Połącz się z nami

Ciekawostki

Kobieta z Chicago miała problem z Facebookiem. Zadzwoniła na numer telefonu. A to było wielkie oszustwo

Opublikowano

dnia

Użytkowniczka portalu Facebook postanowiła na własną rękę rozwiązać problem techniczny. Rzekomy telefon okazał się oszustwem, który kosztował kobietę pieniądze na naprawę i możliwą utratę ważnych danych do logowania. Portal Facebook przestrzega, aby zawsze sprawdzać źródla pomocy.

Patricia Yonts miała problem techniczny z Facebookiem i postanowiła skontaktować się z biurem obsługi klienta. Znalazła w internecie numer telefony. Okazało się, że mężczyzna jest w stanie jej pomóc, ale potrzebuje numer karty kredytowej. Po odmowie, mężczyzna zażądał hasła i informacji potrzebnych do logowania.

Po kilku chwilach kobieta zauważyła, jak mężczyzna zdalnie zaczyna sterować jej komputerem. Na ekranie pojawiły się filmy pornograficzne. Kobieta zalała się łzami i wyłączyła maszynę.

Po pewnym czasie użytkowniczka Facebooka skontaktowała się ze specjalistami. Dowiedziała się, że ktoś próbował zrobić zakupy na 150 dolarów na jej koncie Amazon. Aby przywrócić dawne działanie systemu i aplikacji kobieta zapłaciła 60 dolarów.

Rafał Muskała
rmuskala@radiodeon.com

Źródło: fox32chicago.com
Foto:

News USA

Trójokie stworzenie z ustami jak temperówka sprzed 500 mln lat odkryto w Kanadzie

Opublikowano

dnia

Autor:

Mosura fentoni royal ontario museum

Kanadyjscy paleontolodzy dokonali niezwykłego odkrycia w Górach Skalistych – skamieniałość nieznanego wcześniej morskiego drapieżnika o trzech oczach, przypominających pazury kończynach i pysku, który wyglądał jak… temperówka. Nazwano go Mosura fentoni, a jego istnienie rzuca nowe światło na złożoność życia sprzed ponad 500 milionów lat.

Nowe znalezisko pochodzi z legendarnych łupków Burgess – jednego z najbogatszych na świecie stanowisk skamieniałości z okresu kambryjskiego. Szczątki tej „ćmy morskiej” opisał zespół badaczy z Manitoba Museum i Royal Ontario Museum, a ich praca została opublikowana w czasopiśmie Royal Society Open Science.

Niezwykły wygląd pradawnego drapieżnika

Mosura fentoni mierzyła zaledwie kilka centymetrów długości, ale jej wygląd nie miał nic wspólnego z łagodnością. Paleontolodzy opisali ją jako „miniaturowego potwora” z:

  • Trzema oczami osadzonymi na głowie,
  • Pyskiem przypominającym temperówkę, wyłożonym zębami,
  • Parą zakrzywionych, uzbrojonych w kolce „pazurów” wysuwających się z głowy,
  • Klapkami po bokach ciała, umożliwiającymi pływanie niczym u współczesnych płaszczek.

„Wygląda jak podwodna wersja Edwarda Nożycorękiego” – żartuje główny autor badania, dr Joe Moysiuk, kurator paleontologii z Manitoba Museum.

O wiele bardziej złożona niż sądzono

Mosura należy do radiodontów – wymarłej grupy prymitywnych stawonogów, do której należał też słynny Anomalocaris. Ale Mosura wyróżnia się spośród nich nowym poziomem anatomicznej złożoności.

Zamiast prostego tułowia, jak u większości radiodontów, ciało Mosury miało aż 16 segmentów zewnętrznych, z których każdy był wyposażony w skrzela – podobnie jak u dzisiejszych stawonogów.

„To pierwszy raz, kiedy widzimy tak złożoną tylną część ciała u radiodonta” – mówi Moysiuk. – „Pokazuje to, że te stworzenia potrafiły specjalizować różne obszary swojego ciała do konkretnych funkcji – zupełnie jak ich współczesne odpowiedniki”.

