Połącz się z nami

Kościół

Wszystkie sanktuaria biorą niejako swój początek w Ziemi Świętej. O świętych miejscach, ludziach i czasach

Opublikowano

dnia

Jeżeli udajemy się do jakiegoś sanktuarium, to zazwyczaj pragniemy doświadczyć bliskości Boga, indywidualnego spotkania z Nim. Jest to możliwe w modlitwie, nawet wtedy, kiedy otacza nas wielu ludzi. Człowiek w takim miejscu potrafi w szczególny sposób otworzyć się na Tajemnicę Boga – rozmowa z ks. prof. Janem Machniakiem, teologiem duchowości.

Księże Profesorze, czym jest sanktuarium?

Mówiąc najkrócej, jest to miejsce, w którym Bóg daje w szczególny sposób znać ludziom, że jest pośród nich obecny.

Wszystkie sanktuaria biorą niejako swój początek w Ziemi Świętej, w tym niezwykłym doświadczeniu Narodu Wybranego, doświadczeniu Abrahama rozmawiającego z Bogiem, a jeszcze bardziej Mojżesza, który usłyszał z krzewu gorejącego: “Zdejmij sandały, bo ziemia, na której stoisz, jest święta”.

Nigdy nie myślałem o Ziemi Świętej jako o sanktuarium…

Żydzi mają bardzo mocno zakorzenione w świadomości, że ziemia, na której mieszkają, została im dana przez Boga. Na tej ziemi doświadczyli Jego obecności, dlatego nie może być sprofanowana przez niewierzących.

Chrześcijanie podchodzą do tej kwestii bardziej duchowo, mniej dosłownie. Konkretne miejsca i ślady Chrystusa są ważne i trzeba się nimi opiekować. Od XIII w. zajmowali się tym franciszkanie; dla nich akcentowanie Wcielenia, ziemskiego życia Jezusa, stanowi bowiem bardzo ważny element duchowości.

Doświadczenie ogranicza się jednak wyłącznie do pielęgnowania śladów obecności Jezusa. Świętymi miejscami są przecież także Lourdes, Fatima czy Częstochowa. Nie tyle zatem liczy się topografia, co świadomość i przekonanie człowieka, że w tym miejscu ktoś rozmawiał z Bogiem, widział Go, słyszał bądź otrzymywał od Niego inne znaki obecności.

Najważniejsze jest jednak doświadczenie obecności Boga w codziennym życiu, świadomość, że On naprawdę działa.

Sam Chrystus mówił przecież, że nie tylko w Jerozolimie, ale w każdym miejscu na ziemi będzie składana Bogu ofiara. To ofiara wyznacza przestrzeń sacrum.

Święty Grzegorz z Nyssy pisał, że pielgrzymowanie nie ma sensu, bo tak naprawdę wszystko, czego szukamy, znajduje się w najbliższym kościele.

Zewnętrzne miejsca są ważne, ale dla chrześcijanina święte jest przede wszystkim serce, w którym spotyka się z Bogiem.

W tradycji zachodniej prawdę tę najpełniej ujął św. Augustyn, który całe życie szukał Boga popełniając wiele pomyłek. Dopiero jednak, gdy odkrył głos Boga w swojej duszy i przeżył głębokie nawrócenie, zrozumiał, że nie należy nigdzie chodzić, bo Bóg jest ukryty w jego sercu, w samym centrum jego duszy.

Bóg jest tam obecny, ponieważ stworzył nas na swój obraz i podobieństwo (por. Rdz 1,27). Kto więc potrafi wejść głęboko w siebie, odkryje Boga w swoim wnętrzu.

Dlaczego więc jeździmy do sanktuariów? Dlaczego Bóg przemawia częściej przez miejsca niż przez ludzi?

Nie potrafimy wytłumaczyć, dlaczego Bóg przemawia w taki a nie inny sposób. Nikt z nas nie wyjaśni, dlaczego akurat przestrzeń pomiędzy Afryką i Azją jest dla nas Ziemią Świętą… To był Jego wybór.

Myślę, że święte są zarówno miejsca wybrane przez Boga, jak i ludzie, którzy pełnią rolę pośredników między Bogiem a nami, są rodzajem znaku dla świata. Kiedy Mojżesz schodził z góry i niósł kamienne tablice, jego twarz promieniała blaskiem.

