Kościół
Szerokie, przytępione, faryzejskie, nadwrażliwe. Jezuita Józef Birecki o tym, jak kształtować swoje sumienie

Sumienie to głos Boga ukryty w człowieku, który podpowiada, by czynić dobro, a unikać zła. Aby funkcjonowało ono prawidłowo, należy je kształtować i wychowywać. Efektem tego powinno być sumienie wrażliwe, czyli takie, które reaguje na uchybienia miłości do Boga i człowieka.
Gościem Radia Deon był Józef Birecki- jezuita, który mówił o różnych rodzajach sumień. Zwracał on szczególną uwagę na rolę spowiednika w przypadku, gdy kogoś męczy sumienie nadwrażliwe
„Mając nadwrażliwe sumienie strasznie się meczą. Rolą księdza jest pokazać i podprowadzić, lub kategorycznie podpowiedzieć, że nauka kościoła jest taka i ja proszę, aby osoba się z tych grzechów nie spowiadała, bo to nie jest grzechem”.
Ojciec Józef Birecki podkreślał, jak ważną rolę we właściwym formowaniu sumienia odgrywa regularna spowiedź
„Nie wystarczy pójść raz czy dwa razy w roku do spowiedzi po to, żeby mieć prawidłowo ukształtowane sumienie. Jest potrzebna ta częstotliwość. Raz czy dwa razy w tygodniu idziemy do tego osobistego trenera, który pokazuje nam, co gdzie i jak, żebyśmy właściwie się rozwijali” – mówi na antenie Radia Deon ojciec Józef Birecki.
Według jezuity tylko ci doskonalą swoje sumienie, którzy często rozważają Ewangelię i zastanawiają się nad swoim życiem i nad tym, jak należy postępować:
Ważną rzeczą jest, abyśmy ukształtowali swoje sumienie. Abyśmy każdego dnia pytali czy to, co zamierzam zrobić będzie dobre dla mnie, czy dla innych osób. Podobnie pod koniec dnia, żebyśmy mieli trochę czasu na refleksję – jak ten dzień przeżyłem, czy to, co robiłem było czymś dobrym dla mnie, dla męża, dla innych osób męża czy dzieci”.
Prawidłowe sumienie, według ojca Bireckiego można więc ukształtować tylko we współpracy z Bogiem, korzystając z Jego słów, sakramentów i kierownictwa duchowego.
Marta Kędzior
redakcja@radiodeon.com
Źródło: inf. własna
Foto: Rafał Muskała
Kościół
Covid-19 zamknął kościoły a wiernym trudno teraz do nich wrócić. Mniej katolików osobiście uczestniczy w Mszach św.

Wyniki nowego badania przeprowadzonego przez Pew Research Center pokazują, że uczestnictwo we Mszy św. wśród katolików nie powróciło jeszcze do poziomu sprzed pandemii, a tylko około 4 na 10 katolików w USA osobiście uczestniczy we Mszy św. tak często, jak przed pandemią. Jedna czwarta wszystkich katolików twierdzi, że do kościoła uczęszcza teraz rzadziej.
Dane dotyczące frekwencji na Mszach według badania Pew obejmują tych katolików, którzy twierdzą, że uczestniczą osobiście, wirtualnie lub jedno i drugie. Spadkowi osobistej frekwencji towarzyszy 14-procentowy wzrost liczby katolików, którzy deklarują, że teraz częściej niż przed pandemią uczęszczają na msze online.
Badacze z Pew sugerują, że uczestnictwo we Mszy wśród amerykańskich katolików pozostawało względnie stabilne przez cały okres pandemii COVID-19, ale tylko przy uwzględnieniu obecności wirtualnej.
Kościół katolicki naucza, że katolicy są zobowiązani do uczestnictwa we Mszy św. w każdą niedzielę, „chyba że usprawiedliwieni są poważnym powodem (na przykład choroba, opieka nad niemowlętami) lub mają dyspensę od własnego proboszcza” (lub biskupa).
Kiedy praktycznie wszystkie diecezje w USA zamknęły kościoły podczas pandemii COVID-19, wielu biskupów wydało dyspensy od obowiązku niedzielnej Mszy św., co doprowadziło do wzrostu liczby wirtualnych praktyk religijnych.
Biskupi zaczęli znosić te dyspensy później w 2020 r., a kilku biskupów wstrzymało się do 2022 r., zanim zniosło dyspensę i zaprosiło katolików z powrotem do kościoła.