Badacze odkryli także otwarty układ krążenia: prymitywne serce pompowało krew do dużych komór ciała, tzw. luków, co stanowi kolejny dowód na zaawansowaną budowę tego pradawnego drapieżnika.

Drapieżnik sprzed eksplozji kambryjskiej

Mosura fentoni prawdopodobnie poruszała się w wodach starożytnego oceanu, polując na mniejsze stworzenia i dzieląc środowisko z innymi radiodontami – w tym legendarnym Anomalocaris canadensis.

Dla badaczy najciekawsze może być jednak to, co Mosura mówi o historii życia na Ziemi.

„Eksplozja kambryjska to moment, gdy pojawiły się główne plany budowy ciała dzisiejszych zwierząt” – tłumaczy Stewart Edie z Smithsonian Institution. – „Ale Mosura pokazuje, że złożone formy życia istniały już przed eksplozją kambryjską. To znacznie rozszerza nasze rozumienie tempa ewolucji”.

Mosura fentoni radiodont paleontologia

Przypomnienie o niezwykłej przeszłości Ziemi

Odkrycie Mosury fentoni to nie tylko kolejny okaz do muzealnej gabloty. To kawałek w większej układance, która odsłania, jak zaskakująco bogate i różnorodne było życie u samych początków jego ewolucyjnej drogi.

„To przypomnienie, że nasza planeta była pełna dziwnych, cudownych stworzeń na długo przed tym, jak pojawił się człowiek – a wiele z nich wciąż czeka na odkrycie” – podsumowuje Moysiuk.

Ilustracje Mosury fentoni oraz zdjęcia skamieliny dostępne są na stronie Royal Ontario Museum.

Źródło: npr
Foto: Joseph Moysiuk and Jean-Bernard Caron, YouTube
Czytaj dalej

Polonia Amerykańska

Maraton to za mało: Polka z NYC chce zdobyć Antarktydę biegiem

Opublikowano

dnia

Autor:

W niedzielę 27 kwietnia Urszula Musik, Polka mieszkająca w Nowym Jorku, przebiegła w Londynie swój 31 maraton. Zaledwie tydzień wcześniej biegła w Bostonie, a jeszcze tydzień przed tym – w Milwaukee.

Nie wystarcza jej już jednak przebiegnięcie maratonu i kilka miesięcy temu podjęła wyzwanie – jako pierwsza Polka planuje przebiec w ciągu roku siedem największych maratonów świata (World Marathon Majors). Rozpoczęła maratonem w Tokio w marcu tego roku. Za sobą ma także Boston i Londyn, a przed sobą bieg w Sydney, Berlinie, Chicago i Nowym Jorku. Ambitna biegaczka mierzy jednak wyżej.

– Dwa lata temu postawiłam sobie za cel, że jako szósta Polka przebiegnę lodowy maraton (Ice Marathon) na Antarktydzie – zdradza.

Przygotowania do Antarktydy trwają, a na razie Ula opowiada jak się biegło w Bostonie i Londynie. “Zarówno w Bostonie jak i Londynie było dość ciepło i to mocno utrudniało bieg” – opowiada Ula. –”W tym roku na londyńskiej trasie było dość ciasno, bo biegło nas ponad 56 tysięcy, ludzie mdleli na trasie, ale ja dałam radę, chociaż wolniej niż rok temu, i ukończyłam z czasem 3:46:35.

Z kolei w Bostonie, oprócz wysokich temperatur, wyższego poziomu trudności dodaje pagórkowaty teren. Ukończyłam maraton z czasem 3:42:43, więc jestem zadowolona. Podczas jednego i drugiego maratonu nie brakowało na ulicach dopingujących kibiców. W Bostonie wśród nich byli moi rodzice, którzy wspierają mnie jak tylko mogą.”

Kim jest ta niesamowita kobieta, która cały czas biegnie?