Czy było to odbicie Bożej rzeczywistości, którą widział (blask światła, krzew gorejący), czy może skutek wewnętrznego przeżycia – trudno powiedzieć. Nie ulega jednak wątpliwości, że w jakiś sposób odzwierciedlał to doświadczenie, które stało się jego udziałem.

Podobna scena miała miejsce na górze Tabor. Kiedy Chrystus wracał do uczniów po zakończonej modlitwie, Jego twarz także promieniała. Uczniowie – skoro znalazło się to w ewangelicznym opisie – dostrzegali w Jezusie coś niezwykłego. Dopiero po zmartwychwstaniu zrozumieli wszystko, co Pan Jezus im mówił.

Współcześnie takimi świętymi osobami, które w szczególny sposób uczestniczyły w osobie Boga, zbliżały do niej, byli na pewno ojciec Pio i Jan Paweł II.

Z jednej strony prosty zakonnik, a z drugiej – papież, najwyższy hierarcha Kościoła. Łączyła ich jedna rzecz – modlitwa. Zauważało to wiele osób. Całkowicie zanurzali się w Bogu, wpadali wręcz w ekstazę, odrywali się od otaczającej ich rzeczywistości.

Ciekawe, że Bóg, powołując mistyków, nie bierze pod uwagę jakichś szczególnych cech zewnętrznych, nieważne są wykształcenie, sprawowana funkcja czy wygląd.

Podobnie było ze św. Faustyną. Ledwie umiała czytać i pisać, ale modliła się w taki sposób, że przykuwało to uwagę innych sióstr, które – nie wiedząc, co mają zrobić -zwracały jej uwagę, że powinna się inaczej zachowywać.

A ona w stanie ekstatycznym nie kontrolowała samej siebie. W “Dzienniczku” zapisała, że w czasie pracy w ogrodzie doświadczała jakby przeniesienia w inny wymiar. Wyrażała to w bardzo prostych słowach. Pisała, że wydaje się jej, że minęła chwilka, od kiedy wyszła z klasztoru do ogrodu, a tu już dzwonią na Anioł Pański. Minęły zatem trzy godziny…

Co ciekawe, mimo że wpadała w stan ekstatyczny, grządka z warzywami była uporządkowana, chwasty wycięte. Siostra Faustyna wypełniła polecenie przełożonej, a jednocześnie uczestniczyła w tajemnicy spotkania z Bogiem, dla którego czas się nie liczy i jedna chwila jest wiecznością, a całe godziny jakby jedną chwilą.

Jan Paweł II był ekstatykiem?

Tak. Przypomnijmy sobie, jak sprawował liturgię, nawet tę w obecności tłumów; jak to było na krakowskich Błoniach, w Manili czy na stadionie Yankee w Nowym Jorku.

Kiedy mówił do ludzi, bardzo łatwo nawiązywał z nimi kontakt, był cały dla nich, ale kiedy nadchodził moment Przeistoczenia, miało się wrażenie, że Papież jest oderwany od tego, co go otacza.

W takiej chwili nie przeszkadzało mu, że wokół zgromadzone są wielkie rzesze ludzi. Był całkowicie zanurzony w tej Rzeczywistości, z którą się komunikował.

Podobnie było przy okazji prywatnych Mszy św. w kaplicy Pałacu Apostolskiego. Z ust wielu osób, które Jana Pawła II znały i w takich liturgiach uczestniczyły, słyszałem, że podczas Mszy św. z jego udziałem czuły od Ojca Świętego rodzaj promieniowania, opisywały to jako światło, ciepło…

Mówi się także o słyszanych w takich chwilach papieskiej modlitwy głosach, o rodzaju glosolalii. Sam byłem tego świadkiem. W kaplicy Pałacu Apostolskiego, po Komunii, Papież miał zwyczaj dłużej się modlić, nie poruszał wtedy wargami, natomiast rzeczywiście było wtedy słychać jakieś głosy dochodzące z miejsca, w którym się znajdował.

Dla mnie osobiście to był znak, że Jan Paweł II naprawdę zanurzony w Boskiej Rzeczywistości.

