News Chicago
25 000 żonkili i dzwonków dla miasta: St. Charles świętuje pięć lat Daffodil Project

Ponad 25 000 cebulek żonkili i dzwonków wirginijskich zakwitło w Mount St. Mary Park, przekształcając go w prawdziwy wiosenny spektakl natury. Ten wyjątkowy widok to owoc pięcioletniej pracy wolontariuszy z The River Corridor Foundation of St. Charles (RCF) oraz St. Charles Park District.
Z tej okazji, w środę 23 kwietnia, Fundacja i władze parku zapraszają mieszkańców do wspólnego świętowania podczas ceremonii, która odbędzie się o godzinie 4:30PM pod pawilonem w Mount St. Mary Park. Uroczystość będzie również okazją do wręczenia prestiżowych nagród Golden Turtle Awards 2024.
Projekt Daffodil – piękno, które rośnie z roku na rok
Od 2020 roku w ramach Projektu Daffodil każdego roku sadzono ponad 5000 cebulek żonkili oraz ponad 150 cebulek dzwonków wirginijskich. Kwiaty te mają zdolność naturalnego rozmnażania się w czasie zimowego okresu spoczynku, co sprawia, że ich ilość w parku z roku na rok rośnie.
Kiedy topnieje śnieg, żółto-niebieska paleta kwiatów nie tylko cieszy oczy spacerowiczów, ale również przypomina o sile wspólnoty i pracy wolontariuszy, którzy od lat kształtują krajobraz St. Charles.
Golden Turtle Awards – nagroda dla tych, którzy zmieniają przestrzeń publiczną
W trakcie wydarzenia uhonorowani zostaną tegoroczni laureaci Golden Turtle Awards:
- Dr Al Patten i Maurine Patten – wieloletni członkowie i liderzy Fundacji, których wkład w rozwój lokalnych inicjatyw jest nieoceniony.
- Departament Robót Publicznych miasta St. Charles, który od lat wspiera działania RCF, w tym projekty takie jak: „Legacy Bricks” na chodniku Boba Leonarda oraz właśnie Project Daffodil.
Po części oficjalnej, świętowanie przeniesie się do Alter Brewing, gdzie każdy zakupiony napój alkoholowy będzie oznaczał 1 dolar przekazany na rzecz River Corridor Foundation. To świetna okazja, by wesprzeć lokalne inicjatywy, relaksując się w dobrym towarzystwie.
Społeczność, zieleń i wdzięczność
Projekt Daffodil to nie tylko kwiaty – to także symbol zaangażowania, wytrwałości i miłości do lokalnej przestrzeni. Dzięki tysiącom godzin pracy wolontariuszy i wsparciu partnerów, Mount St. Mary Park co wiosnę zamienia się w jedno z najpiękniejszych miejsc w St. Charles.
Źródło: dailyherald
Foto: River Corridor Foundation
News Chicago
Nieplanowany zjazd z trasy: Pielęgniarki ratują życie kobiecie w drodze na konferencję