Badacze z Pew doszli do wniosku, że „zdecydowana większość respondentów nie wykazała żadnych zmian w zgłaszanym przez siebie ogólnym poziomie uczestnictwa w nabożeństwach w tym okresie” – jednocześnie traktując obecność osobistą i wirtualną jako równą.
Odsetek osób, które obecnie wskazują, że uczęszczają rzadziej niż przed początkowym wybuchem COVID-19, jest nieco większy niż odsetek osób, które deklarują, że chodzą częściej, podał Pew.
Większość Amerykanów twierdzi, że uczestniczy osobiście z mniej więcej taką samą częstością jak przed wybuchem COVID-19 (31%) lub że nie uczęszczała na nabożeństwa przed pandemią i nadal tego nie robi (42%).
Inne ustalenia z badania Pew to:
- 84% katolików stwierdziło w 2022 r., że uczestniczy we Mszy św. tak samo często jak w 2019 r., zarówno osobiście, jak i online. Pew doszedł do tej liczby, przeprowadzając ankietę wśród tych samych osób w 2019 i 2022 r. (Dla całej populacji dorosłych wskaźnik ten wyniósł 87%).
- 38% katolików stwierdziło, że uczestniczy w nabożeństwach „mniej więcej tak często” jak przed pandemią, 24% rzadziej, a 9% częściej. Dla porównania, ogółem 31% dorosłych stwierdziło, że osobiście uczestniczy w nabożeństwach „mniej więcej tak często” jak przed pandemią, 20% rzadziej i 7% częściej.
- Protestanci, zwłaszcza czarni protestanci, odnotowali większy wzrost udziału w wirtualnym nabożeństwie niż katolicy. W sumie 26% protestantów stwierdziło w 2022 r., że uczestniczy w nich praktycznie częściej niż przed pandemią, podobnie jak 35% czarnych protestantów.
- Przez większą część okresu pandemii około 6 na 10 Amerykanów w żaden sposób nie brało udziału w nabożeństwach, w tym około 7 na 10 dorosłych poniżej 30 roku życia i około 9 na 10 dorosłych niezrzeszonych religijnie.
Obecne badanie jest następstwem innego niedawnego badania opublikowanego w styczniu przez American Enterprise Institute, w którym stwierdzono, że odsetek Amerykanów uczęszczających na nabożeństwa jest teraz „znacząco niższy” niż przed pandemią COVID-19.
Według tego badania wiosną 2022 r. 33% Amerykanów stwierdziło, że nigdy nie uczestniczy w nabożeństwach, w porównaniu z 25% przed ogłoszeniem pandemii przez Światową Organizację Zdrowia w marcu 2020 r. Jednak według tego badania przynależność religijna pozostaje w dużej mierze niezmieniona.
W badaniu Pew, które przeprowadzono w listopadzie 2022 r., wypytano łącznie 11 377 osób, z których 2207 było katolikami. Margines błędu wyniósł ogólnie ±1,5 punktu procentowego i ±3,4 punktu procentowego dla katolików.
Pełne wyniki można przeczytać tutaj.
Źródło: cna
Foto: YouTube, istock/rarrarorro/ robertprzybysz/ IB_photo
Kościół
400 dni wojny na Ukrainie: historie bohaterskich sióstr walczących o człowieczeństwo

W piekle wojny nie poddają się i wciąż niosą pomoc ludności na Ukrainie. O historiach bohaterskich sióstr zakonnych dowiadujemy się z książki red. Agaty Puścikowskiej pt. „Siostry Nadziei”. W rozmowie z Family News Service autorka wskazuje, jak doszło do powstania publikacji oraz podaje konkretne przykłady heroicznej postawy sióstr. 30 marca przypada 400. dzień wojny na Ukrainie.
Family News Service: Książka „Siostry Nadziei. Nieznane historie bohaterskich kobiet walczących na Ukrainie” to efekt Pani wielomiesięcznej pracy. Kiedy pojawiła się pierwsza myśl, żeby obszernie spisać losy sióstr zakonnych pozostających w państwie ogarniętym wojną?
Red. Agata Puścikowska: W momencie, gdy wybuchła wojna cały czas miałam kontakt ze swoimi znajomymi i przyjaciółmi z Ukrainy. Bałam się o tych ludzi, szczególnie o siostry zakonne, ponieważ miałam świadomość – pisałam o tym w kilku wcześniejszych książkach – co może oznaczać wojna właśnie dla nich. Nie miałam złudzeń, że rosyjska armia to nic innego jak armia sowiecka w nowej odsłonie. Później potwierdziło się to m.in. w Buczy czy Irpieniu.
