Kościół
Zmartwychwstanie – absolutna nowość Boga

“Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie. Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami” (Iz 53, 10–12).
Jedność tajemnicy Krzyża i tajemnicy Zmartwychwstania
Nie ma Jezusowego Krzyża bez Jego Zmartwychwstania, nie ma też Jezusowego Zmartwychwstania bez Jego Krzyża. Im pełniej doświadczymy boleści wespół z Chrystusem pełnym boleści i udręki, tym głębsze może być nasze doświadczenie wesela i radość razem z Jezusem Zmartwychwstałym.
H. U. von Balthasar, wielki współczesny teolog, w swoich rozważaniach o Tajemnicy Paschalnej Chrystusa nalega, aby nie banalizować związku pomiędzy męką i zmartwychwstaniem. Męka nie stanowi tylko preludium, wstępu do zmartwychwstania.
Ale też Zmartwychwstanie nie jest jedynie szczęśliwym zakończeniem nieszczęśliwej historii Jezusa. Obie rzeczywistości należy traktować w sposób jednakowo głęboki i zasadniczy.
Męka Jezusa kończy ludzkie doświadczenie Syna Bożego. Śmierć Jezusa jest prawdziwa, jest ostateczna sama w sobie. Jezus doświadczył śmierci tak, jak doświadcza jej każdy człowiek umierający. Istnieje nieskończona przepaść pomiędzy śmiercią a Zmartwychwstaniem, którą może przebyć tylko sam Bóg.
Od początku powstawania Kościoła prawda o Zmartwychwstaniu Jezusa znajdowała się w centrum wiary.
Zmartwychwstanie było istotą Dobrej Nowiny. W swojej pierwszej katechezie św. Piotr przypomina o życiu i śmierci Jezusa tylko po to, aby na końcu stwierdzić, że właśnie “Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci” (Dz 2, 24). Męka Pańska wydaje się w ustach Apostoła zaledwie przygrywką do tego, co najważniejsze — świadectwa o Zmartwychwstaniu.
A to świadectwo jest tu bardzo ważne, gdyż ukazanie się Uwielbionego nie miało być widowiskiem przeznaczonym dla całego ludu, lecz związane było z przekazaniem wybranym uprzednio przez Boga na świadków misji ogłoszenia ludowi tego wydarzenia (H. U. von Balthasar).
Od przyjęcia Zmartwychwstania Jezusa zależało ustosunkowanie się do całego Jego życia, nauczania i Jego śmierci.
Życie Jezusa z całą Jego niezwykłą nauką o miłości Boga do człowieka nie miałoby większego znaczenia, gdyby Jezus nie zmartwychwstał. “A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach” (1 Kor 15, 17).
Jezusa, który nie powstałby z martwych, choćby żył i umarł dla prawdy, moglibyśmy czcić jak greckiego bohatera; nie moglibyśmy uznać Go jednak za zwycięzcę grzechu, śmierci i szatana; nie moglibyśmy oddawać Mu czci boskiej i przyjmować Go jako Pana naszego życia, którego winniśmy nie tylko miłować, ale także naśladować we wszystkim, także w Jego cierpieniu i męce krzyżowej.
Ojciec R. de Gasperis, profesor Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, opowiadał podczas wykładów następujące zdarzenie. Zgłosił się do niego kiedyś pewien młody człowiek pochodzenia tureckiego, muzułmanin, który studiował prawo we Włoszech. A ponieważ chrześcijaństwo miało duży wpływ na kształtowanie się prawa w Europie, chciał dobrze poznać także religię chrześcijańską, by móc głębiej rozumieć ducha prawa europejskiego.
Ojciec de Gasperis opowiadał mu więc o życiu Jezusa, o Jego nauce i śmierci. Stwierdził również, iż my chrześcijanie wierzymy, że On żyje, ponieważ na trzeci dzień po śmierci zmartwychwstał. Wówczas student ten przerwał profesorowi jego wywód i spontanicznie zapytał: Dlaczego więc przedstawiacie Go tylko jako umarłego na krzyżu?
I choć pytanie niechrześcijańskiego studenta zawiera zbytnie uogólnienie, to jednak jest bystrą obserwacją postawy wielu chrześcijan i zawiera w sobie ziarno prawdy. Nierzadko bowiem w naszej powierzchownej pobożności męka i krzyż Jezusa są oddzielane od Zmartwychwstania. Często do męki Chrystusa podchodzimy zbyt naturalistycznie. Zatrzymujemy się przede wszystkim na jej zewnętrznym opisie nie umiejąc dotrzeć do jej zbawczej istoty.
