Ciekawostki
Mistrzyni Polski w wyciskaniu sztangi leżąc: Życie z niepełnosprawnością nie wyklucza mnie z bycia szczęśliwą
Aleksandra Zielińska, wielokrotna mistrzyni Polski w wyciskaniu sztangi w leżeniu, urodziła się z rozszczepem kręgosłupa. Porusza się za pomocą kul lub wózka inwalidzkiego. Choroba nie przeszkadza jej w spełnianiu marzeń i osiąganiu kolejnych sukcesów.
W rozmowie z Family News Service Aleksandra Zielińska opowiada m.in. o sportowych sukcesach, o tym, dlaczego niepełnosprawności nie postrzega jako problemu oraz planach na przyszłość.
Jest pani wielokrotną mistrzynią Polski w podnoszeniu ciężarów leżąc. Czuje się pani szczęśliwą i spełnioną kobietą?
Aleksandra Zielińska: Tak, bo robię to, co lubię. Niepełnosprawność nie przeszkadza w tym, aby moje życie było pełne i bogate.
Mówi pani, że dzięki determinacji rodziców nie postrzega pani niepełnosprawności jako problemu.
Kiedy się urodziłam moi rodzice byli w szoku. Lekarz z jakiejś przyczyny nie zauważył tej przepukliny, która była dość duża. Miałam także problemy z biodrami.
W szpitalu zdecydowano, abym przyszła na świat poprzez cesarskie cięcie, bo porodu naturalnego w ogóle mogłabym nie przeżyć. Moi rodzice mają jednak naturę zadaniowców i wiedzieli, że w takich sytuacjach należy natychmiast rozpocząć rehabilitację.
Rehabilitacja rozpoczęła się w drugim tygodniu życia.
Tak. Na początku sześć razy dziennie, co dwie godziny. Zakładano, że będę musiała być rehabilitowana do 18. roku życia, ale ten czas znacznie się skrócił.

A jak jest teraz?
Mam przepuklinę oponowo-rdzeniową. Nerwy rdzeniowe są uszkodzone na odcinku lędźwiowym. Od tego miejsca nie mam czucia. Nie wszystkie stawy i mięśnie dobrze funkcjonują.
Przez nieruchome stopy mam problemy z zachowaniem równowagi. Przy przepuklinie oponowo-rdzeniowej częstą przypadłością jest też zwichnięcie stawów biodrowych. Powoduje to trudności w dłuższym chodzeniu oraz staniu.
Wiara pomaga mi w życiu
Bała się pani, że przez chorobę nie będzie mogła w pełni realizować swoich marzeń?
Nie byłam wychowywana w lęku. Rodzice nie mówili mi, że czegoś nie będę mogła robić i że coś jest poza moim zasięgiem.
Owszem, kiedy opowiadałam im, że kiedyś zostanę chirurgiem i będę stała przy stole operacyjnym, to oni tłumaczyli mi, że niekoniecznie jest to praca dla mnie. Nie dlatego, że się do niej nie nadaję, ale że fizycznie nie będę w stanie pewnych czynności wykonać.
Zawsze mi powtarzali, że jak będę miała pracę, jak będę miała męża to wtedy na pewne rzeczy spojrzę z innej perspektywy. Ograniczenia pojawiały się ze strony innych ludzi. Odnosili się do mnie różnie. Nie zawsze to były pozytywne reakcje. Dlatego z czasem pojawiły się u mnie momenty zwątpienia.
Miała pani pretensje i żal do Boga?
W tej relacji pojawiły się pewne trudności. Pochodzę z wierzącej rodziny, moja babcia była bardzo religijna. Na pewnym etapie życia jej postawa wobec Boga zaczęła mnie irytować. Najważniejsza była dla niej modlitwa i chodzenie do kościoła.

Ja zaś uważałam, że mam kiepskie życie. Obraziłam się na Boga, bo spodziewałam się spektakularnego uzdrowienia.
Pytałam, dlaczego to przytrafiło się właśnie mnie? Dlaczego nie zabierze ode mnie choroby, skoro Go tak gorliwie proszę?