Przez dłuższy czas rozmawiałam „prywatnie” poprzez komunikatory internetowe z siostrami z różnych zgromadzeń i miejsc. Opowiadały mi o sytuacji, o tym dlaczego zostają na miejscu i nie ewakuują się do Polski. Zaczęło do mnie docierać, że jestem świadkiem jakiegoś dramatycznego zatoczenia koła historii. Czułam, jakbym „weszła” do własnych książek („Wojenne siostry”, „Siostry z powstania” i „Waleczne z gór”) albo do historycznego filmu. Bo okazało się, że współczesne siostry z Ukrainy robią to samo, co robiły moje książkowe bohaterki sprzed lat: chronią dzieci, starców, pomagają żołnierzom.
Na początku były to rozmowy przyjacielskie, jednak później wiedziałam, że poznaję historie, których inni nie mają możliwości poznać. Nie mogłam pozostawić tych rozmów wyłącznie dla siebie, bo na moich oczach dzieje się historia. Dotarło też do mnie, że każdy powinien pomagać tym, co najlepiej potrafi i ma w sobie.
Ja umiem pisać i mogę dokumentować ich codzienne bohaterstwo.
„Siostry Nadziei” w dużym stopniu mają więc charakter kronikarski, ale też reporterski, są też zapiskiem intymnych zwierzeń, dylematów, lęków i radości.
Innym przełomowym momentem, który skłonił mnie do napisania książki, były publiczne komentarze na temat Kościoła, który podobno „nic nie robi na Ukrainie”. Bardzo mnie takie wypowiedzi polityków i działaczy społecznych denerwowały, bo były po prostu nieprawdziwe i niesprawiedliwe.
To, co robiły siostry zakonne w czasie II wojny światowej, robią i teraz.
Pomagają uchodźcom, dzieciom, sierotom, wdowom, żołnierzom, osobom zależnym, żołnierzom czy chronią zabytki i paramenty liturgiczne.
Jak wygląda codzienna posługa sióstr zakonnych na Ukrainie?
W pomoc drugiemu człowiekowi zaangażowały się właściwie wszystkie zgromadzenia. Przyjmują uchodźców wewnętrznych, karmią, wydają ubrania. Siostry są z ludźmi i od nich nie odchodzą. Organizują im także życie codzienne. Proszę sobie wyobrazić, że do małej wioseczki przybywa kilka tysięcy osób ze swoimi problemami, traumami, zagubieniem.
Co wtedy zrobić? Dzieje się wielka tragedia i pojawiają się bardzo trudne sytuacje, związane również z tym, że ludzie pochodzą z różnych środowisk i z różnych regionów kraju. W ośrodkach dla uchodźców, obok siebie, mieszka np. pani profesor, obok niej dziewczyna, która najprawdopodobniej trudniła się „najstarszym zawodem świata”, obok jest rodzina wielodzietna, a jeszcze dalej – ktoś niepełnosprawny. Niegdyś mieli swój dom, pracę, etc. – teraz mają kawałek podłogi. Budzi to emocje, wybuchają kłótnie, depresja jest doświadczeniem tysięcy ludzi.
W tym wszystkim są one – siostry zakonne, które dwoją się i troją, żeby łagodzić, rozmawiać, podawać ciepłą zupę, pocieszać. I działają tak do utraty sił, ponad siły. Jednak gdy rozmawiałam z nimi, to za każdym razem wzruszały ramionami i się zastanawiały: „Co my takiego robimy? W zasadzie to nic wielkiego nie robimy. No dobra: dajemy im nadzieję. Tylko dajemy nadzieję”.
Opisała Pani m.in. historie sióstr służebniczek dębickich oraz józefitek, które zajmują się osobami starszymi.
Siostry w różnych miejscach na Ukrainie opiekują się osobami zależnymi. To na przykład 90-letnie staruszeczki, osoby polskiego pochodzenia, które pamiętają II wojnę światową. W momencie, gdy rozpoczyna się alarm przeciwlotniczy, wiadomo, że gdzieś leci rakieta. Pytanie tylko: gdzie i czy nasi zbiją? Powinno się wówczas uciekać do schronów.
Ale siostry tego nie robią. Nie są w stanie przenieść kilkudziesięciu osób w pięć minut do piwnicy. Nie jest to wykonalne technicznie. Poza tym, to są przecież osoby leżące, schorowane, więc każde szarpnięcie powoduje strach i ból. Siostry więc zostają przy łóżkach podopiecznych i mówią: ”Jeśli przyjdzie zginąć, to razem”. Podobne historie działy się na przykład w czasie Powstania Warszawskiego: siostry zostawały z chorymi do końca.