Zewnętrzne podejście do męki i śmierci Jezusa z konieczności warunkuje powierzchowność w rozważaniu Zmartwychwstania Jezusa. Zmartwychwstanie traktujemy niekiedy nie tyle jako centrum wiary, ale raczej jako radosny dodatek.
Prorok Izajasz w czwartej Pieśni przepowiada nie tylko mękę i cierpienie, ale także uwielbienie Sługi Jahwe, który ujrzy światło i nim się nasyci. W nagrodę Jahwe przydzieli Mu narody i posiądzie możnych jako zdobycz. Jeżeli szczerze prosiliśmy Chrystusa, aby dopuścił nas do udziału w tajemnicy Jego męki i śmierci krzyżowej, to teraz mamy tym większe prawo zostać dopuszczeni do udziału w Jego Zmartwychwstaniu; mamy prawo stać się Jego narodem wybranym, Jego zdobyczą.
Prawdę o Zmartwychwstaniu bardzo trudno przyjąć, ponieważ zaprzecza naszemu ludzkiemu doświadczeniu i każe nam otworzyć się na tajemnicę.
Kontemplując ewangeliczne perykopy mówiące o Zmartwychwstaniu Jezusa nieustannie pamiętajmy, iż mamy do czynienia z wielką tajemnicą naszej wiary. “Wszystko, co dotyczy Zmartwychwstania Jezusa (…) jest bez analogii — brakuje jakiegokolwiek odpowiednika w naszych dziejach dla tej Prawdy wiary” (C. M. Martini).
“W tajemnicy paschalnej dotykamy nieprzewidywalnego działania Bożego, absolutnej nowości Boga, który nieustannie wszystko czyni nowym” (Ap 21, 5).
Ta właśnie absolutna nowość Boga jest dla nas najtrudniejsza do przyjęcia. Była ona także najtrudniejsza dla Apostołów Jezusa. Chrystus długo będzie musiał rozwiewać wątpliwości i nieufność uczniów. Tomasz będzie domagał się eksperymentalnego stwierdzenia tożsamości ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Jezusa. Będzie chciał włożyć palce w rany po gwoździach, a całą rękę w Jego przebity bok (por. J 20 24–29).
Nie tylko Apostołowie mieli trudności z przyjęciem tajemnicy Zmartwychwstania Jezusa. Jest to prawda tak szokująca, iż przyjęciu tej tajemnicy opierało się i nadal opiera się wielu. Ślady tego oporu odnajdujemy w działalności św. Pawła. Wielu wierzących wspólnoty korynckiej twierdziło, iż nie ma zmartwychwstania.
Św. Paweł mówi do nich z wyrzutem: “Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał” (1 Kor 15, 12–13).
Głoszenie Dobrej Nowiny w Atenach, mieście słynącym z uprawiania filozofii, rozbiło się właśnie o prawdę o Zmartwychwstaniu Jezusa. Kiedy Paweł wspomniał o zmartwychwstaniu, mieszkańcy dumnego miasta, ufając bardziej swojemu rozumowi niż świadectwu Apostoła Narodów, zlekceważyli go banalnym stwierdzeniem: “Posłuchamy cię o tym innym razem” (Dz 17, 32).
Centralną prawdą, od której wszystko się zaczyna w chrześcijaństwie, nie jest krzyż, ale właśnie zmartwychwstanie.
W samym fakcie śmierci Jezusa na krzyżu nie było nic nadzwyczajnego. W czasach rzymskich dziesiątki tysięcy osób konało w okrutnych mękach na krzyżu. Karę krzyża zniósł dopiero cesarz Konstantyn w IV wieku. Krzyż Jezusa nabiera blasku chwały dzięki zmartwychwstaniu, poprzez zmartwychwstanie.
Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, byłby tylko jednym z wielu nieszczęsnych ludzi, który z powodu zawiści faryzeuszy i nieudolności władzy sądowniczej Rzymian zawiśli na szubienicy krzyża.
Dla wielu chrześcijan rozważanie męki i śmierci Jezusa jest modlitwą, której oddają się bardzo często i bardzo chętnie. Wiemy, jak smucić się z Jezusem maltretowanym, poniżanym, biczowanym, krzyżowanym, ale nie zawsze umiemy radować się z Jezusem Zmartwychwstałym, Jezusem wstępującym do nieba i zasiadającym po prawicy Ojca.