To miała być zwykła podróż służbowa — pięć pielęgniarek ze szpitala Advocate Sherman w Elgin w stanie Illinois jechało na konferencję do Iowa w kwietniu. Jednak nieplanowany skrót drogą stanową Route 64, wybrany zamiast autostrady zmienił wszystko, a zwłaszcza los kobiety poszkodowanej w wypadku.
Ashley Huizar i jej koleżanki nie wiedziały, że właśnie ta trasa postawi je w samym centrum dramatycznych wydarzeń, zaledwie 20 mil od ich szpitala. Na skrzyżowaniu Route 64 i First Street, niedaleko Sycamore w powiecie DeKalb, natknęły się na poważny wypadek dwóch samochodów. Jeden pojazd leżał w rowie, drugi — z rozbitym przodem i wystrzeloną poduszką powietrzną — blokował skrzyżowanie.
Pielęgniarki natychmiast zareagowały. Zatrzymały się, wysiadły i podeszły do miejsca wypadku. Chwilę później usłyszały, że jedna z poszkodowanych może mieć zawał serca.
„Zobaczyłam kobietę, która miała poważne trudności z oddychaniem, ale drzwi jej samochodu były zamknięte” — opowiadała Huizar. „Nie miałam czym wybić szyby. To była najtrudniejsza chwila — stać obok i nie móc pomóc”.
Na szczęście przechodzień przyniósł młotek. Szybko wybili szybę, otworzyli drzwi i ostrożnie wyciągnęli kobietę z pojazdu. Huizar, która pracuje jako pielęgniarka od 8 lat, ustabilizowała jej szyję, podłożyła pod głowę swoją kurtkę i sprawdziła puls. Nie wyczuła go. Bez wahania rozpoczęła resuscytację krążeniowo-oddechową.
Po kilku chwilach puls powrócił. Gdy na miejsce dotarli ratownicy medyczni z Sycamore, kobieta była już przytomna i oddychała samodzielnie. Została zabrana do szpitala Northwestern Medicine Kishwaukee w DeKalb. Ze względu na przepisy o prywatności jej dalszy stan pozostaje nieznany.
Ashley Huizar i jej koleżanki, choć wstrząśnięte, wsiadły z powrotem do samochodu i ruszyły dalej — jakby nic się nie stało. Przez następne dwie godziny w drodze do Iowa opowiadały sobie, co właśnie przeżyły.
Na drugi dzień Huizar miała wystąpić z prezentacją na konferencji. Była zestresowana, ale jej koleżanki szybko przywróciły jej perspektywę. „Powiedziały: ‘Ashley, uratowałaś komuś życie. Jesteś bohaterką. Poradzisz sobie’” — opowiadała Huizar. A w drodze powrotnej — na szczęście — nie było już żadnych niespodzianek.
Źródło: dailyherald
Foto: Advocate Sherman
News Chicago
Dom z dzieciństwa papieża Leona XIV w Dolton może stać się miejscem pamięci

W chwili, gdy świat dowiedział się, że nowym papieżem został Robert Prevost, urodzony i wychowany w południowych przedmieściach Chicago, wszystko się zmieniło — również dla właściciela niepozornego ceglanego domu przy East 141st Place w Dolton. Do czwartku budynek był dostępny na rynku za 219 000 dolarów. Tego dnia zniknął z listy – dom dzieciństwa przyszłego papieża stał się nagle symbolem historii.
Według Steve’a Budzika, agenta nieruchomości i przyjaciela właściciela nieruchomości, dom nie zostanie sprzedany ani wynajęty.
Z rynku na mapę dziedzictwa
Dom, kupiony przez rodziców papieża w 1949 roku za 42 dolary miesięcznej hipoteki, mieścił oddaną katolicką rodzinę: nauczyciela Louisa, bibliotekarkę Mildred oraz trzech synów – Louisa, Johna i Roberta. Wszyscy byli aktywni w życiu kościelnym – jako muzycy, lektorzy, ministranci i wolontariusze.
Dziś ta historia ma szansę powrócić — w postaci muzeum lub domu pamięci. Niewielka nieruchomość może zostać odtworzona tak, by wyglądała w czasach dzieciństwa papież. „Te domy były małe, ale pełne życia. Duże rodziny, skromne warunki – to była norma” mówi Budzik.
Remont za 80 000 dolarów wykluczony
Obecny właściciel, inwestor z Chicago, kupił dom rok temu z zamiarem modernizacji. W pełni odnowiona piwnica, pięć sypialni, trzy łazienki i kosmetyczne poprawki miały pomóc w sprzedaży lub wynajmie nieruchomości. Teraz plany się zmieniły.
Teraz właściciel myśli o powrocie do przeszłości. Chce porozmawiać z rodziną papieża – zwłaszcza z jego bratem Johnem – by dowiedzieć się, jak dom wyglądał dawniej.
Dolton: z przedmieścia do historii
Nowo wybrany Burmistrz Dolton, Jason House, już zapowiedział, że będzie zabiegać o uznanie domu za zabytek historyczny. „To dla nas ogromny zaszczyt. Chcemy uhonorować każdą rolę, jaką nasze miasto odegrało w życiu Leona XIV” – podkreśla.