Ula, z wykształcenia kosmetolog i pielęgniarka, od najmłodszych lat była za pan brat ze sportem, ale kiedy w 2018 roku przebiegła po raz pierwszy nowojorski maraton, już się nie zatrzymała i zatrzymać nie zamierza. Swoją pasją, uporem i naturą wojowniczki jest inspiracją dla wielu.

Ma 42 lata, ale energia i młodzieńczy błysk w oku sprawiają, że wygląda na 30. Jej smukła, umięśniona sylwetka to efekt tysięcy przebiegniętych kilometrów. Twarz zwykle opalona, z delikatnymi zmarszczkami wokół oczu od uśmiechu i wiatru podczas biegów, zawsze wyraża zainteresowanie światem i drugim człowiekiem.

Jej znakiem rozpoznawczym jest kaskada kruczoczarnych włosów spływających miękko do pasa. Ale to tylko wtedy, kiedy Ula akurat nie biega, ani nie pracuje, bo wówczas zwykle nosi je upięte w kucyk lub warkocz, czasem z kolorowymi opaskami.

Iwona Hejmej: Skąd pochodzisz z Polski i skąd u Ciebie ta pasja biegania?

Urszula Musik: Urodziłam się 17 października 1982 roku w Krakowie, ale dorastałam w Trzebini, gdzie jest mój dom rodzinny, pod czujnym okiem rodziców i starszego brata Krzysztofa. Byłam ruchliwym i energicznym dzieckiem i kiedy miałam zaledwie 4 lata mama postanowiła rozejrzeć się za jakimiś zajęciami, podczas których mogłabym spożytkować nadmiar energii. Zapisała mnie do szkółki tańca towarzyskiego, która działała przy Domu Kultury w Trzebini.

Od pierwszych zajęć pokochałam taniec i moja przygoda z nim trwała 13 lat. W tym samym czasie zaczęłam też jeździć na nartach. Chciałabym przytoczyć naszą rodzinną anegdotę o tym, jak pierwsze kroki na stoku stawiałam z mamą, która sama na nartach nie jeździ. Zakończyło się to tak, że mama prawie połamała narty, a mnie niczego nie nauczyła. Za to bardzo skutecznie zrobił to mój brat. Zabrał mnie do Wisły, na Czantorię, zostawił płacząca na górze i powiedział, że jak mi przejdzie mazgajstwo, to sobie sama zjadę albo wsiądę na kolejkę linową.

Miałam zaledwie 6 lat, ale już byłam uparta i postanowiłam udowodnić bratu, że dam radę. Zajęło mi to kilka godzin, po drodze ludzie pomagali mi wygrzebywać się z krzaków, zaliczyłam kilka upadków i nieźle się poobijałam, ale zjechałam. Byłam bardzo z siebie dumna i kiedy Krzysiek powiedział, że wjeżdżamy jeszcze raz, zgodziłam się bez oporu. Drugi zjazd okazał się łatwiejszy. Na nartach jeżdżę do dzisiaj. Miłość do aktywności fizycznej wpajał we mnie tato, który biegał na 100 metrów i podnosił ciężary.

IH: A kiedy zaczęłaś biegać?

UM: Bieganie nie było mi obce, bo już w szkole podstawowej o profilu sportowym biegałam na krótkie dystanse, czyli na 100 i 400 metrów i byłam w tym najlepsza. Grałam też w siatkówkę. Nie stawiałam jednak na karierę sportową i po podstawówce wybrałam liceum ogólnokształcące w Trzebini z poszerzonym językiem angielskim.

Zaraz po maturze wyjechałam na 2-letnie stypendium do Danii, gdzie uczyłam się języka duńskiego. Było to możliwe, bo Trzebinia miała w tym kraju swoje partnerskie miasto i najlepsi uczniowie z powiatu wyjeżdżali na edukacyjne wyjazdy stypendialne.

