Kościół
Wszystkie sanktuaria biorą niejako swój początek w Ziemi Świętej. O świętych miejscach, ludziach i czasach
Jeżeli udajemy się do jakiegoś sanktuarium, to zazwyczaj pragniemy doświadczyć bliskości Boga, indywidualnego spotkania z Nim. Jest to możliwe w modlitwie, nawet wtedy, kiedy otacza nas wielu ludzi. Człowiek w takim miejscu potrafi w szczególny sposób otworzyć się na Tajemnicę Boga – rozmowa z ks. prof. Janem Machniakiem, teologiem duchowości.
Księże Profesorze, czym jest sanktuarium?

Mówiąc najkrócej, jest to miejsce, w którym Bóg daje w szczególny sposób znać ludziom, że jest pośród nich obecny.
Wszystkie sanktuaria biorą niejako swój początek w Ziemi Świętej, w tym niezwykłym doświadczeniu Narodu Wybranego, doświadczeniu Abrahama rozmawiającego z Bogiem, a jeszcze bardziej Mojżesza, który usłyszał z krzewu gorejącego: “Zdejmij sandały, bo ziemia, na której stoisz, jest święta”.
Nigdy nie myślałem o Ziemi Świętej jako o sanktuarium…
Żydzi mają bardzo mocno zakorzenione w świadomości, że ziemia, na której mieszkają, została im dana przez Boga. Na tej ziemi doświadczyli Jego obecności, dlatego nie może być sprofanowana przez niewierzących.
Chrześcijanie podchodzą do tej kwestii bardziej duchowo, mniej dosłownie. Konkretne miejsca i ślady Chrystusa są ważne i trzeba się nimi opiekować. Od XIII w. zajmowali się tym franciszkanie; dla nich akcentowanie Wcielenia, ziemskiego życia Jezusa, stanowi bowiem bardzo ważny element duchowości.
Doświadczenie ogranicza się jednak wyłącznie do pielęgnowania śladów obecności Jezusa. Świętymi miejscami są przecież także Lourdes, Fatima czy Częstochowa. Nie tyle zatem liczy się topografia, co świadomość i przekonanie człowieka, że w tym miejscu ktoś rozmawiał z Bogiem, widział Go, słyszał bądź otrzymywał od Niego inne znaki obecności.
Najważniejsze jest jednak doświadczenie obecności Boga w codziennym życiu, świadomość, że On naprawdę działa.
Sam Chrystus mówił przecież, że nie tylko w Jerozolimie, ale w każdym miejscu na ziemi będzie składana Bogu ofiara. To ofiara wyznacza przestrzeń sacrum.
Święty Grzegorz z Nyssy pisał, że pielgrzymowanie nie ma sensu, bo tak naprawdę wszystko, czego szukamy, znajduje się w najbliższym kościele.
Zewnętrzne miejsca są ważne, ale dla chrześcijanina święte jest przede wszystkim serce, w którym spotyka się z Bogiem.
W tradycji zachodniej prawdę tę najpełniej ujął św. Augustyn, który całe życie szukał Boga popełniając wiele pomyłek. Dopiero jednak, gdy odkrył głos Boga w swojej duszy i przeżył głębokie nawrócenie, zrozumiał, że nie należy nigdzie chodzić, bo Bóg jest ukryty w jego sercu, w samym centrum jego duszy.
Bóg jest tam obecny, ponieważ stworzył nas na swój obraz i podobieństwo (por. Rdz 1,27). Kto więc potrafi wejść głęboko w siebie, odkryje Boga w swoim wnętrzu.
Dlaczego więc jeździmy do sanktuariów? Dlaczego Bóg przemawia częściej przez miejsca niż przez ludzi?
Nie potrafimy wytłumaczyć, dlaczego Bóg przemawia w taki a nie inny sposób. Nikt z nas nie wyjaśni, dlaczego akurat przestrzeń pomiędzy Afryką i Azją jest dla nas Ziemią Świętą… To był Jego wybór.
Myślę, że święte są zarówno miejsca wybrane przez Boga, jak i ludzie, którzy pełnią rolę pośredników między Bogiem a nami, są rodzajem znaku dla świata. Kiedy Mojżesz schodził z góry i niósł kamienne tablice, jego twarz promieniała blaskiem.
Czy było to odbicie Bożej rzeczywistości, którą widział (blask światła, krzew gorejący), czy może skutek wewnętrznego przeżycia – trudno powiedzieć. Nie ulega jednak wątpliwości, że w jakiś sposób odzwierciedlał to doświadczenie, które stało się jego udziałem.
Podobna scena miała miejsce na górze Tabor. Kiedy Chrystus wracał do uczniów po zakończonej modlitwie, Jego twarz także promieniała. Uczniowie – skoro znalazło się to w ewangelicznym opisie – dostrzegali w Jezusie coś niezwykłego. Dopiero po zmartwychwstaniu zrozumieli wszystko, co Pan Jezus im mówił.