Można zatem powiedzieć, że dla Ojca Świętego takim sanktuarium, miejscem szczególnego spotkania z Bogiem, był moment Przeistoczenia?

Myślę, że tak. Jeżeli udajemy się do jakiegoś sanktuarium, to zazwyczaj pragniemy doświadczyć bliskości Boga, indywidualnego spotkania z Nim. Jest to możliwe w modlitwie, nawet wtedy, kiedy otacza nas wielu ludzi, np. w Kalwarii Zebrzydowskiej podczas Triduum.

Człowiek w takim miejscu potrafi w szczególny sposób otworzyć się na Tajemnicę Boga.

Mówimy o sanktuarium jako miejscu szczególnej interwencji Boga, a czy jest możliwe, że to wiara ludzi sprawi, że dane miejsce stanie się sanktuarium, mimo że nie było tam na początku szczególnej Bożej interwencji? Tak jak brak wiary sprawia, że dane miejsce sanktuarium się nie staje.

Wydaje mi się, że potrzebne jest jedno i drugie: Bóg daje łaskę, ale człowiek powinien na nią odpowiedzieć swoją wiarą. Często istnieje potrzeba zbadania, czy takie nowe “sanktuarium” nie jest jedynie jakimś “widzimisię” osoby czy grupy osób.

Wracając do pytania, warto odwołać się do zasady sformułowanej przez św. Tomasza z Akwinu: “Bóg buduje na naturze i ją doskonali”. Nie działa wbrew naturze, niejako nadbudowuje rzeczy nadprzyrodzone na tym, co jest naturalne.

Zawsze przy Bożym dziele potrzebny jest człowiek wiary i jego odpowiedź. Jeżeli ten warunek jest spełniony, pojawiają się nowe sanktuaria, także dzisiaj.

Całkiem niedawno jedno z nich powstało niedaleko naszej granicy, na Słowacji, w miejscowości Litmanova. W 1990 r. ukazała się tam dwóm dziewczynom przebywającym na polanie góry Zvir Matka Boża. Siedziały w szałasie, kiedy w jego pobliżu pojawiła się świetlista mgła, z której wyszła Maryja. Przysiadła się do nich i zaczęła z nimi rozmawiać.

Potem pojawiała się jeszcze wiele razy i przekazywała im swe orędzia. Zjawienia trwały do 1995 r. Obecnie na miejscu tych spotkań funkcjonuje niewielkie sanktuarium, którym opiekują się księża grekokatolicy.

Jedne sanktuaria się pojawiają, inne znikają…

Istnieje pewna dynamika sanktuariów. Są takie, które kiedyś były bardzo popularne, chętnie do nich pielgrzymowano, ale potem nastąpiło jakieś zdarzenie: kasata zakonu, wojna czy inne nieszczęście, i takie miejsce przestawało być dla ludzi ważne, w pewien sposób umierało.

Pozostały w świadomości ludzkiej, w pamięci, ale już nie odgrywają tak dużej roli w aktualnym doświadczeniu wiary.

Tak było na dawnych Kresach Wschodnich, gdzie w wyniku wojen, przemieszczania się ludności i grabieży kościołów o sanktuariach zapominano. Niewykluczone jednak, że po jakimś czasie mogą się one znów odrodzić.

Z drugiej strony cały czas pojawiają się nowe, bardzo ważne miejsca. Takim nowym sanktuarium są przecież Łagiewniki.

Pod koniec XIX w. fundacja książąt Lubomirskich sprowadziła do Krakowa Siostry Matki Bożej Miłosierdzia. Ich charyzmatem była opieka nad upadłymi dziewczynami, siostry zajmowały się ich resocjalizacją.

Wybudowano zatem przy klasztorze zakład opiekuńczo–wychowawczy, a przy nim niepozorną kaplicę. Była ona, mimo że stanowiła część zabudowań klasztornych, kaplicą “pół-publiczną” – świeccy mogli ją odwiedzać. Tak też w czasie II światowej często czynił Karol Wojtyła, wracając z fabryki Solvay.

Później nadeszły lata 70. XX . i ten sam Karol Wojtyła został wybrany na papieża, rozpędu zaczął nabierać proces beatyfikacyjny siostry Faustyny, która żyła w tym klasztorze przed wojną, a w ciągu następnych 30 lat Łagiewniki – w tym ta niewielka kaplica – stały się potężnym duchowym centrum.

