Zdrowie
Jeść oleje z nasion czy nie jeść – oto jest pytanie
Każda dekada ma nowego wroga żywieniowego. Najpierw demonizowano tłuszcze, potem cukier, a teraz oleje z nasion znalazły się w centrum kontrowersji — oskarżane o przyczynianie się do otyłości i chorób przewlekłych. Prawda, jak zwykle, jest bardziej skomplikowana.
Te oleje są wszechobecne. Znajdują się w fast foodach, sosach sałatkowych, batonach proteinowych, a nawet mleku modyfikowanym dla niemowląt. Krytycy twierdzą, że ich spożycie niesie poważne konsekwencje zdrowotne, podczas gdy zwolennicy podkreślają ich przystępność cenową, wszechstronność i potencjalne korzyści zdrowotne. Czy faktycznie warto ich unikać?
Czym są oleje z nasion?
W najprostszym ujęciu oleje z nasion są ekstrahowane z nasion roślin oleistych. Jednak różnica tkwi w metodzie pozyskiwania. Niektóre oleje, takie jak sezamowy i lniany, mają długą historię spożycia i są produkowane za pomocą metod tłoczenia na zimno, co pozwala zachować ich wartości odżywcze i przeciwutleniacze.
Z kolei przemysłowe oleje z nasion, takie jak sojowy, kukurydziany, rzepakowy, słonecznikowy czy bawełniany, są wysoko przetworzone. Pozyskuje się je metodami ekstrakcji w wysokiej temperaturze i rafinacji chemicznej, często z wykorzystaniem rozpuszczalników, takich jak heksan. Proces rafinacji sprawia, że tracą naturalne przeciwutleniacze, stają się bardziej stabilne i neutralne w smaku, ale jednocześnie tracą większość pierwotnych składników odżywczych.
Co ciekawe, niektóre z tych olejów pierwotnie nie były przeznaczone do spożycia przez ludzi. Na przykład olej rzepakowy powstał na bazie oleju rzepakowego stosowanego jako smar maszynowy. Dopiero w latach 70. kanadyjscy naukowcy zmodyfikowali go, aby uczynić go jadalnym.
Oleje z nasion a zdrowie
Argumenty za
Zwolennicy olejów z nasion twierdzą, że stanowią one zdrową alternatywę dla tłuszczów nasyconych, takich jak masło czy smalec. Badania wykazały, że zastąpienie tłuszczów nasyconych olejami bogatymi w wielonienasycone kwasy tłuszczowe (PUFA) może obniżyć ryzyko chorób serca.
Na przykład badanie JAMA Internal Medicine z 2025 roku wykazało, że osoby spożywające więcej olejów roślinnych, takich jak oliwa z oliwek, soja czy rzepak, żyły dłużej i rzadziej zapadały na choroby serca i nowotwory. American Heart Association (AHA) nadal rekomenduje oleje roślinne jako element diety zdrowej dla serca.

Argumenty przeciw
Krytycy zwracają uwagę na proces rafinacji i podatność olejów na utlenianie. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe są bardziej wrażliwe na ciepło, światło i powietrze niż inne tłuszcze, co prowadzi do powstawania szkodliwych wolnych rodników i aldehydów. Produkty uboczne tego procesu mogą przyczyniać się do stanów zapalnych i zwiększać ryzyko chorób przewlekłych.
Badania pokazują, że wielokrotne podgrzewanie olejów roślinnych (np. w restauracyjnych frytkownicach) może prowadzić do powstawania toksycznych związków, które mogą wpływać negatywnie na zdrowie.

Problem nadmiernego spożycia
Zarówno krytycy, jak i zwolennicy olejów z nasion zgadzają się co do jednego: są one składnikiem wielu produktów ultraprzetworzonych, których spożycie wciąż rośnie.
Tanie i masowo produkowane oleje z nasion są kluczowym składnikiem żywności przetworzonej, która stanowi nawet 60% diety przeciętnego Amerykanina. To właśnie ta żywność — pełna rafinowanych ziaren, cukru i sodu — przyczynia się do epidemii otyłości i chorób metabolicznych.
Christopher Gardner, profesor żywienia na Uniwersytecie Stanforda, zauważa: „Gdyby usunięto oleje z nasion z żywności ultraprzetworzonej, to te produkty nie stałyby się nagle zdrowe. Kluczowe jest ograniczenie ich spożycia jako całości”.