Mieszkałam u duńskiej rodziny, która się mną wspaniale opiekowała. Dużo podróżowałam po tym pięknym kraju, chodziłam do szkoły językowej, odbyłam praktyki w urzędzie miasta i polskim konsulacie w Danii, ukończyłam kursy nauk politycznych i duńskiej ekonomii na kopenhaskim uniwersytecie. Po powrocie do Polski zatrudniono mnie w trzebińskim urzędzie miasta w dziale współpracy z zagranicą jako tłumacza polsko-duńskiego i w Wojewódzkiej Stary Pożarnej w Krakowie. Pomimo, że była to satysfakcjonująca posada, zrezygnowałam z niej, bo chciałam dalej się kształcić.

IH: Mogłoby się wydawać naturalnym, że wybierzesz lingwistykę lub AWF, tymczasem studiowałaś coś zupełnie innego. Dlaczego?

UM: Studiowałam kosmetologię i promocję zdrowia. Branża urody i medycyny estetycznej, tak jak i sport, też mnie interesowała od dziecka, bo moja mama prowadzi swój salon kosmetyczny w Trzebini. I chętnie podglądałam jak wykonuje zabiegi, jak dba o klientki, które z zadowoleniem i uśmiechem na ustach opuszczały salon. Dorastając coraz bardziej mnie to fascynowało, chciałam zgłębiać wiedzę o wpływie kosmetyków na skórę i o medycynie estetycznej. Szło to w w parze z tematami zdrowotnymi i stąd wybór kierunku studiów.

IH: Kariera w Polsce stała przed Tobą otworem. Skąd w takim razie pomysł na wyjazd do Stanów?

UM: Można powiedzieć, że był dziełem przypadku. Kupiłam jakąś kolorową gazetę i tam znalazłam ogłoszenie wraz z aplikacją na wyjazd do USA w charakterze au pair, czyli niani. Stwierdziłam, że się zgłoszę i nawet nie robiłam sobie nadziei, że mi się uda. Tymczasem znalazłam się w grupie szczęśliwców, którzy dostali się do programu.

Termin wyjazdu zbiegł się z zakończeniem studiów i rodzice odbierali w moim imieniu dyplom wraz z nagrodą za najlepsze wyniki w nauce. Wyjechałam w 2007 roku z założeniem, że zostanę tylko rok, tak jak przewidywał program, ale życie potoczyło się inaczej.

IH: Jak wyglądały Twoje początki w Stanach?

UM: Trafiłam do przemiłej rodziny w Westchester, gdzie opiekowałam się dwójką dzieci i równocześnie chodziłam do szkoły językowej. Jednak mój angielski był na dość wysokim poziomie i nudziłam się na zajęciach. Dlatego moi opiekunowie zasponsorowali mi kurs na Medical Office Assistant, co pozwoliło mi uzyskać wizę studencką. Jestem im za to bardzo wdzięczna.

W 2009 roku, kiedy oni przeprowadzili się do Bostonu, ja już byłam tak zachwycona Nowym Jorkiem, że postanowiłam w tu budować swoje życie. Znalazłam pracę w salonie kosmetycznym, gdzie mogłam wykorzystać wiedzę i praktykę ze studiów, a równocześnie nabywałam kolejnych umiejętności. Myślałam też o dalszej edukacji. Podjęłam studia w Westchester Community College, a następnie na University of Bridgeport, który ukończyłam z licencjatem z pielęgniarstwa (bachelor’s of science in nursing degree) z ukierunkowaniem na psychologię i psychiatrię.

IH: Jak w tym nawale nauki i pracy znajdowałaś czas na sport i kiedy postanowiłaś przebiec maraton nowojorski?

UM: Sport daje mi siłę do nauki, pracy i innych codziennych obowiązków, bo ruch zawsze sprawiał, że moja głowa lepiej pracowała. Dlatego codziennie muszę albo pójść na siłownię, na basen czy pobiegać. Myśl o tym, że chciałabym przebiec maraton nowojorski pojawiła się w 2017 roku, kiedy kibicowałam koledze. Stwierdziłam, że chcę sprawdzić czy podołam takiemu wyzwaniu. Wskazówki do treningów ściągnęłam z internetu. Nie miałam za bardzo pojęcia na temat biegania na długie dystanse, na temat dobrych butów, odpowiedniego ubioru, odżywiania się. Niestety w szkole nas tego nie uczono.

