Sędzia federalny nakazał w poniedziałek przedstawienie wszystkich obowiązujących umów i kontraktów dotyczących zarządzania kontrowersyjnym ośrodkiem detencyjnym, znanym jako „Alligator Alcatraz”, który funkcjonuje od ponad miesiąca na odległym pasie startowym w sercu Everglades.

Sędzia okręgowy Rodolfo Ruiz, mianowany przez Prezydenta Donalda Trumpa, wyznaczył termin do czwartku dla urzędników federalnych i stanowych, by dostarczyli dokumenty określające, która agencja – publiczna bądź prywatna – odpowiada za zatrzymywanie migrantów oraz pełnienie funkcji funkcjonariuszy imigracyjnych w ośrodku.

Decyzja sądu zapadła w ramach toczącego się pozwu o naruszenie praw obywatelskich, złożonego przez prawników imigracyjnych. Twierdzą oni, że prawa konstytucyjne setek osób przetrzymywanych w ośrodku są łamane – zatrzymani nie mają dostępu do prawników, są przetrzymywani bez formalnych zarzutów, a rozprawy dotyczące kaucji zostały odwołane przez federalny sąd imigracyjny.

Kto rządzi „Alligator Alcatraz”?

Od momentu otwarcia ośrodka w lipcu brakuje jasności, która instytucja sprawuje faktyczną kontrolę nad jego funkcjonowaniem. Federalne Biuro Imigracyjne (ICE) oraz władze Florydy – w tym Florida Highway Patrol, Gwardia Narodowa Florydy oraz Departament Egzekwowania Prawa Florydy – sprzeciwiały się ujawnieniu dokumentów, powołując się na poufność operacyjną.

Adwokaci zatrzymanych domagali się szczegółowych informacji na temat struktur odpowiedzialnych za postępowania deportacyjne oraz liczby zatrudnionych pracowników. Sędzia Ruiz uznał jednak część tych żądań za zbyt ogólne i ograniczył zakres wymaganych dokumentów do pisemnych porozumień regulujących uprawnienia i odpowiedzialność w ośrodku.

Kolejne kontrowersje i pozwy

To już drugi pozew dotyczący działalności „Alligator Alcatraz”. Organizacje ekologiczne złożyły wcześniej pozew, argumentując, że budowa i eksploatacja obiektu narusza przepisy federalne i stanowe dotyczące ochrony środowiska. Rozprawa w tej sprawie zaplanowana jest na środę.

Pierwsza msza w ośrodku

Po tygodniach starań, duchowni Archidiecezji Miami odprawili w sobotę pierwszą mszę świętą dla zatrzymanych w ośrodku. “Cieszę się, że nasza prośba o zapewnienie opieki duszpasterskiej została spełniona” – powiedział arcybiskup Thomas Wenski w oficjalnym oświadczeniu wydanym w poniedziałek.

Źródło: AP
Foto: YouTube, The White House

Właściciele domów na Florydzie mają kolejną szansę, aby wzmocnić swoje nieruchomości przed niszczycielskimi skutkami huraganów. Rozpoczął się nabór wniosków do programu „My Safe Florida Home”, który oferuje dofinansowanie w wysokości do 10 000 dolarów na zabezpieczenie domów w szczytowym okresie sezonu burzowego.

Na rok fiskalny 2025–2026 legislatura stanowa przeznaczyła na program 280 milionów dolarów, co czyni tę edycję jedną z najlepiej dofinansowanych od czasu jego uruchomienia.

Kto może skorzystać z programu?

Aby zakwalifikować się do otrzymania dotacji, należy spełnić następujące warunki:

• Nieruchomość musi być jednorodzinna, wolnostojąca lub w zabudowie szeregowej.
• Dom musi być zbudowany na działce i zamieszkiwany przez właściciela.
• Właściciel musi mieć przyznane zwolnienie z podatku od nieruchomości na podstawie rozdziału 196 Kodeksu Podatkowego Florydy (F.S.).

Jak działa program?

Proces aplikacyjny składa się z dwóch etapów:

1. Inspekcja domu – eksperci oceniają aktualny stan zabezpieczeń budynku i identyfikują możliwe ulepszenia.
2. Wniosek o dotację – na podstawie wyników inspekcji właściciel może ubiegać się o wsparcie finansowe do wysokości 10 000 dolarów.