Współcześnie takimi świętymi osobami, które w szczególny sposób uczestniczyły w osobie Boga, zbliżały do niej, byli na pewno ojciec Pio i Jan Paweł II.
Z jednej strony prosty zakonnik, a z drugiej – papież, najwyższy hierarcha Kościoła. Łączyła ich jedna rzecz – modlitwa. Zauważało to wiele osób. Całkowicie zanurzali się w Bogu, wpadali wręcz w ekstazę, odrywali się od otaczającej ich rzeczywistości.
Ciekawe, że Bóg, powołując mistyków, nie bierze pod uwagę jakichś szczególnych cech zewnętrznych, nieważne są wykształcenie, sprawowana funkcja czy wygląd.
Podobnie było ze św. Faustyną. Ledwie umiała czytać i pisać, ale modliła się w taki sposób, że przykuwało to uwagę innych sióstr, które – nie wiedząc, co mają zrobić -zwracały jej uwagę, że powinna się inaczej zachowywać.
A ona w stanie ekstatycznym nie kontrolowała samej siebie. W “Dzienniczku” zapisała, że w czasie pracy w ogrodzie doświadczała jakby przeniesienia w inny wymiar. Wyrażała to w bardzo prostych słowach. Pisała, że wydaje się jej, że minęła chwilka, od kiedy wyszła z klasztoru do ogrodu, a tu już dzwonią na Anioł Pański. Minęły zatem trzy godziny…
Co ciekawe, mimo że wpadała w stan ekstatyczny, grządka z warzywami była uporządkowana, chwasty wycięte. Siostra Faustyna wypełniła polecenie przełożonej, a jednocześnie uczestniczyła w tajemnicy spotkania z Bogiem, dla którego czas się nie liczy i jedna chwila jest wiecznością, a całe godziny jakby jedną chwilą.
Jan Paweł II był ekstatykiem?
Tak. Przypomnijmy sobie, jak sprawował liturgię, nawet tę w obecności tłumów; jak to było na krakowskich Błoniach, w Manili czy na stadionie Yankee w Nowym Jorku.
Kiedy mówił do ludzi, bardzo łatwo nawiązywał z nimi kontakt, był cały dla nich, ale kiedy nadchodził moment Przeistoczenia, miało się wrażenie, że Papież jest oderwany od tego, co go otacza.
W takiej chwili nie przeszkadzało mu, że wokół zgromadzone są wielkie rzesze ludzi. Był całkowicie zanurzony w tej Rzeczywistości, z którą się komunikował.
Podobnie było przy okazji prywatnych Mszy św. w kaplicy Pałacu Apostolskiego. Z ust wielu osób, które Jana Pawła II znały i w takich liturgiach uczestniczyły, słyszałem, że podczas Mszy św. z jego udziałem czuły od Ojca Świętego rodzaj promieniowania, opisywały to jako światło, ciepło…
Mówi się także o słyszanych w takich chwilach papieskiej modlitwy głosach, o rodzaju glosolalii. Sam byłem tego świadkiem. W kaplicy Pałacu Apostolskiego, po Komunii, Papież miał zwyczaj dłużej się modlić, nie poruszał wtedy wargami, natomiast rzeczywiście było wtedy słychać jakieś głosy dochodzące z miejsca, w którym się znajdował.
Dla mnie osobiście to był znak, że Jan Paweł II naprawdę zanurzony w Boskiej Rzeczywistości.
Można zatem powiedzieć, że dla Ojca Świętego takim sanktuarium, miejscem szczególnego spotkania z Bogiem, był moment Przeistoczenia?
Myślę, że tak. Jeżeli udajemy się do jakiegoś sanktuarium, to zazwyczaj pragniemy doświadczyć bliskości Boga, indywidualnego spotkania z Nim. Jest to możliwe w modlitwie, nawet wtedy, kiedy otacza nas wielu ludzi, np. w Kalwarii Zebrzydowskiej podczas Triduum.
Człowiek w takim miejscu potrafi w szczególny sposób otworzyć się na Tajemnicę Boga.
Mówimy o sanktuarium jako miejscu szczególnej interwencji Boga, a czy jest możliwe, że to wiara ludzi sprawi, że dane miejsce stanie się sanktuarium, mimo że nie było tam na początku szczególnej Bożej interwencji? Tak jak brak wiary sprawia, że dane miejsce sanktuarium się nie staje.
Wydaje mi się, że potrzebne jest jedno i drugie: Bóg daje łaskę, ale człowiek powinien na nią odpowiedzieć swoją wiarą. Często istnieje potrzeba zbadania, czy takie nowe “sanktuarium” nie jest jedynie jakimś “widzimisię” osoby czy grupy osób.