Z czasem w ogóle przestałam chodzić do kościoła. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy poznałam moją przyjaciółkę. Ona odczarowała moje postrzeganie wiary.
Zdałam sobie sprawę, że na mszę świętą nie chodzą tylko starsze panie. Poza tym ona też żyła Bogiem na co dzień. Wierzyła w świętych obcowanie. I dzięki niej zaczęłam stopniowo poznawać Boga i rozwiewać swoje wątpliwości.
Oczywiście łatwiej jest iść swoją drogą i nie liczyć się z nikim i niczym, mieć swój plan. Ale generalnie wiara bardzo mi pomaga w życiu.
Trzykrotna rekordzistka
W pewnym momencie w pani życiu pojawiła się sportowa pasja. Jak się zaczęła ta przygoda?
Już w dzieciństwie nie lubiłam chodzić na basen. Krępowało mnie to, że z powodu choroby, muszę tam być przy innych osobach jedynie w kostiumie kąpielowym. Trener zaproponował mi, żebym może spróbowała zaprzyjaźnić się z siłownią.
Miałam wtedy 14 lat. Moją uwagę przykuła ławka. Tata wyjaśnił mi do czego ona służy i jak wyciska się sztangę. Spodobało mi się to bardzo i od razu chciałam dokładać ciężar.

W porównaniu z mężczyznami, którzy zaczynali rozgrzewkę od ciężaru będącego moim maksimum, czułam się bardzo słabo. Trener widział jednak we mnie potencjał. Zaproponował wyjazd na zawody.
Co było dalej?
Okazały się totalną porażką. Osiągnęłam najgorszy wynik. Obiecałam sobie, że nigdy już nie wezmę udziału w kolejnych zawodach.
Trener jednak nie odpuszczał.
Zapisał mnie na mistrzostwa Polski. Zdobyłam tam pierwsze miejsce! Od tego wszystko się zaczęło. Przez kolejne lata wszędzie, gdzie pojechałam zdobywałam pierwsze lub drugie miejsca. Zdałam sobie sprawę, że ja też mogę coś robić.
Nie miałam wcześniej poczucia, że jestem w czymś dobra. Owszem dobrze się uczyłam, moim ulubionym przedmiotem była biologia, ale nie odczuwałam z tego powodu dumy.
Dopiero sport pokazał mi, że to ciało, które nie domaga w jednej sferze, może nadrobić je w innej, a ja nie jestem na straconej pozycji.
Nie ma ludzi, którzy nie mieliby talentów
Jak z nadzieją spojrzeć w przyszłość i pokonywać trudności dnia codziennego?
Rzeczywistość zależy od tego, jak ją postrzegamy. Trudności zawsze będą, ale większość z nich jest do ogarnięcia. Warto pamiętać, że nie ma ludzi, którzy nie mieliby talentów.
Jeśli znajdziemy w sobie ciekawe zainteresowania i pasje, to należy się w tym kierunku rozwijać, bo to daje szczęście i radość.
Przed zawodami powtarzam sobie, że podczas nich nie tylko staram się być lepsza od innych, ale przede wszystkim od samej siebie, z poprzedniego dnia. Wynik nie jest do końca zależny ode mnie. Mogę się skupić na tym, aby był jak najlepszy. Zależy to jednak od wielu czynników.
Podczas jednych zawodów zajęłam 6. miejsce i zrobiłam taki wynik, którego bym się nigdy nie spodziewała.
Kilka lat temu przeczytałam jedną z wypowiedzi amerykańskiej pisarki, Arianny Huffington, które wciąż we mnie rezonują:
„Nie staram się tańczyć lepiej niż ktokolwiek inny. Staram się jedynie tańczyć lepiej niż ja sama”.
W realizacji kolejnych planów i marzeń warto patrzeć na własne możliwości, nie odpuszczać i robić swoje.
Jest pani psychologiem i pracuje w szkole specjalnej. To dla pani misja?
Dla mnie praca to powołanie. Jest momentami wyczerpująca, ale i daje mi dużo satysfakcji i radości.
Choroba pomaga pani w tej pracy?
