Ciekawostki
Rodzicielstwa nie definiują trudy, wyrzeczenia i kłopoty. Rodziny wielodzietne

Wakacje się zaczęły, więc ostatnio częściej zdarza mi się spacerować „na dzielni” z moją bandą w komplecie. Miszka, nasze czwarte dziecko, urodził się w kwietniu, a jego najstarszy brat ma obecnie osiem lat. Nasza wesoła gromadka maluchów wzbudza zazwyczaj swego rodzaju zainteresowanie. Często wiąże się ono z (zadanym z nutą niedowierzania) pytaniem: „To wszystko Pani?!”.
Przyznam, że na początku bardzo mnie ono bawiło. Teraz jednak – częściej – irytuje.
Bo kiedy z radością odpowiadam na nie: „Tak!”, w odpowiedzi zazwyczaj słyszę: „Współczuję”, „A to musi być pani ciężko”, „Jak pani z nimi wytrzymuje?”.
Pal licho, że takie konstatacje słyszę ja. Słyszą to jednak także moje dzieci, które – jak na maluchy przystało – zawsze gdzieś w orbicie mamy krążą. A słuch mają wyjątkowo wyostrzony na to, co dorośli mówią.
Patrzysz na mnie takim wzrokiem
W mojej rodzicielskiej przygodzie próbuję być choć bladym – ale jednak – odbiciem tej Miłości, której doświadczam w relacji z Panem Bogiem. Skoro więc wiem, że dla mojego niebieskiego Taty jestem kimś wyjątkowym i upragnionym od początku świata, to staram się, by moje dzieci i ode mnie jak najczęściej słyszały:
Jesteś moją radością! Jesteś dla mnie darem! Cieszę się, że jesteś!
Przeczytałam ostatnio w książce Małgosi Wałejko, że błogosławić to nie tylko przekazywać Boży pokój, lecz także „odsłaniać dobro przed drugim człowiekiem, jego własne dobro” (M. Wałejko, „Listy w butelce”, s. 77). Myślę, że to piękna intuicja.
W świecie, w którym zły tak skutecznie fałszuje nam prawdziwy obraz nas samych, nieustannie potrzebujemy wokół siebie ludzi, których spojrzenia będą potrafiły dostrzec w nas prawdziwe piękno i to, co zostało nam podarowane wraz z Bożym zamysłem.
Pokazywać drugiemu jego dobro, przekonywać go o dobru, które w nim jest – bywa oczywiście ogromnym wyzwaniem. Zwłaszcza gdy jesteśmy w epicentrum rodzinnych przygotować do wakacyjnego wyjazdu, a nasza progenitura akurat postanawia wejść na drogę buntu i maruderstwa.
Widzieć pozytywy w rozkapryszonym czterolatku, który wizytę w sklepie traktuje jako okazję do przetestowania twojej cierpliwości? No, bywa trudno, przyznajmy. Ale nie zmienia to faktu, że to, co ten mały człowiek słyszy od nas, dorosłych, kształtuje jego poczucie wartości.
Pan Bóg nigdzie na kartach Pisma Świętego nie mówi człowiekowi: „Co ja z tobą mam? Same kłopoty”. Nawet jeśli to jest obiektywnie… prawda. To jest dla mnie najlepsza wskazówka pedagogiczna od niebieskiego Taty.
Jestem dzieckiem. Bożym
W debatach publicznych jak mantra powtarza się, że spadek dzietności w Polsce prowadzi nas w kierunku demograficznej katastrofy, a politycy lubią dodawać etykietkę „prorodzinne” do wszelkich działań.
Ale żadne inicjatywy nie przyniosą efektu, jeżeli nie zadbamy o postrzeganie dzieci w ogóle.
One nie mogą kojarzyć się w pierwszej kolejności z trudem, kłopotami i wyrzeczeniami. To przecież nie jest (cała) prawda o rodzicielstwie. Kościół może wiele zdziałać na tym polu.
Biskup Robert Chrząszcz na zakończenie X Ogólnopolskiego Zjazdu Związku Dużych Rodzin stwierdził: „Gwar dzieci w Kościele to jest to, co jest w nim najpiękniejsze”.
Zawsze cieszę się, gdy z ambony padają tego typu sformułowania. Przypominają one (nie tylko) dzieciom, że są w kościele chciane i dostrzegane. Niby o tym wiadomo, niby Pan Jezus też to podkreślał, ale jednak nie często słyszy się na niedzielnym kazaniu, że dziecko to człowiek, tajemnica, radość, wyzwanie, dar, dobro, które warto poznawać…
Może warto częściej dostrzegać dziecko Boże w sobie? Może warto medytować nad dziecięctwem Jezusa nie tylko przy okazji Bożego Narodzenia?
Wydaje mi się, że odrobina takiego duchowego wysiłku prędzej czy później pozwoli człowiekowi zauważyć w rodzicielstwie światło zmartwychwstania, a nie jedynie drogę krzyżową.