Wracając do pytania, warto odwołać się do zasady sformułowanej przez św. Tomasza z Akwinu: “Bóg buduje na naturze i ją doskonali”. Nie działa wbrew naturze, niejako nadbudowuje rzeczy nadprzyrodzone na tym, co jest naturalne.
Zawsze przy Bożym dziele potrzebny jest człowiek wiary i jego odpowiedź. Jeżeli ten warunek jest spełniony, pojawiają się nowe sanktuaria, także dzisiaj.
Całkiem niedawno jedno z nich powstało niedaleko naszej granicy, na Słowacji, w miejscowości Litmanova. W 1990 r. ukazała się tam dwóm dziewczynom przebywającym na polanie góry Zvir Matka Boża. Siedziały w szałasie, kiedy w jego pobliżu pojawiła się świetlista mgła, z której wyszła Maryja. Przysiadła się do nich i zaczęła z nimi rozmawiać.
Potem pojawiała się jeszcze wiele razy i przekazywała im swe orędzia. Zjawienia trwały do 1995 r. Obecnie na miejscu tych spotkań funkcjonuje niewielkie sanktuarium, którym opiekują się księża grekokatolicy.
Jedne sanktuaria się pojawiają, inne znikają…
Istnieje pewna dynamika sanktuariów. Są takie, które kiedyś były bardzo popularne, chętnie do nich pielgrzymowano, ale potem nastąpiło jakieś zdarzenie: kasata zakonu, wojna czy inne nieszczęście, i takie miejsce przestawało być dla ludzi ważne, w pewien sposób umierało.
Pozostały w świadomości ludzkiej, w pamięci, ale już nie odgrywają tak dużej roli w aktualnym doświadczeniu wiary.
Tak było na dawnych Kresach Wschodnich, gdzie w wyniku wojen, przemieszczania się ludności i grabieży kościołów o sanktuariach zapominano. Niewykluczone jednak, że po jakimś czasie mogą się one znów odrodzić.
Z drugiej strony cały czas pojawiają się nowe, bardzo ważne miejsca. Takim nowym sanktuarium są przecież Łagiewniki.
Pod koniec XIX w. fundacja książąt Lubomirskich sprowadziła do Krakowa Siostry Matki Bożej Miłosierdzia. Ich charyzmatem była opieka nad upadłymi dziewczynami, siostry zajmowały się ich resocjalizacją.
Wybudowano zatem przy klasztorze zakład opiekuńczo–wychowawczy, a przy nim niepozorną kaplicę. Była ona, mimo że stanowiła część zabudowań klasztornych, kaplicą “pół-publiczną” – świeccy mogli ją odwiedzać. Tak też w czasie II światowej często czynił Karol Wojtyła, wracając z fabryki Solvay.
Później nadeszły lata 70. XX . i ten sam Karol Wojtyła został wybrany na papieża, rozpędu zaczął nabierać proces beatyfikacyjny siostry Faustyny, która żyła w tym klasztorze przed wojną, a w ciągu następnych 30 lat Łagiewniki – w tym ta niewielka kaplica – stały się potężnym duchowym centrum.
Niezwykłe jest to, że w 2002 r. Papież zawierzył cały świat Bożemu Miłosierdziu właśnie w Łagiewnikach, a nie w Rzymie. W jakimś sensie współczesny świat jest duchową pustynią, na której od czasu do czasu pojawiają się oazy, takie jak Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, i przyciągają ludzi.
Kościół potwierdza, że istnieją miejsca, w których Bóg działa w szczególny sposób, ale mówi też, że każdy kościół jest przestrzenią, w której człowiek spotyka się z sacrum.
Są świątynie, w których – przynajmniej tak to odczuwamy – łatwiej spotkać Boga, i są takie, w których o skupienie, modlitewną atmosferę bardzo trudno…
Myślę, że to kwestia subiektywnego przeżycia. To, że my coś czujemy albo nie, to dowód na to, że jesteśmy ludźmi, mamy swoje emocje, swoją wrażliwość. Odczuwanie jest ważne, ale nie najważniejsze. Muszę jednak przyznać, że dzisiaj wiele naszych reakcji, odczuć potrafimy świetnie racjonalizować, czyli odcinać się od nich.
Nie wydaje się Księdzu, że w wielu starych kościołach łatwiej się modlić niż w nowych? W tych drugich jakby brakowało sacrum.
Sztuka podąża za człowiekiem. Jest w jakimś sensie odzwierciedleniem zmian, które w nas zachodzą.
W ostatnich latach sztuka bardzo odeszła od klasycznego rozumienia piękna, związanego z zachowaniem proporcji i harmonii. Człowiek po doświadczeniach I i II światowej, w tym Holokaustu, stwierdził, że nie da się wyrazić tego, co się wydarzyło, za pomocą klasycznych form rytmu i harmonii.