Siostry zakonne pracujące za naszą wschodnią granicą prowadzą również domy dziecka.
Tak. Siostry z kilku zgromadzeń prowadzą niewielkie, rodzinne domy dziecka. Przyjmują tam dzieci ze środowisk trudnych, po dramatycznych przejściach. Po wybuchu wojny, dzieci które zaczynały przy zakonnicach odzyskiwać spokój i poczucie bezpieczeństwa, znów musiały zmagać się z lękiem, stresem. I w momencie wybuchu wojny siostry musiały te maluszki ewakuować, wywieźć do Polski. Uciekały z nimi, gdy wokół latały rakiety.
W Polsce zostały przyjęte z otwartymi sercami i ugoszczone z ogromnym oddaniem. Jednak po kilku miesiącach… wróciły na Ukrainę, ponieważ dzieci tak bardzo tęskniły. To wzruszające i dające do myślenia: mimo, że w Polsce staraliśmy się im „przychylić nieba”, żeby miały wszystko w sensie materialnym, to jednak dzieci chciały wrócić do swojej ojczyzny.
Mimo ogromu wojennych nieszczęść zdarzają się małe cuda. Niezwykła jest chociażby historia młodej dziewczyny, która przyjmowała chrzest podczas bombardowania.
Takich małych cudów jest mnóstwo. Małymi cudami można nazwać i fakt, że wiele osób zaczyna zupełnie inaczej postrzegać siostry zakonne. Wcześniej byli im niechętni, wręcz przechodzili na drugą stronę ulicy, gdy widzieli siostrę, bo się bali, nie ufali. Jednak teraz wspólna niedola, wspólna bieda zmienia serca!
Zmiana patrzenia na Kościół katolicki jest też ewidentna. Rzeczywiście dokonują się też zmiany serca, jak w przypadku 15-letniej dziewczyny, która uciekała z okolic Odessy i poprosiła o chrzest. A chrzest odbył się w czasie… alarmu rakietowego. Nikt z kościoła nie uciekł.
Takich historii zapewne jest więcej…
Dla mnie przykładem, że nad wielkim złem, jest jeszcze większe Dobro, jest m.in historia z Żytomierza. Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża, pracują i modlą się w miejscu, w którym podczas I wojny światowej przebywała Matka Róża Czacka. Tuż przed obecną wojną, Czacka „wróciła” do Żytomierza po beatyfikacji, przybyły do miasta Jej relikwie. Siostry w najgorszych momentach ostrzałów modlą się przez wstawiennictwo swojej założycielki.
Natomiast, jeszcze przed wybuchem wojny, siostry próbowały dotrzeć do środowiska dorosłych osób niewidomych, mieszkających na wydzielonym osiedlu przy zakładzie pracy chronionej. Jednak niewidomi nie życzyli sobie ich pomocy. Byli wręcz wrogo nastawieni. Gdy wybuchła wojna, siostry postanowiły ich odwiedzić, bo przeczuwały, że niewidomi są pozbawieni jakiejkolwiek pomocy.
Miały rację. Okazało się, że jest to środowisko bardzo biedne materialnie, ale i zaniedbane moralnie. Mieszkańcy osiedla otworzyli się na pomoc, bo poznali siostry. Przekonali się, że to cudowne, działające, skromne osoby. Siostry starają się cały czas walczyć o poprawę ich bytu. A takich historii, dających nadzieję, zebrałam dużo, dużo więcej. Bo siostry nadziei są cały czas na posterunku.
Family News Service
Foto: YouTube, archiwum prywatne, Rycerze Kolumba, materiały promocyjne książki „Siostry nadziei”
Kościół
Ostatnia szansa by przeżyć Misterium Męki Pańskiej z grupą Cecylii Jabłońskiej w ten weekend

To będą już ostatnie spotkania z Grupą Teatralną “Live Theater Production” i jej niezwykłym Misterium Męki Pańskiej. W sobotę możemy zobaczyć spektakl w Polskiej Misji Cystersów a w niedzielę u Ojców Karmelitów. Dyrektorką grupy i reżyserką spektaklu jest Cecylia Jabłońska, która wraz z Urszulą Michałowską, odpowiedzialną za dźwięk i światło, zaprasza na to duchowe przeżycie przygotowujące nas do Wielkanocy, w studiu Radia Deon Chicago.
„To jest spotkanie się z Bogiem i żywym teatrem” mówi Cecylia Jabłońska. Wszystko w przedstawieniu wykonywane jest całkowicie na żywo a widownia może prawdziwie głęboko tego doświadczyć. Spektakl jest jednocześnie modlitwą za wszystkich w nim uczestniczących, podkreśla Gość Radia Deon Chicago. Pokazuje całą Drogę Krzyżową Chrystusa.