Autor: Agata Rusek
Źródło: deon
Foto: You Tube, istock/ASphotowed
News USA
Japonia znów pobiła rekord liczby stulatków – prawie 100 tys. osób ma tu ponad 100 lat

Japonia po raz kolejny udowodniła, że jest światowym liderem długowieczności. Liczba osób w wieku 100 lat i starszych osiągnęła w tym roku rekordowy poziom – niemal 100 tysięcy mieszkańców przekroczyło granicę wieku, o której większość ludzi na świecie może jedynie marzyć. To już 55. rok z rzędu, gdy liczba japońskich stulatków bije kolejny rekord. Najstarsza obywatelka kraju, mająca dziś 114 lat, jest jednocześnie najstarszą znaną osobą na świecie.
Fenomen japońskiej długowieczności szczególnie widoczny jest wśród kobiet. Stanowią one aż 88% wszystkich stulatków, co potwierdza globalny trend, że to właśnie kobiety częściej dożywają bardzo zaawansowanego wieku.
Tajemnica długiego życia
Eksperci wskazują, że długowieczność Japończyków wynika z połączenia wielu czynników: tradycyjnej, bogatej w ryby i warzywa diety, rozwiniętego systemu opieki zdrowotnej oraz stylu życia sprzyjającego aktywności fizycznej i społecznej. Japonia od lat zajmuje też czołowe miejsce w światowych rankingach średniej długości życia.
Wyzwania dla starzejącego się społeczeństwa
Rekordowe liczby stulatków to jednak nie tylko powód do dumy, ale również wyzwanie. Japonia należy do najszybciej starzejących się społeczeństw na świecie. Coraz mniejsza liczba narodzin i rosnący odsetek osób starszych mają ogromny wpływ na rynek pracy, system emerytalny i opiekę zdrowotną.
Mimo tych trudności eksperci podkreślają, że rosnąca liczba osób w wieku 100 lat i więcej pokazuje potencjał społeczeństwa do długiego, aktywnego życia – pod warunkiem, że systemy społeczne i gospodarcze zdołają się dostosować.
Źródło: scrippsnews
Foto: istock/Nayomiee/
News Chicago
Chase Bandolik – kibic Bears – zamienia przegrane punkty na mile biegu

Dla wielu kibiców Chicago Bears przegrana boli, ale dla Chase’a Bandolika oznacza ona dosłownie ból nóg. 29-letni trener fitness z Wheeling zobowiązał się przebiec jedną milę za każdy punkt stracony przez drużynę w tym sezonie. W niedzielę Bears przegrali z Detroit Lions 52:21. Bilans był jasny: 31 punktów straty. Kilka godzin później Bandolik miał już za sobą… 31,04 mili biegu.
Bieganie jako sposób na porażki
Chase Bandolik wpadł na pomysł wyzwania po kolejnym rozczarowującym sezonie Bears. Zamiast pogrążać się w frustracji, postanowił przekuć ją w sportowe wyzwanie. Dzięki niemu zamienia frustrację na spokój i relaks, który odczuwa po biegu.
Od futbolisty do ultramaratończyka
Bandolik nie jest nowicjuszem w długodystansowych wyzwaniach. Po latach gry w futbol amerykański na Illinois Wesleyan University zakończył karierę sportową w 2019 roku i odkrył pasję do biegania. Jego ekstremalne osiągnięcia to m.in.:
- Ukończenie maratonu w Chicago w kamizelce obciążeniowej.
- Biegi na 100 i 200 mil.
- Zaliczenie pełnego triathlonu Ironman.
- W marcu tego roku przebiegł ponad 400 mil w 10 dni, z Cairo (Illinois) do Beloit (Wisconsin).
Najdłuższe wyzwania dedykuje swojej mamie, którą nazywa swoją największą inspiracją.
Wspólna pasja i nowe cele
Od 2021 roku Chase Bandolik jest w związku z Rylee Jade, trenerką fitness i influencerką, którą poznał przez TikToka. Para zaręczyła się na początku tego roku i wspólnie prowadzi projekty sportowe oraz konta w mediach społecznościowych.
Poza wyzwaniem „mile za punkty Bears”, Bandolik przygotowuje się do maratonów w Chicago i Nowym Jorku. W grudniu planuje też próbę pobicia rekordu Guinnessa w najdłuższej pozycji deski brzusznej – obecny wynik to 9 godzin, 38 minut i 47 sekund.
Kibic, który biegnie za swoją drużynę
Chase Bandolik przyznaje, że mecze Bears nabrały teraz dla niego nowego znaczenia. “Nie oglądam już tylko, żeby zobaczyć, czy wygramy. Patrzę na to, jak wynik wpłynie na mnie osobiście” – mówi. Choć chicagowska drużyna nie rozpieszcza kibiców, dla Bandolika każda porażka to okazja do kolejnego ekstremalnego biegu. A im więcej punktów tracą, tym dłużej on biegnie.