Bardziej pomaga mi mój sposób wychowania. Uczniom przekazuję to, czego nauczyli mnie rodzice.
Nie dawali mi taryfy ulgowej tylko ze względu na chorobę. Robili wszystko, abym w przyszłości była jak najbardziej samodzielna.
W podobny sposób chcę traktować swoich podopiecznych. Pracuję w szkole dla dzieci z autyzmem. Jestem terapeutką behawioralną. To, że jeżdżę na wózku sprawia, że jestem też wobec nich bardziej empatyczna.
Niepełnosprawność nie jest przeszkodą w byciu szczęśliwym
Niektórzy mówią, że dzieciom z niepełnosprawnościami nie powinno pozwalać się narodzić ze względu na cierpienie, które jest przed nimi. Co Pani na to?
Chciałabym ich zapytać o to, czy naprawdę mają wiedzę o tym, jak mogą żyć osoby z niepełnosprawnością. Mam wrażenie, że ludzie tego nie wiedzą. Posługują się określonymi tekstami, bo mają swoje przekonania, których nie weryfikują pod względem prawdziwości.
Co by pani powiedziała tym, którzy dyskutują na temat aborcji eugenicznej, czyli zabijania dzieci nienarodzonych podejrzewanych o chorobę lub niepełnosprawność?
Mam ogromny dystans do tych wszystkich przewidywań i stawiania diagnoz. Zastanawia mnie również to, gdzie przebiega granica, że czyjeś życie jest wartościowe, a inne już nie jest. Jestem dowodem, że nie zawsze takie jasnowidztwo się spełnia.
Funkcjonowanie człowieka z niepełnosprawnością w dużej mierze zależy od tego, co jego bliscy zrobią z tą chorobą.
Zawsze możemy takim osobom pomóc. Przykro mi jest, gdy czytam o matkach, które poświęcają swoje życie dla dzieci, które rzekomo nie mają przyszłości.
Chodzę, żyję w miarę normalnie.
Bycie kobietą z niepełnosprawnością nie wyklucza mnie z bycia szczęśliwą.
Przecież nikt nie wie co nas czeka w życiu. Czasami jeden wypadek zmienia dotychczasową codzienność.
Dyskutując o prawie do aborcji eugenicznej zapominamy o tym, że rozmawiamy też o ludziach, którzy żyją i to słyszą. Często słyszę: „Wiesz, ja to jestem za wyborem, ale nie chodzi mi o ciebie”. To nie jest prawda. Chodzi o taką samą osobę jak ja.
Unikam takich rozmów, bo sprawiają ból.
Każdy człowiek ma bowiem prawo do życia, bo każde życie jest wartościowe, bez wyjątków.
Skutki chorób się minimalizuje, a chorych się leczy, a nie zabija.
Jakie wyzwania przed panią?
Za kilka tygodni zostanę żoną, a więc nowa rola przede mną. Ponadto otwierają się przede mną nowe perspektywy zawodowe.
Family News Service
Foto: Archiwum prywatne Aleksandry Zielińskiej
News USA
Oxford Dictionary ogłasza Słowo Roku 2025. Jest nim „Rage bait”
Oxford Languages ogłosiło Word of the Year 2025, a wybór nie tylko zaskakuje, lecz także celnie oddaje kierunek, w jakim zmierza komunikacja w sieci. Zwyciężył termin rage bait, pokonując inne finałowe wyrażenia, takie jak aura farming oraz biohack. To wyrażenie – choć składa się z dwóch słów – stało się symbolem nowej epoki internetowych zachowań, w której emocje stają się najbardziej pożądanym paliwem cyfrowego ruchu.
Co oznacza „rage bait”?
Według definicji Oxford Dictionary, rage bait to: „treści internetowe celowo zaprojektowane po to, aby wywoływać gniew lub oburzenie poprzez frustrację, prowokację lub obraźliwy charakter, zazwyczaj publikowane w celu zwiększenia ruchu lub zaangażowania pod konkretną stroną internetową lub treścią w mediach społecznościowych.”
Innymi słowy: to schemat komunikacyjny, który od lat dominuje w mediach społecznościowych, ale dopiero ostatnio zyskał globalne uznanie jako osobne zjawisko językowe.