Niezwykłe jest to, że w 2002 r. Papież zawierzył cały świat Bożemu Miłosierdziu właśnie w Łagiewnikach, a nie w Rzymie. W jakimś sensie współczesny świat jest duchową pustynią, na której od czasu do czasu pojawiają się oazy, takie jak Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, i przyciągają ludzi.

Kościół potwierdza, że istnieją miejsca, w których Bóg działa w szczególny sposób, ale mówi też, że każdy kościół jest przestrzenią, w której człowiek spotyka się z sacrum.

Są świątynie, w których – przynajmniej tak to odczuwamy – łatwiej spotkać Boga, i są takie, w których o skupienie, modlitewną atmosferę bardzo trudno…

Myślę, że to kwestia subiektywnego przeżycia. To, że my coś czujemy albo nie, to dowód na to, że jesteśmy ludźmi, mamy swoje emocje, swoją wrażliwość. Odczuwanie jest ważne, ale nie najważniejsze. Muszę jednak przyznać, że dzisiaj wiele naszych reakcji, odczuć potrafimy świetnie racjonalizować, czyli odcinać się od nich.

Nie wydaje się Księdzu, że w wielu starych kościołach łatwiej się modlić niż w nowych? W tych drugich jakby brakowało sacrum.

Sztuka podąża za człowiekiem. Jest w jakimś sensie odzwierciedleniem zmian, które w nas zachodzą.

W ostatnich latach sztuka bardzo odeszła od klasycznego rozumienia piękna, związanego z zachowaniem proporcji i harmonii. Człowiek po doświadczeniach I i II światowej, w tym Holokaustu, stwierdził, że nie da się wyrazić tego, co się wydarzyło, za pomocą klasycznych form rytmu i harmonii.

Teraz zatem szuka innych sposobów – w muzyce np. wyraża się to w formie dysonansów, zmian tempa, hałasu, mających przypominać o zatrważających wydarzeniach, takich jak wybuch bomby atomowej.

Gdy dochodzi do zburzenia klasycznych kanonów, doświadczenie artysty staje się jednak trudniejsze w odbiorze i jeszcze bardziej się subiektywizuje. Artysta przeżywa swoje dzieło, to, co ma ono wyrażać, w bardzo osobisty sposób – i dobrze.

Pojawia się jednak pytanie, czy znajdzie odbiorcę i czy w tym “muzycznym zgrzycie” ludzie odnajdą jego doświadczenie zagubienia, samotności czy niemocy.

Podobnie jest w innych dziedzinach sztuki. Artysta, zrywając z kanonami, wystawia się na niebezpieczeństwo bycia niezrozumianym. Odnosi się to również do sztuki sakralnej.

Chrystus Frasobliwy, który stoi u mnie na półce, został wyrzeźbiony pod koniec XVIII w., według kanonów, które wtedy obowiązywały. Ukazuje zmęczonego, cierpiącego mężczyznę, ukoronowanego cierniem. To jest dla mnie przedstawienie Zbawiciela.

Patrząc na tę malutką figurkę, przenoszę się wyobraźnią do świata opowiadań ewangelicznych. Potem trzeba jednak zrobić krok dalej – wejść w kontakt z osobą Zbawiciela. Pomocny jest tu niewątpliwie cały system wczuwania się, emocji, pracy wyobraźni.

Odkrywał to św. Ignacy Loyola, gdy się nawracał. Kiedy był unieruchomiony po operacji nogi, doświadczał jakby przeniesienia w rzeczywistość Palestyny z czasów Chrystusa. Zrozumiał, jakie możliwości daje nam nasza wyobraźnia. Rozmawiał z Chrystusem nauczającym, czyniącym cuda i cierpiącym.

Wtedy zrodziła się w nim idea medytacji ignacjańskiej, wykorzystania w niej pamięci, rozumu i woli. Jej istotą jest możliwość wyrwania się z przestrzeni i czasu i doświadczenia bardzo bliskiego, osobowego kontaktu z Bogiem. Taką możliwość dają nam też sanktuaria.