Środki przyznawane są według kolejności zgłoszeń, dlatego organizatorzy programu zachęcają do jak najszybszego składania wniosków, aby zwiększyć szanse na otrzymanie dofinansowania.

Dlaczego warto?

Program „My Safe Florida Home” nie tylko zwiększa bezpieczeństwo domów przed huraganami i ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, ale może także:

• Obniżyć składki ubezpieczeniowe
• Podnieść wartość nieruchomości
• Zwiększyć poczucie bezpieczeństwa domowników

Gdzie złożyć wniosek?

Wnioski można składać online poprzez oficjalną stronę programu.

Źródło: baynews9
Foto: YouTube, istock/Bilanol/

Ława przysięgłych przyznała 329 milionów dolarów odszkodowania rodzinie ofiary i poszkodowanemu w tragicznym wypadku Tesli Model S korzystającej z systemu Autopilot, który miał miejsce na Florydzie w 2019 roku. To jeden z najwyższych wyroków przeciwko producentowi samochodów autonomicznych i kolejny sygnał ostrzegawczy dla branży rozwijającej technologie wspomagania kierowcy.

Tragiczny wypadek w Key Largo

Do wypadku doszło w miejscowości Key Largo, kiedy Tesla Model S z włączonym systemem Autopilot z dużą prędkością uderzyła w zaparkowanego SUV-a. Obok pojazdu stali 22-letnia Naibel Benavides Leon oraz jej partner Dillon Angulo – kobieta zginęła na miejscu, a Angulo doznał poważnych obrażeń.

Według zeznań kierowcy Tesli, w chwili wypadku odwrócił on wzrok od drogi, szukając upuszczonego telefonu. Przedstawiciele Tesli twierdzą, że w momencie zderzenia kierowca miał nogę na pedale gazu, co wyłączyło działanie Autopilota.

Zarzuty wobec Tesli i spór o dane

Prawnicy powodów oskarżyli firmę Elona Muska o celowe ukrywanie danych oraz o wprowadzanie kierowców w błąd co do możliwości i ograniczeń systemu Autopilot. Ich zdaniem Tesla promowała technologię w sposób zachęcający użytkowników do nadmiernego polegania na niej, mimo braku pełnej autonomii pojazdu. O rozpoczęciu procesu informowaliśmy 10 lipca.

Dodatkowo pojawiły się kontrowersje wokół danych z pojazdu – niezależny ekspert, powołany przez stronę powodową, ujawnił istnienie informacji, których Tesla początkowo nie przedstawiła. Firma tłumaczyła później, że nie była świadoma braków w dokumentacji.

Tesla zapowiada apelację

W odpowiedzi na decyzję sądu, Tesla zapowiedziała odwołanie, twierdząc, że wyrok jest błędny zarówno pod względem prawnym, jak i technicznym.

“Dzisiejszy werdykt jedynie pogarsza bezpieczeństwo motoryzacji i zagraża dalszemu rozwojowi technologii ratujących życie” – oświadczyła firma. “Wszystkie dowody wskazywały, że winę ponosi wyłącznie kierowca, który jechał z nadmierną prędkością i nie obserwował drogi.

Tesla argumentuje, że żaden dostępny na rynku samochód – ani wtedy, ani dziś – nie byłby w stanie zapobiec takiemu wypadkowi.

Naibel Benavides Leon i Dillon Angulo

Głos poszkodowanego: „Ten samochód zniszczył nasze życie”

Dillon Angulo, który przeżył wypadek, nie krył emocji: “Ten samochód nie był bezpieczny. Zniszczył nasze życie” – powiedział w rozmowie z Scripps News. “Musimy pociągnąć Elona Muska i Teslę do odpowiedzialności.”

Szersze konsekwencje dla branży

Wyrok z Florydy może mieć daleko idące skutki dla przemysłu motoryzacyjnego – nie tylko w kontekście odpowiedzialności prawnej, ale również oczekiwań wobec transparentności firm rozwijających technologie autonomiczne.

Sprawa stawia pytania o to, jak producenci informują konsumentów o ograniczeniach systemów wspomagania jazdy i czy prowadzący pojazdy są odpowiednio edukowani na temat ryzyk związanych z ich użytkowaniem.

Źródło: scrippsnews
Foto: YouTube, fb