Teraz zatem szuka innych sposobów – w muzyce np. wyraża się to w formie dysonansów, zmian tempa, hałasu, mających przypominać o zatrważających wydarzeniach, takich jak wybuch bomby atomowej.
Gdy dochodzi do zburzenia klasycznych kanonów, doświadczenie artysty staje się jednak trudniejsze w odbiorze i jeszcze bardziej się subiektywizuje. Artysta przeżywa swoje dzieło, to, co ma ono wyrażać, w bardzo osobisty sposób – i dobrze.
Pojawia się jednak pytanie, czy znajdzie odbiorcę i czy w tym “muzycznym zgrzycie” ludzie odnajdą jego doświadczenie zagubienia, samotności czy niemocy.
Podobnie jest w innych dziedzinach sztuki. Artysta, zrywając z kanonami, wystawia się na niebezpieczeństwo bycia niezrozumianym. Odnosi się to również do sztuki sakralnej.
Chrystus Frasobliwy, który stoi u mnie na półce, został wyrzeźbiony pod koniec XVIII w., według kanonów, które wtedy obowiązywały. Ukazuje zmęczonego, cierpiącego mężczyznę, ukoronowanego cierniem. To jest dla mnie przedstawienie Zbawiciela.
Patrząc na tę malutką figurkę, przenoszę się wyobraźnią do świata opowiadań ewangelicznych. Potem trzeba jednak zrobić krok dalej – wejść w kontakt z osobą Zbawiciela. Pomocny jest tu niewątpliwie cały system wczuwania się, emocji, pracy wyobraźni.
Odkrywał to św. Ignacy Loyola, gdy się nawracał. Kiedy był unieruchomiony po operacji nogi, doświadczał jakby przeniesienia w rzeczywistość Palestyny z czasów Chrystusa. Zrozumiał, jakie możliwości daje nam nasza wyobraźnia. Rozmawiał z Chrystusem nauczającym, czyniącym cuda i cierpiącym.
Wtedy zrodziła się w nim idea medytacji ignacjańskiej, wykorzystania w niej pamięci, rozumu i woli. Jej istotą jest możliwość wyrwania się z przestrzeni i czasu i doświadczenia bardzo bliskiego, osobowego kontaktu z Bogiem. Taką możliwość dają nam też sanktuaria.
Jak rozpoznać, czy przeżycia, które nam towarzyszą, to coś prawdziwego?
Po owocach ich poznacie – w tym zdaniu kryje się odpowiedź. Czasem warto jakoś zobiektywizować to, co przeżywamy, i porozmawiać z kimś na ten temat, np. z kapłanem. Najważniejsze jest jednak to, co dokonuje się we wnętrzu człowieka, jak on to przepracuje.
Dla niektórych wewnętrzne przeżycie będzie czymś, co będzie kształtować całe ich późniejsze życie, inni zaś po jakimś czasie o nim zapomną.
Popatrzmy na osoby, które były bezpośrednimi świadkami zjawień Maryi – nie wszystkie kontynuowały wewnętrzną relację, niektóre zajęły się innymi sprawami, czasem zupełnie niezwiązanymi z religią.
Czy to nie paradoks, że w świętych miejscach, gdzie spotkanie z Bogiem powinno być zanurzone w ciszy, w skupieniu, jest tłoczno i głośno?
Myślę, że to jest potwierdzenie prawdy o tym, że czyste doświadczenie religijne nie istnieje.
Człowiek może przeżywać rodzaj oderwania od świata jako osobiste, wewnętrzne doświadczenie, ale każdy z nas jest jednocześnie homo socialis (człowiekiem społecznym) i homo psychologicus (człowiekiem psychologicznym) i w tym doświadczeniu bierze udział nasza psychika.
W miejscach pielgrzymkowych zawsze był odpust, kiermasz, czyli wymiar ludyczny, ale były też wielkie nawrócenia.
Istnieje w nich zarówno możliwość spowiedzi, jak i zakupienia jakiegoś odpustowego świecidełka, które właściwie nic nie jest warte, może mieć jednak wartość emocjonalną.
Będzie za jakiś czas przypominać temu, kto je nabył, o głębokich doświadczeniach, które były jego udziałem. Dlatego zawsze z takiego miejsca coś się zabiera.
Są przedmioty, ale też musi być opowieść o nich. Aby przywieziony z sanktuarium i komuś podarowany przedmiot mógł zacząć żyć i nabierać znaczenia, przybliżać do Boga, musi mu towarzyszyć przekaz o tym, czego doświadczał, co przeżywał ten, który tam był.