Jedno słowo czy dwa?
Choć rage bait to technicznie dwa słowa, Oxford podkreśla, że tytuł Word of the Year może otrzymać zarówno pojedyncze słowo, jak i wyrażenie. Liczy się przede wszystkim wpływ danego terminu na język i kulturę w danym roku.
Manipulacja emocjami zamiast ciekawości
Casper Grathwohl, prezes Oxford Languages, komentując tegoroczny wybór, stwierdził, że gwałtowny wzrost użycia terminu rage bait pokazuje rosnącą świadomość społeczeństwa na temat mechanizmów manipulacji w internecie. Jak zauważył:
„Fakt, że słowo rage bait istnieje i zanotowało tak dramatyczny wzrost użycia, oznacza, że coraz lepiej dostrzegamy taktyki manipulacyjne, w które możemy zostać wciągnięci online. Wcześniej internet koncentrował się na przyciąganiu naszej uwagi poprzez wzbudzanie ciekawości, ale dziś obserwujemy gwałtowną zmianę – polegającą na przejmowaniu i kształtowaniu naszych emocji oraz reakcji.”

Według ekspertów to właśnie emocje – a zwłaszcza złość – są najskuteczniejszym mechanizmem napędzającym zaangażowanie odbiorców. Dlatego termin rage bait idealnie definiuje obecny krajobraz informacyjny.
Kolejny nieoczywisty wybór: „67”
Nie tylko Oxford postawił w tym roku na niestandardowe pojęcia. Dictionary.com ogłosił, że jego Word of the Year „67”. Liczba ta, wymawiana jako „six-seven”, funkcjonuje w internecie jako mem, slangowe powiedzenie lub żart kontekstowy – bez jasnej definicji, ale z dużą elastycznością użycia.
Źródło: scrippsnews
Foto: Philafrenzy, mrpolyonymous/Flickr
News USA
Muzyka koi ból – pielęgniarz z San Diego gra pacjentom na gitarze i ukulele
Pielęgniarz Rod Salaysay, pracujący na oddziale pooperacyjnym UC San Diego Health, oprócz standardowych narzędzi medycznych – takich jak termometr czy stetoskop – korzysta również z gitary i ukulele, aby pomagać chorym w radzeniu sobie z bólem.
Muzyka w terapii bólu
Rod Salaysay, odpowiadając na prośby pacjentów, wykonuje różnorodne utwory – od angielskich i hiszpańskich piosenek folkowych, przez klasyczne kompozycje jak Minuet in G Major, po znane melodie filmowe, m.in. „Somewhere Over the Rainbow”.
Podczas występów pacjenci często się uśmiechają, przytakują, a według obserwacji pielęgniarza spada im tętno, obniża się ciśnienie krwi, a niektórzy proszą o mniejsze dawki leków przeciwbólowych.
Jak podkreśla Salaysay: „W szpitalu często pojawia się cykl: niepokój, ból, lęk. Muzyka może ten cykl przerwać.”
Naukowe podstawy działania muzyki
Choć intuicyjnie wydaje się, że muzyka łagodzi ból, badania naukowe nad tzw. analgezją indukowaną muzyką dopiero się rozwijają. Najnowsze publikacje w „Pain” oraz „Scientific Reports” wskazują, że muzyka może zmniejszać odczuwanie bólu lub zwiększać tolerancję na ból, ale nie zastąpi całkowicie leczenia farmakologicznego.
Najbardziej efektywne w tej terapii jest samodzielne wybranie muzyki przez pacjenta i skoncentrowane słuchanie.
Dlaczego muzyka działa?
Według psychologa dr. Adama Hanleya z Florida State University, ból to złożone doświadczenie – fizyczne, emocjonalne i poznawcze. Na to, jak bardzo boli, wpływa: stan psychiczny, poziom lęku, koncentracja na doznaniu.
Muzyka odciąga uwagę od bólu, aktywuje wiele obszarów mózgu i daje pacjentowi wsparcie emocjonalne.