Źródło: chicagotribune
Foto: YouTube
Ciekawostki
„Clover” – słonecznik z Fort Wayne, który pobił rekord Guinnessa i stał się symbolem dziedzictwa

47-letni Alex Babich z Fort Wayne w stanie Indiana wyhodował słonecznik o wysokości 35 stóp, który właśnie trafił do Księgi Rekordów Guinnessa. Dla urodzonego na Ukrainie ogrodnika to jednak nie tylko rekord – to symbol rodzinnego dziedzictwa i hołd dla ojczyzny.
W środę Księga Rekordów Guinnessa oficjalnie uznała go za najwyższy słonecznik świata. Roślina otrzymała imię „Clover” – „Koniczyna”.
Od Czarnobyla do rekordu
Alex Babich urodził się na Ukrainie i w 1991 roku, w wieku 14 lat, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych wraz z rodziną uciekającą przed skutkami katastrofy w Czarnobylu. Siedem lat temu, z tęsknoty za ojczyzną, zaczął sadzić słoneczniki – narodowy kwiat Ukrainy.
„To dla mnie coś wyjątkowego” – mówi. – „Pierwszy miał 10 stóp. Potem kolejne rosły coraz wyższe – aż zacząłem się zastanawiać, jak daleko można się posunąć”.
Przez lata doskonalił własną linię nasion, wymieniał się materiałem z innymi hodowcami i opracował specjalny nawóz, który nazywa teraz „rodzinną pamiątką”. Każdą wiosnę rozpoczynał od sadzenia nasion pod lampami, a następnie przenosił młode rośliny na zewnątrz. Zbudował dla nich specjalne rusztowanie – naszkicowane najpierw na zwykłej serwetce.
Rekordowy dzień
3 września Babich przeżywał ogromne emocje. Na jego podwórku zebrało się 85 osób: ogrodnicy z lokalnego uniwersytetu, przedstawiciele Departamentu Miar i Wag powiatu Allen, ekipa filmowa i nawet maskotka drużyny hokejowej Komets – Icy D. Eagle.
Za pomocą podnośnika koszowego wysokości 40 stóp dokonano pomiaru – „Clover” osiągnęła 35 stóp – o 5 stóp więcej niż poprzedni rekord świata, należący do niemieckiego hodowcy.
Rodzinna historia i symbol nadziei
Dla Babicha słoneczniki to nie tylko pasja, ale także rodzinna tradycja. Jego 10-letni syn nadał rekordowej roślinie imię „Clover”, ponieważ podczas wspinaczek na rusztowanie umieszczał na jej liściach czterolistne koniczyny „na szczęście”.
Słoneczniki to także symbol pokoju i solidarności z Ukrainą, zwłaszcza od czasu rosyjskiej inwazji w 2022 roku. To kwiat, który od dekad towarzyszy historii kraju: od rozbrojenia nuklearnego w latach 90., po oczyszczanie gleby po katastrofie w Czarnobylu.
Od ogrodu do kina
Rekordowy słonecznik będzie bohaterem filmu dokumentalnego „Bloom”, którego premiera zaplanowana jest na lato. Babich nie zamierza jednak zatrzymywać się na jednym sukcesie. Sadzi słoneczniki w miejscach, które odwiedza z rodziną, i rozdaje dzieciom paczki z nasionami podczas lokalnych festiwali.
Na opakowaniach widnieje hasło: „Rozsiewaj miłość – nasiona słonecznika”.
Źródło: dailyherald
Foto: Księga Rekordów Guinnessa, YouTube
-
News USA3 tygodnie temu
Administracja Trumpa grozi odcięciem funduszy za „ideologię gender” w szkołach
-
News USA1 tydzień temu
Zabójstwo Ukrainki w Charlotte wywołało debatę o bezpieczeństwie publicznym
-
News Chicago3 tygodnie temu
Molly Borowski z Chicago uciekała przed policją z prędkością 109 mil na godzinę
-
News USA3 tygodnie temu
Sfingował własną śmierć, by uciec do kochanki. 45-latek z Wisconsin odsiedzi 89 dni
-
News USA2 tygodnie temu
Niepowtarzalna trasa Lecha Wałęsy – 45 lat Solidarności, 28 miast, jedno przesłanie
-
News USA3 tygodnie temu
Strzelanina w Minneapolis: Dlaczego Robin Westman otworzył/a ogień do dzieci?
-
News Chicago3 dni temu
Ted Dabrowski zawalczy z Pritzkerem o fotel gubernatora Illinois w 2026 roku
-
Polonia Amerykańska3 dni temu
Błyszcząca ABBA NIGHT fundacji You Can Be My Angel w obiektywie StelmachLens, 12 września