Doświadczenie wiary jest także związane ze świadkami. Oni gdzieś byli, czegoś doświadczyli i mogą o tym opowiedzieć. Trudno jest wyobrazić sobie, jak wygląda Ziemia Święta, chociaż mamy jej opisy w Ewangeliach. Kiedy jednak spotykamy pielgrzyma, który był w Ziemi Świętej, i słuchamy jego opowieści, w jakimś stopniu zaczynamy żyć jego doświadczeniem.
To było bardzo ważne w średniowieczu – każdy chciał zobaczyć, posłuchać, a nawet dotknąć pielgrzyma wracającego z jakiegoś odległego sanktuarium. To był wyraz podziwu dla wiary tych ludzi, dla ich odwagi, a poza tym oni dotknęli sacrum.
Często udajemy się do sanktuarium, by wypraszać dla kogoś łaskę, np. uzdrowienia. Rodzi się czasem wówczas pytanie o to, gdzie będziemy bardziej potrzebni, przy chorym czy w sanktuarium?
Odpowiednim kryterium jest miłość, miłość Boga i bliźniego. Miłość Boga nie może być przeszkodą w realizowaniu miłości bliźniego. Każdy motyw naszego postępowania powinien być poddawany racjonalnej ocenie.
Poznałem przed laty kobietę, która odwiedzała męża w krakowskim szpitalu im. Żeromskiego. Był przez miesiąc nieprzytomny.
Ona pracowała, zajmowała się domem i czwórką dzieci, a potem jeszcze, niemal codziennie, jechała do Łagiewnik, żeby się modlić.
To przekraczało wręcz fizyczne możliwości tej kobiety. Mąż w końcu się wybudził, a ona jest przekonana, że to dzięki jej modlitwie.
Jeżeli chory ma opiekę, może z kimś zostać, to myślę, że podjęcie jakiejś pielgrzymki w jego intencji nie przeciwstawia się zasadzie miłości bliźniego.
Ma Ksiądz jakieś ulubione sanktuarium?
Zawsze budziła we mnie podziw wiara prostych ludzi. Bardzo ważna była dla mnie Kalwaria Pacławska, bo stamtąd pochodzę.
Dziś, z racji zamieszkania, często bywam w Kalwarii Zebrzydowskiej. Bardzo lubię Lourdes, ale byłem tam zaledwie dwa razy, często jednak wracam do tego miejsca wyobraźnią. Ważna jest też dla mnie oczywiście Ziemia Święta, którą odwiedziłem tylko raz – na piętnastolecie kapłaństwa.
W samym Krakowie moim ulubionym miejscem jest kościółek św. Jana, z obrazem Matki Boskiej od Wykupu Niewolników, gdzie codziennie odprawiam Mszę. Od lat związany jestem także z Łagiewnikami.
Jestem świadkiem tego, jak to sanktuarium się rozwijało. Pamiętam je jeszcze z lat 90., bo wtedy zacząłem się tam czynnie udzielać przy różnych uroczystościach.
Będąc tam i odczytując nazwy miejscowości, z których przybywali pielgrzymi, zastanawiałem się wielokrotnie, dlaczego przyjeżdżają z tak daleka. Nieraz wyjeżdżają już wieczorem, spędzają w autobusie całą noc, po to, żeby być w Łagiewnikach kilka godzin, a potem znów całą noc w autobusie.
To dowodzi, że oprócz miejsc i ludzi są także święte czasy. Jest taki moment, kiedy w sanktuarium trzeba być – w Łagiewnikach jest to przede wszystkim godz. 15 w Niedzielę Miłosierdzia, kiedy-jak pisała św. Faustyna – trzeba się zatrzymać i uwielbiać Chrystusa, który umiera na krzyżu. Taki jest sens Godziny Miłosierdzia.
Taki jest sens naszego pielgrzymowania i odkrywania obecności Boga, który daje się poznać w ludziach i w rzeczach.
Autor: Ula Jagiełło, Sławomir Rusin
Źródło: deon
Foto: You Tube
Kościół
O. Richard Thomas SJ, który służył ubogim na granicy z Meksykiem, może zostać świętym
11 listopada, podczas jesiennego spotkania w Baltimore, Konferencja Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych (USCCB) zagłosowała za kontynuowaniem procesu beatyfikacji i kanonizacji zmarłego Jezuity, Ojca Richarda Thomasa, znanego z wieloletniej posługi na rzecz ubogich na pograniczu USA i Meksyku. Wniosek o rozpoczęcie procesu złożył biskup Peter Baldacchino z diecezji Las Cruces. Ojciec Paweł Kosiński SJ przypomina postać i dzieło Jezuity.
„Żył Ewangelią w sposób dosłowny”
Przemawiając 11 listopada, biskup Peter Baldacchino przytoczył słowa Jezusa o zapraszaniu ubogich na ucztę (Łk 14, 12–14), podkreślając, że ojciec Thomas realizował je „każdego dnia swojej posługi”.
