli uzdrowić nasze społeczeństwo” – mówił McElroy na zakończenie spotkania w Notre Dame.

Źródło: cna
Foto: YouTube, Michael Caterina / University of Notre Dame
Czytaj dalej

News USA

Biskupi ostrzegają beneficjentów programu DACA przed nowym nakazem sądowym w Teksasie

Opublikowano

dnia

Autor:

protest daca

Konferencja Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych (USCCB) opublikowała w zeszłym tygodniu komunikat dotyczący programu DACA (Deferred Action for Childhood Arrivals), zwracając uwagę na poważne ryzyko, jakie może przynieść nadchodzące orzeczenie sądu w Teksasie dla części imigrantów objętych ochroną programu.

Według informacji Departamentu ds. Migracji i Uchodźców, imigranci korzystający z DACA, którzy przeprowadzą się do lub z Teksasu, mogą w krótkim czasie utracić pozwolenie na pracę, jeśli nowy nakaz sądowy wejdzie w życie.

Tło programu DACA

Program DACA został uruchomiony w 2012 roku na mocy decyzji wykonawczej Prezydenta Baracka Obamy. Zapewnia on tymczasową ochronę przed deportacją oraz zezwolenie na pracę osobom nieudokumentowanym, które zostały przywiezione do Stanów Zjednoczonych jako dzieci.

W 2017 roku administracja Donalda Trumpa próbowała zakończyć program, jednak Sąd Najwyższy USA zablokował tę decyzję w 2020 roku. Mimo zapowiedzi dialogu między partiami, kwestia DACA wciąż pozostaje przedmiotem sporów sądowych. Obecnie głównym punktem sporu jest sprawa Teksas przeciwko Stanom Zjednoczonym.

Spór prawny wokół DACA

W pozwie Teksas argumentuje, że DACA zostało wprowadzone niezgodnie z prawem – bez upoważnienia Kongresu – ponieważ opiera się wyłącznie na decyzji wykonawczej prezydenta, a nie na ustawie federalnej.

W styczniu Sąd Apelacyjny Piątego Okręgu podtrzymał decyzję sądu niższej instancji, uznając program za nielegalny, ale ograniczył zakres wyroku do stanu Teksas. W praktyce oznacza to, że podstawowa ochrona przed deportacją może nadal obowiązywać w całym kraju, jednak zezwolenia na pracę mogą zostać cofnięte dla osób mieszkających w Teksasie.

Zbliżające się wdrożenie orzeczenia

Komunikat USCCB z 14 października pojawił się tuż przed planowanym wdrożeniem decyzji sądowej. Departament Sprawiedliwości USA już 29 września wydał wytyczne dotyczące sposobu realizacji orzeczenia.

„Każdy, kto korzysta z programu DACA lub spełnia warunki, by się do niego zakwalifikować, powinien rozważyć konsekwencje przeprowadzki do lub z Teksasu” – czytamy w komunikacie USCCB.

Biskupi zaznaczają, że przeprowadzka mogłaby skutkować utratą zezwolenia na pracę nawet z 15-dniowym wyprzedzeniem.

Skutki dla tysięcy osób

W Teksasie mieszka około 90 tysięcy beneficjentów DACA – to druga co do wielkości populacja po Kalifornii, gdzie program obejmuje około 145 tysięcy osób.

Zgodnie z planowanym rozporządzeniem, osoby objęte programem w Teksasie mogłyby nadal korzystać z odroczenia deportacji, jednak utraciłyby status legalnego pobytu, a tym samym prawo do zezwolenia na pracę, czesnego dla mieszkańców stanu oraz prawa jazdy.

Kim są beneficjenci DACA?

Aby zakwalifikować się do programu, wnioskodawcy muszą:

  • przybyć do USA przed ukończeniem 16. roku życia,
  • mieszkać w kraju nieprzerwanie od 15 czerwca 2007 roku,
  • nie mieć ukończonych 31 lat w dniu 15 czerwca 2012 roku.

Według danych KFF (dawniej Kaiser Family Foundation), w programie uczestniczy obecnie około 530 tysięcy osób, a szacunkowo 1,1 miliona spełnia kryteria kwalifikacyjne.

Źródło: cna
Foto: Istock/ LoneStarMike/Pax Ahimsa Gethen/
Czytaj dalej
Reklama

Popularne

Kalendarz

kwiecień 2025
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
282930  

Nasz profil na fb

Popularne w tym miesiącu