Mówimy nieraz, iż nasze życie z Boskiego dopuszczenia jest naznaczone krzyżem i cierpieniem. Trzeba nam jednak zawsze pamiętać, że jest to tylko część prawdy. Drugą część tej prawdy stanowi stwierdzenie, iż nasze życie ma być naznaczone także radością i pokojem, które przynosi Jezus Zmartwychwstały.
Św. Ignacy wprowadzając nas w kontemplację Jezusa Zmartwychwstałego, każe nam prosić o łaskę wesela i silnej radości z powodu tak wielkiej chwały i radości Chrystusa, ponieważ nie w naszej mocy jest zdobyć i zatrzymać wielką pobożność, silną miłość, łzy czy też inne pocieszenie duchowe, lecz wszystko to jest darem i łaską Boga, Pana naszego.
Ostatecznym celem naszego życia nie jest boleść i udręka, ale udział w chwale i radości wraz z Chrystusem Zmartwychwstałym.
Jezus odchodzi z tego świata w boleści i męce, ale po to, aby móc znowu powrócić jako pełen chwały i obdarzyć swoich umiłowanych pełną radością, pokojem i chwałą. Pisarze natchnieni, chcąc przybliżyć nam, na czym będzie polegać pełna radość i chwała, zapowiadana przez Chrystusa, są bezradni.
Św. Paweł, cytując bliżej nieznanego autora, powie, że “ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). Kontemplowanie Jezusa Zmartwychwstałego ma nas więc podprowadzić do wewnętrznego odczuwania i smakowania tych wielkich rzeczy, aby Jezusowa radość była w nas i aby nasza radość była pełna (por. J 15, 11).
Doświadczenie radości w cierpieniu dla Chrystusa
Doświadczenie radości z Jezusem uwielbionym nie usuwa jednak z naszego życia na ziemi krzyża i cierpienia, ale umacnia nas w jego dźwiganiu w cierpliwości i chrześcijańskiej nadziei. Doskonały przykład tej paschalnej radości pośród cierpienia daje nam św. Paweł: “A jeśli nawet krew moja ma być wylana przy ofiarniczej posłudze około waszej wiary, cieszę się i dzielę radość z wami wszystkimi: a także i wy się cieszcie i dzielcie radość ze mną!” (Flp 2, 17–18).
Również i naszą łaską i radością jest nie tylko wierzyć w Chrystusa, ale także dla Niego cierpieć (por. Flp 1, 29–30). “Radość z Jezusem Zmartwychwstałym doświadczana nawet pośród cierpień i prześladowań jest zapowiedzią i przedsmakiem wiecznej radości. Chrystus (bowiem) zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli” (1 Kor 15, 20).
Doświadczenie radości i pokoju Jezusa Zmartwychwstałego obecne nawet pośród cierpienia i krzyża dane jest nie tylko dla nas samych, ale także dla tych, którzy nie umieją jeszcze cieszyć się z Jezusem Zmartwychwstałym. Jezus pociesza nas w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga (2 Kor 1, 4).
Mamy dzielić się z naszymi braćmi naszym zaufaniem Jezusowi, aby i oni powierzając się Jemu, mogli w swoich utrapieniach odnajdywać tę radość, która płynie z tajemnicy Jego Zmartwychwstania.
Źródło: deon
Foto: istock/RomoloTavani/artplus/Denis-Art/sedmak/Saulo Angelo/thanasus/
News USA
Tradycyjne małżeństwo, nowa rodzina – zmieniające się poglądy chrześcijan

Nowe badanie przeprowadzone wśród dorosłych uczęszczających regularnie na nabożeństwa chrześcijańskie w Stanach Zjednoczonych ujawnia istotną różnicę między tym, jak wierni postrzegają małżeństwo, a tym, jak definiują rodzinę. Jego wnioski przedstawia Jezuita, Ojciec Paweł Kosiński.
Według raportu Family Research Council i Centrum Badań Kulturowych na Uniwersytecie Chrześcijańskim Arizony, 68% respondentów uznało, że małżeństwo to związek jednego mężczyzny i jednej kobiety. Jednak tylko 46% zdefiniowało rodzinę jako relację męża, żony, ich dzieci i krewnych.
Badanie, zatytułowane „Problemy społeczne i światopogląd”, zostało przeprowadzone w lipcu 2025 roku wśród 1003 dorosłych uczęszczających do kościoła co najmniej raz w miesiącu. Stanowi ono kontynuację podobnego projektu z 2023 roku i analizuje postawy wiernych wobec kwestii społecznych i moralnych.