Jak rozpoznać, czy przeżycia, które nam towarzyszą, to coś prawdziwego?

Po owocach ich poznacie – w tym zdaniu kryje się odpowiedź. Czasem warto jakoś zobiektywizować to, co przeżywamy, i porozmawiać z kimś na ten temat, np. z kapłanem. Najważniejsze jest jednak to, co dokonuje się we wnętrzu człowieka, jak on to przepracuje.

Dla niektórych wewnętrzne przeżycie będzie czymś, co będzie kształtować całe ich późniejsze życie, inni zaś po jakimś czasie o nim zapomną.

Popatrzmy na osoby, które były bezpośrednimi świadkami zjawień Maryi – nie wszystkie kontynuowały wewnętrzną relację, niektóre zajęły się innymi sprawami, czasem zupełnie niezwiązanymi z religią.

Czy to nie paradoks, że w świętych miejscach, gdzie spotkanie z Bogiem powinno być zanurzone w ciszy, w skupieniu, jest tłoczno i głośno?

Myślę, że to jest potwierdzenie prawdy o tym, że czyste doświadczenie religijne nie istnieje.

Człowiek może przeżywać rodzaj oderwania od świata jako osobiste, wewnętrzne doświadczenie, ale każdy z nas jest jednocześnie homo socialis (człowiekiem społecznym) i homo psychologicus (człowiekiem psychologicznym) i w tym doświadczeniu bierze udział nasza psychika.

W miejscach pielgrzymkowych zawsze był odpust, kiermasz, czyli wymiar ludyczny, ale były też wielkie nawrócenia.

Istnieje w nich zarówno możliwość spowiedzi, jak i zakupienia jakiegoś odpustowego świecidełka, które właściwie nic nie jest warte, może mieć jednak wartość emocjonalną.

Będzie za jakiś czas przypominać temu, kto je nabył, o głębokich doświadczeniach, które były jego udziałem. Dlatego zawsze z takiego miejsca coś się zabiera.

Są przedmioty, ale też musi być opowieść o nich. Aby przywieziony z sanktuarium i komuś podarowany przedmiot mógł zacząć żyć i nabierać znaczenia, przybliżać do Boga, musi mu towarzyszyć przekaz o tym, czego doświadczał, co przeżywał ten, który tam był.

Doświadczenie wiary jest także związane ze świadkami. Oni gdzieś byli, czegoś doświadczyli i mogą o tym opowiedzieć. Trudno jest wyobrazić sobie, jak wygląda Ziemia Święta, chociaż mamy jej opisy w Ewangeliach. Kiedy jednak spotykamy pielgrzyma, który był w Ziemi Świętej, i słuchamy jego opowieści, w jakimś stopniu zaczynamy żyć jego doświadczeniem.

To było bardzo ważne w średniowieczu – każdy chciał zobaczyć, posłuchać, a nawet dotknąć pielgrzyma wracającego z jakiegoś odległego sanktuarium. To był wyraz podziwu dla wiary tych ludzi, dla ich odwagi, a poza tym oni dotknęli sacrum.

Często udajemy się do sanktuarium, by wypraszać dla kogoś łaskę, np. uzdrowienia. Rodzi się czasem wówczas pytanie o to, gdzie będziemy bardziej potrzebni, przy chorym czy w sanktuarium?

Odpowiednim kryterium jest miłość, miłość Boga i bliźniego. Miłość Boga nie może być przeszkodą w realizowaniu miłości bliźniego. Każdy motyw naszego postępowania powinien być poddawany racjonalnej ocenie.

Poznałem przed laty kobietę, która odwiedzała męża w krakowskim szpitalu im. Żeromskiego. Był przez miesiąc nieprzytomny.

Ona pracowała, zajmowała się domem i czwórką dzieci, a potem jeszcze, niemal codziennie, jechała do Łagiewnik, żeby się modlić.

To przekraczało wręcz fizyczne możliwości tej kobiety. Mąż w końcu się wybudził, a ona jest przekonana, że to dzięki jej modlitwie.

Jeżeli chory ma opiekę, może z kimś zostać, to myślę, że podjęcie jakiejś pielgrzymki w jego intencji nie przeciwstawia się zasadzie miłości bliźniego.

Ma Ksiądz jakieś ulubione sanktuarium?