Dr Caroline Palmer z McGill University dodaje, że muzyka działa nie tylko jako rozpraszacz – wpływa na percepcję bólu poprzez aktywację ścieżek neuronalnych.
Jaka muzyka działa najlepiej?
W badaniu Erasmus University Rotterdam z udziałem 548 osób sprawdzano wpływ 5 gatunków muzycznych (klasyczna, rock, pop, urban, elektroniczna) na tolerancję bólu podczas testu ekspozycji na zimno.
Wyniki wskazały, że każdy gatunek przyniósł ulgę, a najlepiej działała muzyka preferowana przez uczestnika, niezależnie od jej stylu.
„Recepta bez skutków ubocznych”
Niektórzy lekarze mówią już o muzyce jako o najprostszym środku wspomagającym, bez skutków ubocznych. Choćnie zastąpi leczenia medycznego, ale może być potężnym narzędziem wspomagającym terapię bólu.
Źródło: AP
Foto: YouTube
News USA
Belgijski owczarek Soleil zdobył tytuł Best in Show na 2025 National Dog Show
Podczas prestiżowego National Dog Show w Filadelfii, transmitowanego tradycyjnie w Thanksgiving Day, tytuł Best in Show zdobyła sześcioletnia suczka rasy belgijski owczarek o imieniu Soleil. Pokonała ponad 1 900 psów z całego kraju, zwyciężając wcześniej w swojej Herding Group.
Mimo tłumu i atmosfery rywalizacji głęboko czarna Soleil zachowała pełen spokój. Jej przewodnik i handler, Daniel Martin z Princeton w Karolinie Północnej, nie krył wzruszenia, podkreślając, że decydujące okazały się charakter i sposób poruszania się suczki.
Do finałowej rundy zakwalifikowało się siedem psów – laureatów poszczególnych grup: Working, Non-Sporting, Sporting, Terrier, Toy, Hound oraz Herding. Soleil reprezentowała ostatnią z nich. Drugie miejsce (Reserve Best in Show) zajął George – amerykański foxhound z grupy Hound.
Rasa z tradycją – inteligencja i lojalność
Zgodnie z opisem American Kennel Club, owczarek belgijski to pies niezwykle inteligentny, czujny i poważny, znany z wysokiej podatności na szkolenie. To rasa pasterska, której przedstawiciele cieszą się silną więzią z człowiekiem i wyjątkowo źle znoszą samotność. Średnia długość życia wynosi od 10 do 14 lat.
Wydarzenie z historią
National Dog Show powstał w 1879 roku, a nieprzerwanie organizowany jest od 1933. Od 2002 roku transmitowany jest w telewizji i oglądany co roku przez około 20 milionów widzów.
Za organizację odpowiada Kennel Club of Philadelphia, a głównym partnerem wydarzenia jest Purina. Oprócz rywalizacji głównej odbywają się także konkursy dodatkowe, m.in. barking contest.
Źródło: npr
Foto: YouTube
-
News USA4 tygodnie temuDemokraci triumfują w wyborach: Historyczna frekwencja i znaczące zwycięstwa
-
News USA3 tygodnie temuTrump zapowiada „dywidendę celną” – po 2000 USD dla Amerykanów o niższych dochodach
-
News Chicago3 tygodnie temuOperacja „Midway Blitz” dobiega końca. Agenci federalni opuszczają Chicago
-
GOŚCIE BUDZIK MORNING SHOW1 tydzień temuPielęgnujemy świąteczne tradycje. Patrycja Niżnik zaprasza na Mikołajki i Wigilię
-
News Chicago1 tydzień temuCeny gazu nie wzrosną w przyszłym roku w Illinois tak bardzo jak chciał Nicor Gas i Ameren
-
Polonia Amerykańska2 tygodnie temuGłosujemy na Emily Reng startującą w Miss Universe – historyczny moment dla Polonii!
-
News USA2 tygodnie temuKoniec ulg podatkowych dla osób przebywających nielegalnie w USA
-
News USA3 tygodnie temuICE ujawnia dane dotyczące Polaków w USA. Deportacje, zatrzymania i… polonijne donosy