„Świadczył o słowach Pana przez życie oddane potrzebującym, przede wszystkim w diecezji El Paso, ale także w Las Cruces i wzdłuż południowej granicy Stanów Zjednoczonych” – mówił hierarcha.
Życie i misja o. Thomasa
Richard Thomas urodził się w 1928 roku w Seffner na Florydzie. Do jezuitów wstąpił w 1945 r., a święcenia kapłańskie przyjął w 1958 r. w San Francisco.
Od 1964 r. aż do śmierci kierował Centro de los Jóvenes de Nuestra Señora de Guadalupe (Centrum Młodzieży Matki Bożej) w El Paso. Pod jego przewodnictwem placówka przekształciła się w rozbudowaną sieć inicjatyw pomocowych po obu stronach granicy: banków żywności, klinik zdrowia, szkół, a także posług prowadzonych w więzieniach i szpitalach psychiatrycznych.
W 1975 r. jezuita założył The Lord’s Ranch – miejsce rekreacji, rehabilitacji i duchowego wsparcia dla młodzieży. Z czasem powstało tam również wiele kolejnych dzieł charytatywnych.
Fundamentem jego posługi była Ewangelia: „Kiedy służysz ubogim, służysz i mnie” – powtarzał o. Thomas, opierając swoje życie na 25. rozdziale Ewangelii wg św. Mateusza.
Pionier ruchu pro-life
Jezuicie szczególnie leżała na sercu obrona życia – zarówno nienarodzonych, jak i najbardziej marginalizowanych społecznie, w tym imigrantów. Jak podkreślał bp Peter Baldacchino, wiele osób zaangażowanych dziś w ruch pro-life w rejonie El Paso–Las Cruces było formowanych jeszcze przez ojca Thomasa.
O. Thomas zmarł 8 maja 2006 roku na The Lord’s Ranch w wieku 78 lat.
Cud na wysypisku w Juárez
Jednym z wydarzeń, które biskupi uznają za potencjalny cud, który miał miejsce za sprawą ojca Richarda Thomasa jest „cudowny posiłek” podczas Bożego Narodzenia 1972 r. w Juárez.
O. Thomas wraz z grupą świeckich postanowił przygotować wigilijny posiłek dla osób żyjących z przeszukiwania wysypiska śmieci. Przygotowali jedzenie dla około 150 osób, na miejscu okazało się jednak, że potrzebujących było niemal dwa razy więcej.
Szerokie poparcie biskupów
Po wystąpieniu bp. Baldacchino wielu hierarchów zabrało głos, wspierając inicjatywę. Bp Andrew Cozzens z Crookston potwierdził, że zna świadków, którzy doświadczyli zarówno heroizmu o. Thomasa, jak i cudów, zwłaszcza rozmnożenia żywności.

Bp Mark Seitz z El Paso podkreślił, że „dla ojca Thomasa cuda były niemal codziennością, a jego zaufanie Bogu – niezwykłe”. Natomiast bp pomocniczy Peter Smith z Portland zwrócił uwagę na rolę jezuity w Katolickiej Odnowie Charyzmatycznej. Według niego o. Thomas „promieniował radością i wiarą”, a jego posługa pełna była „znaków działania Boga”.
Źródło: cna
Foto: YouTube, Our Lady’s Youth Center Archives
Kościół
Młodzi ludzie z USA porozmawiają z Leonem XIV podczas Narodowej Konferencji Młodzieży Katolickiej
Grupa amerykańskich nastolatków spotka się z papieżem Leonem XIV podczas specjalnego cyfrowego dialogu na zbliżającej się Narodowej Konferencji Młodzieży Katolickiej (NCYC), która odbędzie się w dniach 20–22 listopada w Indianapolis. Bohaterów tego wydarzenia przedstawia Jezuita, Ojciec Paweł Kosiński SJ.
Organizatorem Narodowej Konferencji Młodzieży Katolickiej jest Narodowa Federacja Duszpasterstwa Młodzieży Katolickiej (NFCYM). Papież wygłosi przemówienie 21 listopada o godzinie 10:15AM czasu wschodniego, po czym weźmie udział w 45-minutowej rozmowie z grupą uczniów szkół średnich z całych Stanów Zjednoczonych.
To pierwszy w historii NCYC przypadek, gdy Ojciec Święty prowadzi bezpośredni, na żywo transmitowany dialog z amerykańską młodzieżą.
Głosy młodych katolików
W proces przygotowań zaangażowało się ponad 40 nastolatków, spośród których pięcioro zostało wybranych do rozmowy z papieżem. Są to: Mia Smothers, Elise Wing, Christopher Pantelakis, Micah Alcisto i Ezequiel Ponce.
Spotkanie odbędzie się przed tysiącami młodych uczestników zgromadzonych na stadionie Lucas Oil w Indianapolis.