Jakie tłuszcze wybierać?
Zamiast koncentrować się na eliminacji olejów roślinnych, eksperci zalecają wybór bardziej stabilnych, minimalnie przetworzonych tłuszczów do gotowania.
Lepsze wybory:
- Oliwa z oliwek extra virgin — bogata w jednonienasycone kwasy tłuszczowe i przeciwutleniacze.
- Olej kokosowy — stabilny, odporny na wysokie temperatury.
- Masło i smalec — naturalne tłuszcze zwierzęce, bogate w witaminy rozpuszczalne w tłuszczach.
Źródło: The Epoch Times
Foto: istock/sergeyryzhov/MurzikNata/MarianVejcik/Hleb Usovich/
News USA
Federalna akcja „Catahoula Crunch” ruszyła na ulicach Nowego Orleanu
W środę federalni funkcjonariusze rozpoczęli w Nowym Orleanie kolejną szeroko zakrojoną akcję imigracyjną w ramach polityki deportacyjnej administracji Prezydenta Donalda Trumpa. Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) potwierdził, że operacja ma na celu zatrzymywanie imigrantów oskarżonych o przestępstwa z użyciem przemocy — m.in. o włamania do domów, napady z bronią oraz gwałty.
To kolejny etap ogólnokrajowych działań, które od stycznia obejmują zarówno duże metropolie, jak i mniejsze miejscowości w całych Stanach Zjednoczonych. Dokumenty operacyjne wskazują, że federalne służby planują zatrzymać około 5 000 osób w południowo-wschodniej Luizjanie i części Mississippi.
Ponad 200 agentów na ulicach
Według źródła rządowego ponad 200 funkcjonariuszy CBP i ICE bierze udział w operacji, która ma potrwać co najmniej 60 dni. Celem jest dokonanie „jak największej liczby zatrzymań”, a działania są prowadzone intensywnie od samego świtu.
W środowy poranek zamaskowani agenci patrolowali hiszpańskojęzyczne dzielnice miasta, korzystając z oznakowanych i nieoznakowanych pojazdów. Świadkowie relacjonowali aresztowania mężczyzn przed sklepami budowlanymi i na parkingach dużych marketów.
Na jednym z parkingów Home Depot widziano dowódcę Border Patrol Gregory’ego Bovino, który wcześniej prowadził podobne operacje w Chicago, Los Angeles i Charlotte.
„Catahoula Crunch” i „Swamp Sweep”
Akcja w Luizjanie nosi oficjalną nazwę „Catahoula Crunch”, nawiązującą do stanowego psa rasy Catahoula Leopard Dog. W dokumentach planistycznych do których dotarła AP, widniała również robocza nazwa „Swamp Sweep”.
DHS podkreśla, że operacje te mają ścigać wyłącznie osoby z historią przemocy, jednak doświadczenia z innych miast pokazują, że działania często obejmują szerokie grupy imigrantów — co wywołuje protesty, pozwy oraz sprzeciw organizacji praw człowieka.
Atmosfera strachu i zamknięte sklepy
W wielu rejonach Nowego Orleanu — mieście o najwyższym odsetku mieszkańców pochodzenia latynoskiego w stanie, narasta chaos i strach. Część lokalnych przedsiębiorców w hispanojęzycznych dzielnicach postanowiła tymczasowo zamknąć swoje firmy, aby chronić klientów i pracowników.
Protesty i napięcia
Na ulice miasta wyszły grupy demonstrantów, mimo chłodu i deszczu. Wiele osób przypomniało, że po huraganie Katrina to właśnie tysiące robotników z Ameryki Łacińskiej pomagało odbudować Nowy Orlean. Teraz obawy o deportacje, rozdzielanie rodzin i agresywne działania służb ponownie uderzają w te same społeczności.
Spór polityczny o „miasta sanktuaria”
Republikański gubernator Luizjany Jeff Landry — bliski sojusznik Donalda Trumpa — popiera operację i podkreśla, że skierowana jest przeciw „najgorszym z najgorszych”. Zapowiedział, że akcja potrwa „dopóki wszyscy nie zostaną zabrani z ulic”.
Poinformował też, że Gwardia Narodowa ma przybyć do miasta przed świętami, aby wspierać działania przeciw przestępczości.
Administracja federalna od miesięcy krytykuje politykę miasta, nazywając je „miastem sanktuarium”. Prokurator Generalna Pam Bondi oskarżyła Nowy Orleanso utrudnianie federalnych działań. Władze miejskie odpierają zarzuty, wskazując, że policja traktuje sprawy imigracyjne jako kwestie cywilne — poza swoim mandatem.
Źródło: baynews9
Foto: YouTube
News USA
Rekordowy Cyber Monday: Amerykanie wydali 14,25 mld USD w jeden dzień
News USA
Eli Lilly obniża ceny Zepbound, rozszerzając dostęp do leków na odchudzanie
W poniedziałek koncern farmaceutyczny Eli Lilly ogłosił kolejną serię obniżek cen swojego popularnego leku na odchudzanie Zepbound, co ma zwiększyć dostęp pacjentów do terapii oraz wzmocnić znaczenie platformy cyfrowej LillyDirect. Najważniejsza zmiana dotyczy osób korzystających z programu Zepbound Self Pay Journey – to właśnie dla nich cena miesięcznej terapii znacząco spada.
Nowy cennik dla użytkowników LillyDirect
Posiadacze ważnej recepty kupujący Zepbound w formie jednodawkowych fiolek przez platformę LillyDirect zapłacą teraz:
– 299 USD miesięcznie (poprzednio 349 USD),
– 399 USD za dawkę 5 mg (wcześniej 499 USD),
– 449 USD za pozostałe zatwierdzone dawki.
Dla porównania zwykłe ceny rynkowe, gdy nie korzysta się z programu Self Pay, wynoszą:
– 599 USD za dawkę 7,5 mg,
– 699 USD za 10 mg,
– 849 USD za 12,5 mg,
– 1 049 USD za 15 mg.
LillyDirect – klucz do szerszego dostępu
Uruchomiona na początku 2024 roku platforma LillyDirect umożliwia zakup Zepbound i Mounjaro bezpośrednio od producenta. Z rozwiązania korzystają szczególnie pacjenci bez ubezpieczenia lub ci, których polisy nie obejmują leków odchudzających.
Firma podkreśla, że cyfrowa obsługa, uproszczone procedury i przejrzysty cennik mają ograniczyć bariery wejścia dla nowych pacjentów – co jednocześnie wzmacnia konkurencyjność marki na rynku.
Kolejne redukcje cen w drodze
Ogłoszone obniżki pojawiły się niespełna miesiąc po wcześniejszej zapowiedzi redukcji cen wielodawkowych aplikatorów Zepbound. Ta zmiana wymaga jednak akceptacji FDA.