Zmieniające się rozumienie rodziny
Ponad 22% uczestników badania stwierdziło, że definicja rodziny ewoluuje w czasie i różni się między kulturami. Dla jednej piątej badanych „rodzina” oznacza po prostu grupę osób, które troszczą się o siebie nawzajem. Kolejne 6% utożsamia rodzinę z ludźmi mieszkającymi razem, a taka sama liczba przyznała, że nie potrafi jej zdefiniować.
Struktura wyznaniowa badanych była zróżnicowana: 39% stanowili katolicy, 20% protestanci głównych nurtów, 18% ewangelicy, 9% chrześcijanie niezależni lub bezwyznaniowi, a 4% zielonoświątkowcy.
Wartości rodzinne i społeczne
Aż 70% badanych uznało, że społeczeństwo powinno wspierać rodziny, w których ojciec, matka i dzieci mieszkają razem. Podobny odsetek – 68% – poparł tradycyjną definicję małżeństwa.
Respondenci wykazali również duże poparcie dla nauczania i formacji w obszarach dotyczących wolności religijnej (88%), odpowiedzialności społecznej i politycznej (76%) oraz wartości życia i aborcji (60%).
Postawy wobec aborcji i eutanazji
Największe zainteresowanie zwiększeniem nauczania pro-life wyrazili wierni kościołów ewangelicznych i zielonoświątkowych (po 31%), a najmniejsze – członkowie wspólnot niezależnych i bezwyznaniowych (19%). Wśród katolików odsetek popierających większą liczbę kazań o aborcji spadł z 41% w 2023 roku do 29% w 2025 roku.
W kwestii eutanazji zdania były bardziej podzielone: jedynie 43% uznało ją za moralnie złą, 23% nie zgodziło się z tym stwierdzeniem, a 35% nie miało jednoznacznej opinii.
Silne poparcie dla wolności religijnej
Pomimo różnic w poglądach, wśród wiernych panowała zgoda co do fundamentalnych zasad wiary i godności człowieka. Ponad 80% uczestników badania uznało, że:
- ludzie powinni móc praktykować swoje przekonania religijne bez obawy przed represjami ze strony państwa,
- każda osoba została stworzona na podobieństwo Boga,
- a każda istota ludzka ma niezaprzeczalną wartość i godność.
Kontekst
Raport wskazuje, że amerykańskie wspólnoty chrześcijańskie stoją dziś wobec wyzwań związanych z definicją rodziny, etyką życia i wolnością religijną, ale jednocześnie deklarują gotowość do głębszej formacji duchowej w tych obszarach.
Jak podsumowali autorzy badania, „większość wiernych pragnie, by kościół pomógł im zrozumieć i stosować zasady wiary w szybko zmieniającym się świecie”.
Źródło: cna
Foto: istock/Wavebreakmedia/eyecrave productions/
Kościół
47 lat od wyboru Jana Pawła II. Bóg dał Polakom proroka nadziei

W Biblii czytamy, że w każdym trudnym momencie dla narodu wybranego Bóg posyłał do Izraela proroków. 47 lat temu, kiedy Polska była otoczona „morzem czerwonym” Pan Bóg dał Polakom proroka nadziei – Jana Pawła II – mówił ks. Arkadiusz Nocoń w homilii podczas Mszy św. przy grobie św. Jana Pawła II w Watykanie. Sprawowana była ona w rocznicę wyboru Papieża Polaka. Relacjonuje Vatican News.
Arcybiskup Andrzej Przybylski, metropolita katowicki, na początku liturgii powiedział: „16 października 1978 r. kardynał krakowski Karol Wojtyła w swoim dzienniku zapisał: ‘Około 17.15 – Jan Paweł II’. Tak się rozpoczął pontyfikat naszego Papieża Ojca Świętego”.
Wielka rzesza Polaków
Na Mszę św. w 47. Rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża przybyło do Bazyliki Watykańskiej ponad stu kapłanów i rzesza wiernych z Polski, którzy nie mieścili się w przestrzeni od wejścia do Bazyliki do kaplicy św. Sebastiana, w której znajduje się grób św. Jana Pawła II. Przybyli m.in. członkowie chóru Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, którzy po 30-godzinnej podróży z Polski bezpośrednio pojawili się na Mszy świętej, służąc swoim śpiewem.