Pierwszym moim dłuższym biegiem był bieg 5K (5 kilometrów), a potem pół maraton, który przebiegłam w pierwszych lepszych trampkach, jakie miałam pod ręką. Na szczęście obyło się bez problemów ze stopami, a wręcz biegło mi się bardzo dobrze. To mnie upewniło, że poradzę sobie z maratonem. Wtedy też trafiłam na polonijny klub biegaczy Polska Running Team. Poznałam Artura Tyszuka, który był wówczas jego prezesem, a obecnie jest moim trenerem. Biegacze z klubu udzielili mi wielu cennych wskazówek jak najlepiej przygotowywać się do maratonu.

IH: Jak wspominasz ten dziewiczy maraton?

UM: Moim pierwszym maratonem był nowojorski w 2018 roku i niewątpliwie było to ogromne przeżycie. Kibicowali mi moi rodzice, którzy specjalnie z tej okazji przylecieli z Polski. Pamiętam niemalże całą trasę, ale najbardziej zapamiętałam spotkanie z tatą na 10 mili. Ze łzami w oczach powiedział mi “córeczko, baw się dobrze!”. To był wzruszający moment. Do dnia dzisiejszego to zdanie jest moim maratonowym motto.

Tato też udzielał mi ostatnich, ważnych porad, jak chociażby o węglowodanach, których zawsze jadłam mało, bo nie lubię. A przed takim wysiłkiem fizycznym wręcz powinno opychać się chlebem czy makaronem. Zapytałam go co mam zrobić, a on powiedział: “Jeżeli tego nie robiłaś w trakcie treningów, to lepiej teraz nie zaczynaj, bo nie wiadomo jak zachowa się twój organizm”. Posłuchałam go i bardzo dobrze mi się biegło.

Na mecie pani wręczająca medal, zapytała czy jak faktycznie biegłam, bo nawet spocona nie byłam. Uzyskałam też dość dobry czas – 4:07 i od razu postanowiłam, że kolejny maraton muszę przebiec w czasie poniżej 4 godzin. Tak się stało cztery miesiące później w Krakowie. Każdy maraton biegnę z jakąś intencją, zwykle za kogoś. Biegnę za tych co nie mogą nie tylko biegać, ale zmagają się z życiowymi problemami.

IH: Dlaczego Ice Marathon jest taki ważny dla Ciebie?

UM: Bo w normalnych warunkach przebiegłam już 30 maratonów. I wiem, że ten będzie inny – tu naprawdę będę się mogła zmierzyć sama ze sobą. To test ludzkiej wytrzymałości w ekstremalnych warunkach. Antarktyda to najbardziej nieprzewidywalny i surowy kontynent na Ziemi. Bieg w temperaturze sięgającej -30°C, wśród lodowych wiatrów, to coś, co wymaga nie tylko przygotowania fizycznego, ale też ogromnej determinacji.

Chcę udowodnić sobie i innym, że nawet najtrudniejsze cele są osiągalne, jeśli się w nie wierzy.

Ze względu na surowy klimat na Antarktydzie nic nie jest pewne. Nawet data biegu. Najpierw lecimy do Chile i tam będziemy czekać na pogodę sprzyjającą biegaczom. Kiedy już dostaniemy zielone światło, to specjalny samolot czarterowy przewiezie nas na Antarktydę, gdzie spędzimy noc w namiotach i następnego dnia pobiegniemy, o ile nie nadejdzie nieoczekiwana załamanie pogody, co jest bardzo możliwe.