Jeśli zostanie zatwierdzona, od kwietnia 2026 roku pacjenci korzystający z Medicare zapłacą za wielodawkowe urządzenia Zepbound oraz za nową, raz dziennie przyjmowaną tabletkę odchudzającą orforglipron nie więcej niż 50 USD miesięcznie – o ile oba leki otrzymają dopuszczenie na rynku.
Dla pacjentów płacących samodzielnie ceny będą wyglądać następująco:
– multi-dose pen Zepbound: od 299 USD do 449 USD,
– orforglipron: od 149 USD do 399 USD, w zależności od dawki.

Konkurencja nie śpi
Zmiany cen wprowadzane przez Eli Lilly wpisują się w szerszą walkę o rynek leków odchudzających, który w ostatnich latach dynamicznie rośnie. Największym konkurentem firmy pozostaje Novo Nordisk, producent Wegovy i Ozempic.
Duńska firma również postawiła na model sprzedaży bezpośredniej. W marcu ruszyła platforma NovoCare Pharmacy, skierowana do pacjentów, których nie stać na ceny katalogowe lub których ubezpieczenie nie obejmuje terapii odchudzających.

Walka o pacjenta i przyszłość rynku
Obie firmy argumentują, że platformy direct-to-consumer zwiększają dostęp pacjentów do innowacyjnych terapii, ale jednocześnie zapewniają producentom większą kontrolę nad relacją z odbiorcą. Dla branży oznacza to rosnącą konkurencję, agresywną politykę cenową oraz stopniowe przechodzenie z tradycyjnego modelu dystrybucji leków do sprzedaży cyfrowej.
Źródło: foxbusiness
Foto: Eli Lilly, Novo Nordisk, istock/Dacharlie/
-
News USA4 tygodnie temuDemokraci triumfują w wyborach: Historyczna frekwencja i znaczące zwycięstwa
-
News USA3 tygodnie temuTrump zapowiada „dywidendę celną” – po 2000 USD dla Amerykanów o niższych dochodach
-
GOŚCIE BUDZIK MORNING SHOW1 tydzień temuPielęgnujemy świąteczne tradycje. Patrycja Niżnik zaprasza na Mikołajki i Wigilię
-
News Chicago1 tydzień temuCeny gazu nie wzrosną w przyszłym roku w Illinois tak bardzo jak chciał Nicor Gas i Ameren
-
News Chicago3 tygodnie temuOperacja „Midway Blitz” dobiega końca. Agenci federalni opuszczają Chicago
-
Polonia Amerykańska2 tygodnie temuGłosujemy na Emily Reng startującą w Miss Universe – historyczny moment dla Polonii!
-
News USA21 godzin temuRząd wstrzymuje rozpatrywanie wszystkich wniosków imigracyjnych z 19 państw
-
News USA2 tygodnie temuKoniec ulg podatkowych dla osób przebywających nielegalnie w USA