Dawny dom rodziny Prevost w Dolton wystawiony na sprzedaż zanim Robert Prevost został papieżem
Rozważa się nawet zmianę nazwy ulicy, przy której stoi dom, by uczcić papieża pochodzącego z Dolton – pierwszego Amerykanina na tronie Piotrowym.
Symbol dla miasta i wiernych
“Kto by pomyślał, że papież urodził się i dorastał w Dolton? Jesteśmy zaskoczeni, ale przede wszystkim dumni” – mówi Steve Budzik. – „To dla nas wielki moment i chcemy zrobić wszystko, by oddać mu należny hołd”.
Los domu nie jest jeszcze przesądzony, ale jedno jest pewne: nie jest to już zwykła nieruchomość. To fragment historii — papieskiej, chicagowskiej i amerykańskiej.
Źródło: WBEZ
Foto: Google maps
News Chicago
74-latek z Wood Dale oddał krew 600 razy: „To, co robię, ratuje życie”

Dla wielu osób oddanie krwi to jednorazowy gest. Dla Mike’a Neumayera z Wood Dale to misja życia. W wieku 74 lat ma już na swoim koncie 600 donacji krwi i płytek krwi, ratując zdrowie i życie setek nieznajomych. Z tej okazji personel Vitalant Villa Park Donation Center przygotował dla niego niespodziankę: balony, tort i burzę oklasków.
Sam Mike — skromny jak zawsze — przyjął to z typową dla siebie powściągliwością.
„Po prostu uważam, że tak trzeba” – mówi. – „Jeśli ludzie nie będą oddawać krwi, inni umrą. Krew nie powstaje w laboratoriach. Można ją otrzymać tylko od drugiego człowieka.”
Zwykły człowiek, niezwykłe oddanie
Mike Neumayer zaczął oddawać krew w latach 70-tych, nie przestając aż do dziś. Poświęcenie to przekształciło się z altruistycznego gestu w głęboko osobistą misję, gdy jego żonie zdiagnozowano ostrą białaczkę szpikową. Leczenie wymagało licznych transfuzji — właśnie takich, jakich on przez lata sam udzielał.
Dziś jego żona jest wolna od raka od siedmiu lat.
Nie zwalnia tempa
Z biegiem lat regularne donacje wpłynęły na jego ciało — nie może już używać lewej ręki do oddawania krwi. Ale prawa wciąż działa — i Mike nadal korzysta z niej z pełnym zaangażowaniem. Co więcej, część jego wcześniejszych donacji z czasów, gdy mieszkał w Milwaukee, nie została nawet doliczona do obecnego wyniku.
A co dalej? „Nie mam zamiaru przestawać” – mówi z uśmiechem.
Vitalant to jedna z największych organizacji non-profit w USA zajmujących się krwiodawstwem i terapią biologiczną. Zapewnia szpitalom w całym kraju bezpieczne dostawy krwi, zaawansowane usługi laboratoryjne oraz światowej klasy badania z zakresu medycyny transfuzyjnej. Więcej informacji znajdziesz na stronie vitalant.org.
Źródło: dailyherald
Foto: vitalant
-
Polonia Amerykańska4 tygodnie temu
Nie żyje Anna Zalińska, wieloletnia członkini i działaczka ZPPA. Miała 68 lat
-
News Chicago2 tygodnie temu
Wypadek w Chatham IL, w którym zginęły 4 dziewczynki, spowodowała kobieta, pracująca wcześniej dla ISP
-
Prawo imigracyjne3 tygodnie temu
Czy legalny status imigrantów zostanie odwołany? Zmiany w prawie wyjaśnia mec. Magdalena Grobelski
-
Prawo imigracyjne2 tygodnie temu
Kogo dotyczy obowiązkowa rejestracja w Urzędzie Imigracyjnym? Czy powinniśmy ją robić?
-
GOŚCIE BUDZIK MORNING SHOW2 tygodnie temu
Refluks czy choroba refluksowa? Dr n. med. Marzena Konopko radzi jak dbać o przełyk
-
News Chicago3 tygodnie temu
Sprawca masakry w Highland Park dostał to na co zasłużył: Nigdy nie wyjdzie na wolność
-
News USA4 tygodnie temu
Senator Eric Schmitt chce ustanowić Poniedziałek Wielkanocny świętem federalnym
-
Polonia Amerykańska4 tygodnie temu
Parada Dnia Konstytucji 3-Maja 2025 zbliża się wielkimi krokami. Chicago będzie biało-czerwone!