Zawsze budziła we mnie podziw wiara prostych ludzi. Bardzo ważna była dla mnie Kalwaria Pacławska, bo stamtąd pochodzę.

Dziś, z racji zamieszkania, często bywam w Kalwarii Zebrzydowskiej. Bardzo lubię Lourdes, ale byłem tam zaledwie dwa razy, często jednak wracam do tego miejsca wyobraźnią. Ważna jest też dla mnie oczywiście Ziemia Święta, którą odwiedziłem tylko raz – na piętnastolecie kapłaństwa.

W samym Krakowie moim ulubionym miejscem jest kościółek św. Jana, z obrazem Matki Boskiej od Wykupu Niewolników, gdzie codziennie odprawiam Mszę. Od lat związany jestem także z Łagiewnikami.

Jestem świadkiem tego, jak to sanktuarium się rozwijało. Pamiętam je jeszcze z lat 90., bo wtedy zacząłem się tam czynnie udzielać przy różnych uroczystościach.

Będąc tam i odczytując nazwy miejscowości, z których przybywali pielgrzymi, zastanawiałem się wielokrotnie, dlaczego przyjeżdżają z tak daleka. Nieraz wyjeżdżają już wieczorem, spędzają w autobusie całą noc, po to, żeby być w Łagiewnikach kilka godzin, a potem znów całą noc w autobusie.

To dowodzi, że oprócz miejsc i ludzi są także święte czasy. Jest taki moment, kiedy w sanktuarium trzeba być – w Łagiewnikach jest to przede wszystkim godz. 15 w Niedzielę Miłosierdzia, kiedy-jak pisała św. Faustyna – trzeba się zatrzymać i uwielbiać Chrystusa, który umiera na krzyżu. Taki jest sens Godziny Miłosierdzia.

Taki jest sens naszego pielgrzymowania i odkrywania obecności Boga, który daje się poznać w ludziach i w rzeczach.

Autor: Ula Jagiełło, Sławomir Rusin

Źródło: deon
Foto: You Tube

Kościół

Coraz więcej amerykańskich stanów wzmacnia prawną ochronę wolności religijnej

Opublikowano

dnia

Autor:

W Stanach Zjednoczonych rośnie liczba stanów, które przyjmują przepisy wzmacniające konstytucyjną ochronę wolności religijnej. Do 2025 roku aż 30 stanów uchwaliło swoje wersje federalnej Ustawy o Przywróceniu Wolności Religijnej (RFRA) lub podobne akty prawne zapewniające dodatkową ochronę prawa do swobodnego wyznawania wiary. To dobra zmiana – mówi Jezuita, Ojciec Paweł Kosiński.

Najświeższymi przykładami są Georgia i Wyoming, które przyjęły takie przepisy w 2025 roku. Rok wcześniej zrobiły to Iowa, Utah i Nebraska, a w 2023 roku – Wirginia Zachodnia i Dakota Północna. Wcześniej, w 2021 roku, dołączyły Dakota Południowa i Montana.

RFRA – reakcja na decyzję Sądu Najwyższego

Federalna ustawa o Przywróceniu Wolności Religijnej RFRA została uchwalona w 1993 roku i podpisana przez Prezydenta Billa Clintona. Zobowiązuje ona rząd federalny do nienaruszania wolności religijnej, chyba że ograniczenie to wynika z „istotnego interesu państwa” i realizowane jest w „najmniej restrykcyjny sposób”.

Kongres przyjął ustawę w reakcji na orzeczenie Sądu Najwyższego z 1990 roku w sprawie Employment Division v. Smith, w którym uznano, że przepisy „neutralne i powszechnie obowiązujące” nie naruszają Pierwszej Poprawki, nawet jeśli ograniczają praktyki religijne.

RFRA miała zapewnić silniejszą ochronę wolności wyznania niż ta gwarantowana przez to orzeczenie.

Od konsensusu do podziału

W momencie przyjęcia RFRA w latach 90-tych prawo cieszyło się szerokim, ponadpartyjnym poparciem. Z biegiem lat konsensus ten jednak zanikł. Punkt zwrotny nastąpił po orzeczeniu Sądu Najwyższego z 2014 roku w sprawie Hobby Lobby, które pozwoliło firmie powołać się na RFRA, by nie finansować leków poronnych.