Mia Smothers – młoda liderka z Maryland
Mia Smothers, pierwszoklasistka z Joppy (Maryland), jest najmłodszą uczestniczką rozmowy. Wychowana w dużej rodzinie — jest drugą z dziesięciorga dzieci — mówi, że nauczyła się cierpliwości i współpracy.
Jako parafianka kościoła św. Franciszka Salezego, służy jako ministrantka, pomaga w Wakacyjnej Szkole Biblijnej oraz w grupie młodzieżowej. W szkole angażuje się w cheerleading, chór i Klub Pomocnej Dłoni. W wolnym czasie lubi czytać, śpiewać, tańczyć i rysować.
Elise Wing – artystyczna dusza z Iowa
Elise Wing z Waterloo (Iowa) uczęszcza do ostatniej klasy liceum. Pasjonuje się przyrodą, teatrem i pływaniem. W parafii św. Edwarda aktywnie uczestniczy w życiu wspólnoty. Inspiruje ją św. Teresa z Lisieux, jej patronka z bierzmowania.
Elise planuje wiosną pielgrzymkę do Rzymu, Florencji i Asyżu i z dumą będzie reprezentować amerykańską młodzież podczas NCYC.
Christopher Pantelakis – sportowiec z Nevady
Christopher „Chris” Pantelakis pochodzi z Mesquite (Nevada) i uczęszcza do drugiej klasy szkoły średniej. Jak sam przyznaje, motywują go młodzi ludzie, którzy „chcą czynić świat lepszym miejscem”.
Chris gra w szkolnej drużynie piłkarskiej Virgin Valley High School, która niedawno awansowała do mistrzostw stanowych. Jest fanem Chelsea FC i marzy o obejrzeniu meczu tej drużyny na żywo.

Od lewej: Mia Smothers, Elice Wing i „Chris” Pantelakis
Micah Alcisto – lider z Honolulu
Micah Alcisto z Honolulu (Hawaje) to uczeń ostatniej klasy liceum, członek Korpusu Szkolenia Oficerów Rezerwy Junior Reserve (JROTC), zespołu LIFE i Catholic Honors Society. Lubi baseball, ćwiczenia, wędkowanie i plażowanie.
Micah uważa, że wiara jest centrum życia, które kształtuje jego relacje, edukację i przyszłą karierę.
Ezequiel Ponce – nauczyciel z powołania
Ezequiel Ponce z Downey (Kalifornia) angażuje się w parafię św. Dominika Savio, gdzie prowadzi grupę młodzieżową i pracuje jako wychowawca na koloniach letnich. Urodził się 16 sierpnia, w dniu św. Jana Bosko, uczy w liceum przez jedną godzinę dziennie i planuje zostać nauczycielem.
“To zaszczyt i wielki przywilej móc rozmawiać z Ojcem Świętym” – powiedział. “Czuję, że mój głos i głos młodzieży Ameryki są naprawdę słyszane”.

Wiara młodych jako siła Kościoła
Katie McGrady, katolicka autorka i prezenterka radiowa, która poprowadzi spotkanie, podkreśliła, że przygotowania do rozmowy z papieżem były wyjątkowym doświadczeniem:
“Nastolatkowie byli pełni entuzjazmu i chęci reprezentowania swoich rówieśników. Ich otwartość na dialog przypomina, że młody Kościół to Kościół teraźniejszości, a nie przyszłości” – powiedziała McGrady.

Źródło: cna
Foto: YouTube, Narodowa Federacja Duszpasterstwa Młodzieży Katolickiej (NFCYM)
Kościół
Amerykańscy biskupi katoliccy zakazali procedur zmiany płci w szpitalach katolickich
Amerykańska Konferencja Biskupów Katolickich (USCCB) zagłosowała w środę za oficjalnym zakazem udzielania tzw. opieki afirmującej płeć osobom transpłciowym w szpitalach katolickich. Decyzja ta kończy wieloletni proces ustalania stanowiska Kościoła w USA wobec medycznych i etycznych aspektów opieki nad osobami transpłciowymi.
Decyzja biskupów i jej znaczenie
Podczas głosowania, które odbyło się w sali balowej hotelu w Baltimore, większość biskupów opowiedziała się za wprowadzeniem zmian w “Wytycznych etycznych i religijnych dla katolickich placówek opieki zdrowotnej”. Dokument ten reguluje zasady działania tysięcy katolickich szpitali, klinik i ośrodków w całych Stanach Zjednoczonych.
Nowe przepisy formalizują konserwatywne podejście, które większość katolickich placówek stosowała już wcześniej — wykluczają one możliwość prowadzenia terapii hormonalnej, psychologicznej i chirurgicznej mającej na celu zmianę cech płciowych. Poszczególni biskupi zachowają autonomię w zakresie wdrażania dyrektyw na poziomie diecezji.