Aby poczuć chociaż namiastkę tego, co mnie czeka na Antarktydzie przebiegłam zeszłej zimy maraton w Tromso w Norwegii. Chciałam sprawdzić jak się zachowa mój organizm, zorientować się jaka odzież będzie mi potrzebna. Biegłam w czasie nocy polarnej, więc było nie tylko zimno, ale jeszcze ciemno. Na 30 kilometrze zaskoczyła mnie burza śnieżna. Żeby mi woda nie zamarzła w butelce, to sobie do niej dolałam wódki. To też pomagało trzymać ciepło. Dobiegłam do mety i wierzę, że Ice Marathon też przebiegnę. Bieg na Antarktydzie chciałabym dedykować młodzieży, która boryka się ze słabą odpornością psychiczną.

Radio Rampa
Rozmawiała Iwona Hejmej
Foto: Archiwum Uli Musik
Czytaj dalej

News USA

Bezpośredni pociąg z Polski do Chorwacji rusza już w przyszłym miesiącu

Opublikowano

dnia

Autor:

pkp pociąg polska

Polska uruchamia bezpośrednie połączenie kolejowe z Chorwacją – jednym z ulubionych kierunków wakacyjnych Polaków. Informację potwierdził premier Donald Tusk w niedzielę. Nowe połączenie obsługiwane będzie przez państwowego przewoźnika PKP Intercity i ruszy już w czerwcu. Skład będzie kursował cztery razy w tygodniu.

“W końcu mamy BEZPOŚREDNIE połączenie kolejowe z Polski do Chorwacji!” – ogłosił premier Tusk za pośrednictwem platformy X.

Prace nad uruchomieniem trasy trwały od kilku miesięcy. Już w kwietniu minister infrastruktury Dariusz Klimczak informował, że prowadzone są zaawansowane rozmowy pomiędzy PKP Intercity a kolejami krajów, przez które ma przebiegać trasa pociągu.

Zgodnie z planem, nowy nocny pociąg połączy Warszawę z Rijeką – chorwackim portem nad Adriatykiem. Po drodze zatrzyma się m.in. na stacjach w południowej Polsce, Czechach, Austrii i Słowenii. Podróż potrwa około 19 godzin, a ceny biletów w jedną stronę mają zaczynać się od 200 zł (ok. 50 euro).

Według informacji serwisu Rynek Kolejowy, skład będzie wyruszał z Warszawy około godziny 2:00PM i dotrze do Rijeki przed 9:00AM następnego dnia. W drogę powrotną pociąg ruszy z Chorwacji około godziny 7:00PM, przyjeżdżając do stolicy Polski przed 2:00PM.

Projekt uruchomienia bezpośredniego połączenia kolejowego między Polską a Chorwacją był rozważany już od 2021 roku, jednak jego realizację opóźniła pandemia COVID-19 oraz związane z nią ograniczenia logistyczne.

Chorwacja pozostaje jednym z najpopularniejszych kierunków turystycznych wśród Polaków – w 2024 roku kraj ten odwiedziło ponad 1,2 mln polskich turystów, generując łącznie 7,1 mln noclegów – podaje portal Total Croatia.

“To nie tylko połączenie z jednym z naszych ukochanych wakacyjnych kierunków. To także zaproszenie dla Chorwatów do odkrywania Polski – a wiemy, że darzą nasz kraj wielką sympatią” – mówił w kwietniu minister Klimczak.

rijeka chorwacja bałkany

Rijeka, Chorwacja

PKP Intercity, największy przewoźnik kolejowy w Polsce, świadczy usługi między największymi miastami w kraju i za granicą. W 2024 roku firma przewiozła 78,5 mln pasażerów – o 15% więcej niż rok wcześniej i aż o 33% więcej niż w 2022 roku.

Więcej szczegółów dotyczących połączenia i sprzedaży biletów dostępnych jest na stronie PKP Intercity oraz w punktach sprzedaży.

Źródło; nfp
Foto: PKP, istock/ xbrchx/
Czytaj dalej
Reklama

Popularne

Reklama
Reklama

Kalendarz

październik 2017
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  

Nasz profil na fb

Popularne w tym miesiącu