Od tego czasu temat wolności religijnej coraz częściej dzieli scenę polityczną.

Zmiana nastrojów po 2020 roku

W ostatnich latach, po roku 2020. opór wobec stanowych ustaw RFRA – szczególnie ze strony środowisk biznesowych i organizacji LGBT – wyraźnie osłabł.

Kiedy te firmy poniosły straty finansowe, grupy biznesowe stwierdziły, że nie chcą zajmować tak jednoznacznych stanowisk w kwestiach światopoglądowych i stały się bardziej ostrożne.

Prawo, które służy różnym stronom

Choć współczesna debata o RFRA często przebiega wzdłuż linii partyjnych, ustawa była w przeszłości wykorzystywana do ochrony przedstawicieli różnych środowisk. To prawo nie jest ani konserwatywne, ani liberalne.

Ustawa RFRA ma chronić każdego – niezależnie od wyznania i poglądów politycznych – przed nadmierną ingerencją państwa w sprawy sumienia.

Źródło: cna
Foto: YouTube, istock/Enterline Design Services LLC/

Czytaj dalej

News USA

Sprzedaż Biblii w USA gwałtownie wzrosła po śmierci Charliego Kirka

Opublikowano

dnia

Autor:

Sprzedaż Biblii w Stanach Zjednoczonych gwałtownie wzrosła we wrześniu – miesiącu, w którym doszło do tragicznego zamachu na konserwatywnego działacza Charliego Kirka. Dane firmy analitycznej Circana BookScan pokazują, że w ubiegłym miesiącu sprzedano ponad 2,4 miliona egzemplarzy Biblii, co stanowi wzrost o 36% w porównaniu z wrześniem ubiegłego roku.

Według analityczki Circana BookScan, Brenny Connor, to zjawisko wpisuje się w szerszy trend społeczny. „Wrzesień przyniósł falę niepokojących wydarzeń – przemocy, napięć geopolitycznych i niepewności gospodarczej. W takich momentach ludzie często zwracają się ku wierze, szukając pocieszenia i duchowej stabilności” – wyjaśnia.

Wzrost zainteresowania wiarą po śmierci konserwatywnego lidera

Charlie Kirk, założyciel organizacji Turning Point USA (TPUSA), był jednym z najbardziej rozpoznawalnych młodych głosów amerykańskiej prawicy. Otwarty w swoich przekonaniach religijnych, wielokrotnie mówił o znaczeniu wiary w życiu publicznym, zachęcał do abstynencji i bronił tradycyjnych wartości rodzinnych.

Kirk został zamordowany 10 września 2025 roku podczas wystąpienia na Utah Valley State University w Orem (stan Utah). Jego śmierć wywołała falę żałoby i poruszenia wśród zwolenników oraz w kręgach konserwatywnych w całych Stanach Zjednoczonych.

Pośmiertne uhonorowanie i dziedzictwo

14 października 2025 roku, w dniu, w którym Kirk obchodziłby swoje 32. urodziny, Prezydent Donald Trump pośmiertnie odznaczył go Prezydenckim Medalem Wolności – najwyższym cywilnym odznaczeniem w USA.

Nagrodę w imieniu męża odebrała Erika Kirk, która podczas uroczystości w Ogrodzie Różanym Białego Domu wygłosiła wzruszające przemówienie, podkreślając jego wiarę, odwagę i poświęcenie dla młodych Amerykanów.

Tego samego dnia TPUSA opublikowała na platformie X artykuł zatytułowany „31 sposobów na życie jak Charlie Kirk”, w którym przypomniała wartości, którymi kierował się założyciel organizacji. Wśród nich znalazły się m.in. zasady: „szanuj szabat”, „pisz pamiętnik każdego dnia”, „bierz ślub” oraz „czytaj Biblię codziennie”.

Charlie Kirk

Biblia jako symbol nadziei

Analitycy zauważają, że połączenie dramatycznych wydarzeń z wyraźnym przesłaniem duchowym i medialnym oddźwiękiem śmierci Kirka mogło przyczynić się do tego wyjątkowego wzrostu sprzedaży Pisma Św. Choć motywacje zakupowe mogą być różne, wspólnym mianownikiem pozostaje poszukiwanie sensu i nadziei w czasach niepewności.