W koncelebrze był kardynał Konrad Krajewski, jałmużnik papieski, biskupi pomocniczy archidiecezji katowickiej – bp Marek Szkudło, bp Adam Wodarczyk, bp Grzegorz Olszowski – a także biskup pomocniczy gnieźnieński Radosław Orchowicz. Obecny był ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej Adam Kwiatkowski.
Bóg posłał do nas Proroka Nadziei
W homilii ks. Arkadiusz Nocoń podkreślił prorockie i służebne posłannictwo Jana Pawła II. Nawiązując do odczytanej Ewangelii św. Łukasza (Łk. 11, 47-54) kapłan przypomniał, że prorocy byli posyłani przez Boga do narodu wybranego w momentach ucisku, albo kiedy sam naród odwrócił się od Bożych przykazań.
„Prorok Natan wytknął królowi Dawidowi grzech cudzołóstwa. Prorok Jeremiasz ganił możnych za niesprawiedliwe traktowanie podwładnych. Prorok Micheasz krytykował sędziów za łapownictwo, a prorok Amos występował przeciwko rozpowszechnionej wówczas nieludzkiej lichwie” – przypomniał ks. Nocoń.
Prorocy byli pierwszymi obrońcami ubogich, heroldami sprawiedliwości i budzicielami ludzkich sumień – wskazał.
„47 lat temu Bóg wysłał do naszego narodu Proroka Nadziei. Byliśmy wówczas otoczeni ‘Morzem Czerwonym’. Ludzie z tytułami naukowymi tłumaczyli studentom i uczniom, że idee komunizmu są wieczne i że przez następne pokolenia nic się u nas nie zmieni.”
Co oznaczał ten biały dym 16 października 1968 roku
“Słuchając tych słów czuliśmy się wówczas jak w piekle Dantego – znikąd nadziei” – mówił ks. Nocoń w homilii, dodając, że chyba tylko ludzie jego pokolenia potrafią zrozumieć, co oznaczał dla Polaków ten biały dym 16 października 1978 roku, to dziwnie wymówione z balkonu Bazyliki słowiańskie nazwisko „Wojtila”, Dzwon Zygmunta kołyszący się nad Krakowem i nad całą Polską, pierwsza transmisja Mszy św. w telewizji przez dziesięciolecia wypranej z religijnych symboli i wreszcie te pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny, podczas których, „podczas tych niezapomnianych czerwcowych dni polska nagle kochała się w Polsce”, a na świecie przestano myśleć, że w Polsce się pisze cyrylicą.
Słowa, które nie wszystkim się podobają
„Jego ‘Niech zstąpi Duch Twój’ na Placu Zwycięstwa w Warszawie przyniosło nam wreszcie upragnioną wolność, od której zakręciło się nam w głowie. Jak na proroka przystało, musiał nas więc upomnieć” – mówił ks. Nocoń. I cytował słowa z audiencji generalnej Jana Pawła II z 29 kwietnia 1992 roku, kiedy Papież Polak powiedział, że największe zagrożenie dla wolności człowieka jest wtedy, kiedy się go zniewala, mówiąc jednocześnie, że się go czyni wolnym.
„Kiedy tutaj przejeżdżałem przez plac starsza kobieta z Polski krzyknęła ‘ratuj Polskę!’ Co to znaczy? Że ona widzi niebezpieczeństwo. I trzeba, żebyśmy wszyscy widzieli, żebyśmy nie zniszczyli tego dziedzictwa, tego dobra, któreśmy z takim trudem obronili” – cytował Jana Pawła II ks. Nocoń.
Papież dodał wtedy, że te słowa powtarzał także w Polsce i nie wszystkim się one podobały. „Nie szkodzi. Będę mówił stale” – dodał wtedy Jan Paweł II.
Chciał być sługą Polaków
Jak przypomniał ks. Nocoń, pierwszy Papież Polak sam mówił, że podobnie jak w biblijnej scenie pies lizał rany Łazarza, on chciał być sługą narodu polskiego, aby lizać jego rany. „Niczego innego dla siebie nie pragnę” – mówił Jan Paweł II.
„Nie podobały się te słowa, podobnie, jak wiele innych” – mówił ksiądz Nocoń. Przypomniał zamach na Jana Pawła II z 13 maja 1981 roku, kiedy „czyjaś ręka strzelała, a inna prowadziła kulę”. „Dziwnym zbiegiem okoliczności kilka dni temu oryginalna figura Matki Bożej Fatimskiej przybyła specjalnie na Jubileusz Duchowości Maryjnej, zatrzymała się w miejscu zamachu na Papieża. W koronie tej Matki Bożej, jak wiemy, znajduje się kula, która przeszyła ciało Jana Pawła II” – przypomniał kapłan.