Współpraca z aktorami – wolontariuszami, którzy wkładają ogrom pracy w przedstawienie, opiera się na zaufaniu, wyjaśnia reżyserka Misterium Męki Pańskiej.
Cecylia Jabłońska mówi, że osoby, które występują w spektaklu mają profesjonalne podejście do swojego zadania, pomimo tego, że są amatorami. Aktorzy występujący w Misterium modlą się przed występem następnie dają temu wydarzeniu całe swoje serce.
Nad oprawą spektaklu czuwa Urszula Michałowska, czyli Ulala Productions. Muzykę do Misterium skomponował Andrzej Warzocha, laureat nagrody Emmy.
„Wydaje mi się, że każdy spektakl składa się z trzech rzeczy; z muzyki, ze światła i z tego co się dzieje na scenie” mówi nasz Gość.
Efekty świetlne są tak zorganizowane, że widzowie nie czują się jakby byli w teatrze, tłumaczy Urszula Michałowska. Światło operuje dyskretnie a oglądający Misterium Męki Pańskiej doznają wrażenia przeniesienia się w czasie do tych wydarzeń.
„Pasja doprowadziła mnie do tego momentu gdzie jestem teraz” mówi nasz Gość. Urszula Michałowska występowała w spektaklu jeszcze jako studentka i tym bardziej bardzo osobiście odbiera każde przedstawienie.
„Pasja to moje serce i to co mi pozwala także przeżywać moją wiarę”, dodaje.
“Live Theater Production” to organizacja non-profit licząca 70 aktorów wolontariuszy. Daje możliwość całym rodzinom realizowania swoich marzeń teatralnych i muzycznych w religijnej atmosferze.
Celem przedstawienia jest: pogłębienie wiary, danie możliwości spełnienia artystycznego dla dorosłych, młodzieży i dzieci, integracja rodzin i odkrywanie liderów. Dla widzów jest to przeżycie artystyczne, ale jednocześnie duchowe przygotowanie do Zmartwychwstania Pańskiego.
Misterium Męki Pańskiej grupy “Live Theater Production”, jest grane zarówno w j. polskim jak i angielskim. Spektakl można zobaczyć w różnych miejscach przez cały okres Wielkiego Postu, aż do Świąt Wielkanocnych.
W ostatni weekend Wielkiego Postu spektakl będzie można zobaczyć w sobotę, 1 kwietnia o godz. 7.00PM w Polskiej Misji ojców Cystersów po polsku oraz 2 kwietnia u Ojców Karmelitów, o godz. 4.30PM w języku polskim i o godz. 7.00PM po angielsku.
Wstęp jest bezpłatny, ale mile widziane są dobrowolne datki, które pomagają w działalności zespołowi “Live Theater Production”.
Więcej informacji na stronie internetowej Live Theater.
„Bądźcie z nami” mówi Cecylia Jabłońska. „Przyjdźcie, pomódlcie się, bo każdy z nas powinien uczestniczyć w Drodze Krzyżowej”.
Serdecznie Zapraszamy!
Źródło: informacja własna
Foto: Ulala Productions, Urszula Lelen
-
Prawo imigracyjne3 tygodnie temu
Nieudokumentowani imigranci wracają do swoich krajów. Jak się starać o obywatelstwo USA?
-
News USA4 dni temu
Dzisiaj na niebie rzadkie zjawisko: Zobacz pięć planet w jednej linii tuż po zachodzie słońca
-
Kościół4 dni temu
Niewytłumaczalne rozmnożenie hostii w Connecticut. Czy to był cud eucharystyczny?
-
Zaplanuj finanse1 tydzień temu
Jak zaoszczędzić na podatkach? Ruchy finansowe, które warto rozważyć do 15 kwietnia
-
Zaplanuj finanse4 tygodnie temu
Jak zaoszczędzić na podatkach? Ruchy finansowe, które warto rozważyć jeszcze w tym sezonie podatkowym
-
Kościół2 dni temu
Ostatnia szansa by przeżyć Misterium Męki Pańskiej z grupą Cecylii Jabłońskiej w ten weekend
-
GOŚCIE BUDZIK MORNING SHOW3 tygodnie temu
O. Marek Janowski przypomina o potrzebach innych. Trwa nasza akcja pomocy misji w Zambii
-
News Chicago2 tygodnie temu
Po ponad 3 miesiącach śledztwa ujawniono przyczynę śmierci Krzysztofa Szuberta