„W kwestii ideologii płci Kościół musi zająć jednoznaczne stanowisko” – powiedział biskup Robert Barron z diecezji Winona-Rochester w Minnesocie podczas publicznej debaty nad dokumentem.
Reakcje środowisk medycznych i religijnych
Zgodnie z danymi Katolickiego Stowarzyszenia Zdrowia (CHA), więcej niż jeden na siedmiu pacjentów w USA korzysta codziennie z opieki w szpitalach katolickich, które często są jedynymi ośrodkami medycznymi w lokalnych społecznościach.
Przedstawiciele CHA podkreślili w oświadczeniu, że mimo nowych wytycznych katolickie placówki „będą nadal przyjmować i leczyć osoby transpłciowe z godnością i szacunkiem, zgodnie z nauką społeczną Kościoła i moralnym obowiązkiem służenia wszystkim, zwłaszcza tym marginalizowanym”.
Z kolei główne organizacje medyczne w Stanach Zjednoczonych – w tym Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne i Amerykańskie Towarzystwo Medyczne – utrzymują, że opieka związana ze zmianą płci jest uznaną i skuteczną formą leczenia dla osób transpłciowych.

Tło doktrynalne decyzji
Nowe wytyczne nawiązują do wcześniejszych dokumentów Kościoła – m.in. watykańskiego tekstu z 2024 roku oraz amerykańskiej noty doktrynalnej z 2023 roku zatytułowanej “Moralne granice technologicznej manipulacji ludzkim ciałem”. Biskupi stwierdzili wówczas:
„Katolickie placówki opieki zdrowotnej nie mogą wykonywać interwencji chirurgicznych ani chemicznych mających na celu zmianę cech płciowych ciała ludzkiego na cechy płci przeciwnej ani uczestniczyć w opracowywaniu takich procedur.”
Głos środowisk postępowych
Stanowisko episkopatu spotkało się z krytyką ze strony części katolików i przedstawicieli innych wspólnot religijnych.
Tego samego dnia, gdy biskupi debatowali nad nowymi zasadami, przywódcy dziesięciu progresywnych wspólnot religijnych – w tym Kościoła Episkopalnego, Unii Judaizmu Reformowanego i Stowarzyszenia Unitariańskiego Uniwersalistów – wydali wspólne oświadczenie w obronie osób transpłciowych, interpłciowych i niebinarnych. „Niech będzie jasne, że wszyscy jesteśmy stworzeni na obraz Boga – święci i nieskazitelni” – napisali.
Biskupi apelują w sprawie imigracji
Zakończenie konferencji USCCB w Baltimore przyniosło jeszcze jeden ważny dokument – specjalne orędzie biskupów dotyczące sytuacji imigrantów. Tego rodzaju duszpasterskie oświadczenia są rzadkością; poprzednie wydano w 2013 roku w kontekście sporów o finansowanie antykoncepcji.
W nowym stanowisku biskupi wyrazili zaniepokojenie atmosferą strachu wśród społeczności imigranckich i potępili represyjne praktyki deportacyjne.
„Jesteśmy zasmuceni tonem współczesnej debaty i oczernianiem imigrantów” – napisano w oświadczeniu. – „Sprzeciwiamy się bezpardonowym masowym deportacjom.”
Nowo wybrany przewodniczący konferencji, arcybiskup Paul Coakley z Oklahoma City, wezwał władze do „rozsądnej reformy systemu imigracyjnego”, a kardynał Blase Cupich z Chicago podkreślił potrzebę jednoznacznego sprzeciwu wobec polityki deportacyjnej.
Źródło: npr
Foto: YouTube, USCCB
-
News Chicago2 tygodnie temuICE zatrzymało dwóch Polaków w Edison Park. Pracowali przy remoncie domu
-
News USA2 tygodnie temuDemokraci triumfują w wyborach: Historyczna frekwencja i znaczące zwycięstwa
-
News USA6 dni temuTrump zapowiada „dywidendę celną” – po 2000 USD dla Amerykanów o niższych dochodach
-
Prawo imigracyjne4 tygodnie temuDziałania federalnych agentów ICE na ulicach Chicago: Czy powinniśmy się bać?
-
News Chicago4 dni temuOperacja „Midway Blitz” dobiega końca. Agenci federalni opuszczają Chicago
-
News USA3 tygodnie temuTrump zatwierdza stan klęski żywiołowej dla stanów. Vermont, Maryland i Illinois odchodzą z kwitkiem
-
News Chicago3 tygodnie temuTragiczna śmierć rodziny syna Darrena Baileya w katastrofie śmigłowca
-
News Chicago2 tygodnie temuPritzker przeznaczył 20 mln dolarów na banki żywności po wstrzymaniu świadczeń SNAP