Ksiądz Nocoń zakończył homilię słowami:
„Od 2005 roku grodzimy się tutaj na tych przedziwnych audiencjach czwartkowych, gdzie owszem prosimy Jana Pawła II o wstawiennictwo i o potrzebne nam łaski. Ale przede wszystkim gromadzimy się tutaj, aby uwielbiać Boga w Jego świętych i aby dziękować Bogu, że przed 47 laty posłał do naszego narodu Proroka Nadziei, który niczego więcej dla siebie nie pragnął, jak tylko być naszym sługą”.
Wojciech Rogacin – Watykan
Fot. Ks. Marek Weresa / Vatican News, YouTube
News Chicago
Kardynał Blase Cupich krytykuje nasilone represje wobec imigrantów w Chicago

W poniedziałek, podczas wystąpienia w klubie Union League, kardynał Blase Cupich, arcybiskup Chicago, wyraził swoje głębokie zaniepokojenie działaniami administracji federalnej wobec imigrantów w mieście. To jego pierwsza obszerna publiczna wypowiedź na temat operacji egzekwowania prawa imigracyjnego „Midway Blitz”, prowadzonej od września.
Po powrocie z wizyty w Rzymie, kardynał Blase Cupich podkreślił, że Kościół powinien odgrywać moralną i etyczną rolę w debacie o imigracji. Zaznaczył, że działania związane z bezpieczeństwem kraju nie mogą być prowadzone kosztem godności ludzkiej.
„Ich godność jako rodziców musi być szanowana, zanim zostaną publicznie oderwani od swoich dzieci, które są obywatelami, i potraktowani jak przestępcy” – powiedział kardynał.
Kard. Cupich określił agresywną taktykę administracji federalnej wobec imigrantów jako zbędną i niedopuszczalną, dodając, że jej celem jest wywołanie strachu. „Nasi duchowni zgłaszają spadek frekwencji na mszach, szczególnie w społecznościach latynoskich, ponieważ ludzie boją się wychodzić z domu. Boją się też robić zakupy czy korzystać z opieki medycznej” – zauważył.
Jego wypowiedź rozwijała przesłanie papieża Leona IV, który w zeszłym tygodniu wzywał biskupów w USA do bardziej współczującego wspierania imigrantów.
Kard. Cupich podkreślił, że 11 milionów nieudokumentowanych imigrantów w Stanach Zjednoczonych zasługuje na szacunek za swoją pracę i wkład w gospodarkę.
„Przez dekady wysyłaliśmy jasny sygnał, że potrzebujemy ich pracy na stanowiskach, których nikt inny nie chce zająć” – przypomniał arcybiskup.
Zwrócił uwagę, że godność imigrantów jest dodatkowo naruszana, gdy niektórzy urzędnicy tworzą fałszywe narracje, sugerujące, że większość z nich stanowi zagrożenie dla społeczności.
Kardynał podkreślił, że Kościół w dużych archidiecezjach, takich jak Chicago, musi mieć moralny głos w debacie politycznej, jednocześnie zachowując bezstronność polityczną.
Źródło: abc7
Foto: YouTube
-
News Chicago2 tygodnie temu
Biały Dom wstrzymuje miliardy dolarów na infrastrukturę w Chicago
-
GOŚCIE BUDZIK MORNING SHOW3 tygodnie temu
Monia z Chicago znów na ekranie TVN Style. Jej motto: „Nigdy nie przestawaj wierzyć w siebie”
-
News Chicago4 tygodnie temu
Uczcijmy pamięć Charliego Kirka w Chicago – wydarzenie w Lemont
-
News Chicago2 tygodnie temu
Nocny nalot służb imigracyjnych na apartamentowiec w Chicago
-
News Chicago3 tygodnie temu
Uzbrojeni agenci federalni na ulicach Chicago: Rosną napięcia wokół działań ICE
-
News Chicago1 tydzień temu
Gwardia Narodowa rozmieszczona w rejonie Chicago: 500 żołnierzy na ulicach
-
News Chicago2 tygodnie temu
Strzały w Brighton Park: Agenci federalni postrzelili kobietę, społeczność żąda odpowiedzi
-
News Chicago2 tygodnie temu
Trump wysyła Gwardię Narodową do Chicago mimo sprzeciwu gubernatora