Źródło: foxbusiness
Foto: Turning Point, istock/LincolnRogers/
Czytaj dalej

Kościół

Kardynał Blase Cupich, arcybiskup Chicago: „Kościół stoi po stronie migrantów”

Opublikowano

dnia

Autor:

W emocjonalnym nagraniu wideo z 21 października kardynał Blase Cupich, arcybiskup Chicago, ponownie wyraził zdecydowane wsparcie dla nieudokumentowanych imigrantów, podkreślając, że Kościół nie pozostanie obojętny wobec ich cierpienia. „Powiedzmy sobie jasno: Kościół stoi po stronie migrantów” – powiedział Cupich. Wskazał, że rozdzielanie rodzin oraz naloty imigracyjne i zatrzymania „ranią duszę naszego miasta”.

„Egzekwowanie prawa musi szanować godność człowieka”

Hierarcha zaznaczył, że choć prawo należy egzekwować, nie może się to odbywać kosztem ludzkiej godności. Podkreślił, że parafie i szkoły w archidiecezji nie odwrócą się od migrantów szukających pomocy ani nie będą milczeć, gdy ich godność jest naruszana.

W emocjonalnym przesłaniu zwrócił się bezpośrednio do imigrantów bez dokumentów:

„Większość z was jest tu od lat. Ciężko pracujecie, wychowujecie dzieci, wnosicie ogromny wkład w rozwój tego kraju. Zasługujecie na nasz szacunek. Jako arcybiskup Chicago będę nalegał, abyście byli traktowani z godnością.”

Kardynał Cupich zakończył swoje wystąpienie apelem o solidarność i pamięć o wspólnych korzeniach „Amerykanie nie powinni zapominać, że wszyscy pochodzimy z rodzin imigrantów. Jesteście naszymi braćmi i siostrami. Jesteśmy z wami. Niech Bóg was błogosławi.”

Inicjatywa „Jeden Kościół, Jedna Rodzina”

Nagranie jest częścią ogólnokrajowej inicjatywy „One Church, One Family” („Jeden Kościół, Jedna Rodzina”), zainicjowanej przez jezuitów z Zachodu. Celem projektu jest modlitwa i publiczne świadectwo w obronie migrantów, zwłaszcza podczas dni modlitwy 22 października oraz 13 listopada – w święto św. Franciszki Ksawerej Cabrini, patronki migrantów.

Organizatorzy zachęcają parafie, szkoły, wspólnoty zakonne i organizacje katolickie do przygotowania akcji publicznych, takich jak czuwania przed ośrodkami zatrzymań, nabożeństwa w miejscach przetrzymywania migrantów czy wspólne modlitwy różańcowe dla osób czekających na rozprawy imigracyjne.

Na stronie internetowej inicjatywy dostępne są materiały organizacyjne, w tym instrukcje przeprowadzenia czuwania modlitewnego oraz list powitalny od biskupa Marka Seitza z El Paso w Teksasie.

„Jako katolicy odrzucamy kulturę strachu i milczenia, która dehumanizuje. Stajemy po stronie migrantów. Nasz wspólny głos ma być świadectwem w obronie ich godności” – czytamy w oświadczeniu inicjatywy.

Wyróżnienie dla Cupicha

15 października papież Leon XIV mianował kardynała Cupicha członkiem Papieskiej Komisji ds. Państwa Watykańskiego. Nie wiadomo jeszcze, czy nominacja wiąże się z przeniesieniem do Watykanu.

9 października papież wyraził wdzięczność władzom miasta i przywódcom kościelnym, w tym kardynałowi Cupichowi, za „przyjazne przyjęcie imigrantów i uchodźców”.

Decyzja kardynała o uhonorowaniu Senatora Dicka Durbina – znanego z liberalnych poglądów na temat aborcji – nagrodą za działalność na rzecz migrantów, wywołała w ostatnich tygodniach kontrowersje w środowiskach katolickich.

Źródło: cna
Foto: YouTube
Czytaj dalej
Reklama

Popularne

Kalendarz

lipiec 2022
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031

Nasz profil na fb

Popularne w tym miesiącu